MAGIA CZERWONEJ PLANETY. 8 najlepszych filmów o Marsie
Misja na Marsa, 2000, reż. Brian De Palma
W 2000 roku fabryka snów wypuściła dwa bliźniacze filmy: Misję na Marsa oraz Czerwoną planetę. Oba opowiadały o ekspedycji mającej na celu zbadanie warunków występujących na czwartej planecie układu słonecznego. Oba filmy zaliczyły finansową klapę, ale według mnie mimo wszystko film Briana De Palmy wychodzi z tej rywalizacji zwycięsko. Wizja ta jest o wiele bardziej subtelna (czasem zamieniając się w typowego „snuja”) i bliższa tradycji twardej fantastyki. Reżyser nie sili się w niej na efekciarstwo, woli jedynie konsekwentnie, po prostej linii, prowadzić widza do finału. A ten, trzeba przyznać, jest wyjątkowo odważny, choć jednocześnie posiada wywrotowy charakter, przez co przez wielu uznawany jest za główny minus filmu. Powiem jednak w ten sposób – teorii Ericha von Dänikena nigdy w filmie za wiele.
Kowboj Bebop: Pukając do nieba bram, 2001, reż. Shinichirô Watanabe, Tensai Okamura, Hiroyuki Okiura
Zapomnijcie na moment o Ghost in the Shell. Jest fura innych fantastycznych anime do obejrzenia. Jednym z nich jest serial z 1998 roku pod tytułem Kowboj Bebop. Poznajemy w nim Spike’a Spiegela, łowcę nagród, który wraz ze swoją barwną ekipą nie ulęknie się przed niczym, by wykonać zlecone zadanie. Na podstawie serialu powstał w 2001 roku film pełnometrażowy, odznaczający się świetnymi scenami akcji (choć posiadający przy okazji dość powolną narrację) i ciekawymi bohaterami. W filmie Spike musi złapać sprawcę ataku terrorystycznego, posługującego się wyjątkowo niebezpieczną bronią biologiczną. A gdzie w tym wszystkim Mars, zapytacie? Otóż akcja serialu, jak i filmu, odbywa się właśnie na czerwonej planecie, w 2071 roku. Wówczas ludzkość już dawno skolonizowała inne planety, gdyż życie na Ziemi skończyło się za sprawą katastrofy.
John Carter, 2012, reż. Andrew Stanton
To była spektakularna porażka Disneya. Przy budżecie liczącym, bagatela, dwieście pięćdziesiąt milionów dolarów, film nie zdołał zwrócić kosztów produkcji nawet przy podliczeniu wyników ze świata. A przecież miało być tak pięknie. Za kamerą stanął twórca rewelacyjnych animacji Pixara (WALL·E), który nie miał wówczas w filmografii żadnej wpadki, mogący pochwalić ponadto dwoma Oscarami na koncie.Dano mu do ręki scenariusz, bazujący na prozie wyjątkowo poczytnego autora, Edgara Rice’a Burroughsa, twórcy Tarzana. Miała być z tego dochodowa seria, a wyszła wielka lipa. Nie mogę się z tym pogodzić do dziś, ponieważ film jest ucieleśnieniem najlepszych tradycji klasycznej, fantastyczno-naukowej prozy, z heroicznym bohaterem w roli głównej. W filmie John Carter, weteran wojny secesyjnej, trafia na Marsa, gdzie rozpoczyna rewolucję tamtejszej cywilizacji. Jest zatem rozmach scen i historii, jest duch Nowej Przygody, nie ma też czasu na nudę. Ale tak to jest, jak nie trafia się w koniunkturę: ludzie uznali Johna Cartera za film, który posiłkuje się Cameronowskim Avatarem, i do kin nie poszli. Sympatycy SF znajdą jednak w filmie coś dla siebie.
Marsjanin, 2015, reż. Ridley Scott
Tego filmu na liście po prostu zabraknąć nie mogło. To bodaj najbardziej kompleksowa wizja podróży na Marsa, jaką dotychczas dało nam kino. Położono w niej bowiem wyraźny nacisk na tradycję twardej fantastyki, sprzyjającej naukowemu prawdopodobieństwu. Choć scenariusz poniekąd powiela to, co pięćdziesiąt lat temu pokazano w filmie Robinson Crusoe on Mars, to jednak Scott w konsekwencji uderza w nieco inne tony i zmierza w odrębnym kierunku, niżeli zrobił to Haskin. Marsjanin to swoisty triumf nauki oraz woli przetrwania. Choć film wypełnia dość lekka i przyjemna w odbiorze atmosfera, do dziś nie rozumiem, dlaczego był nominowany do Złotego Globu w kategorii najlepsza komedia/musical. Z taką bowiem rezerwą podchodzi się wciąż do fantastyki naukowej – traktując ją tylko jako niezwykle drogi żart… i nic poza tym.
A fantastyka naukowa porusza przecież pokłady wyobraźni. Przekracza nawet jej granicę. Być może to właśnie dzięki SF i dzięki filmom z tej listy, trafimy kiedyś na Marsa. Kto wie.
korekta: Kornelia Farynowska