MAFIA – Filmowe gry komputerowe
Niezwykła popularność gatunku filmu gangsterskiego bez wątpienia wiąże się z eskapistycznymi fantazjami – zwłaszcza męskiej części – publiczności na temat życia ponad prawem. W dodatku w przeciwieństwie do chociażby superbohaterów, gangsterzy są realni, żyją tuż obok. Ich styl życia kusi normalnych ludzi, a przejście na „ciemną stronę mocy” nie wymaga nadludzkiego wysiłku czy opanowania fizyki kwantowej. Wystarczą żelazne nerwy, silna wola i gotowość do złamania wszelkich zasad moralnych… na całe szczęście istnieją gry komputerowe.
Możliwość wcielenia się w rolę bad guya, który wspina się po szczeblach mafijnej hierarchii, oferowały wcześniej chociażby gry z serii Grand Theft Auto, jednak robiły to w mało poważny sposób. Przełom nastąpił w 2002 roku wraz z premierą Mafia: The City of Lost Heaven czeskiego studia 2K. Ówcześni gracze mogli dostąpić niemałego szoku po uruchomieniu gry: doświadczenie, które zafundowali im czescy programiści, było czymś na pograniczu gry komputerowej i rasowego filmu. Wprowadzeniem do rozgrywki był kilkuminutowy klip, podczas którego, na wzór filmowych ujęć ustanawiających, poznawaliśmy klimat i topologię miasta. Prezentacji towarzyszyły napisy początkowe i nastrojowa muzyka, zatem wrażenia były niemal kinowe. Ale najlepsze miało się dopiero zacząć: oto bowiem na scenę wchodzi główny bohater – stylowo ubrany, przystojny mężczyzna w fedorze. Szybkim krokiem opuszcza tramwaj, przechodzi zatłoczoną ulicę i wchodzi do restauracji, gdzie spotyka się ze swoim rozmówcą. Ten pierwszy to Thomas Angelo – członek największej organizacji przestępczej tego miasta, a drugi to detektyw Norman, który zgodził się objąć go programem ochrony świadków w zamian za zeznanie. I tak zostajemy wciągnięci w sam środek historii, która angażuje niczym najlepszy film kryminalny.
Po takim wstępie nikt nie mógłby mieć wątpliwości, że Mafia to tytuł czerpiący z estetyki i historii kina gangsterskiego pełnymi garściami, w dodatku robiący to absolutnie na poważnie. W 2002 roku była to rzecz chyba bezprecedensowa. Scenariusz gry, z drobnymi poprawkami, mógłby posłużyć jako podstawa całkiem niezłego serialu. Całość była retrospekcją – wyznaniem skruszonego gangstera, który bez ogródek przedstawiał wszystkie kulisy działania swojej rodziny. Przemoc, zbrodnie, kradzieże, zabójstwa, romanse, seks, zdrada, honor były w Mafii obecne – zarówno podczas rozgrywki, jak i w przerywnikach filmowych (tzw. cutscenkach). Kontrowersyjne elementy potraktowano jednak absolutnie serio – nie były one celem samym w sobie, ale środkami do opowiedzenia historii, w której gracz mógł wziąć bezpośredni udział.
Wiele uwagi poświęcono kreacji bohaterów i otaczającego ich świata. Do stworzenia wiarygodnie wyglądającego środowiska gry w postaci miasta Lost Heaven i otaczających go terenów wiejskich wykorzystano autentyczne zdjęcia amerykańskich metropolii, m.in. Nowego Jorku i Chicago. W ten sposób gracz mógł niemal przenieść się w sam środek scenografii znanej dotychczas z amerykańskich filmów. Fasady budynków, ulice, mosty, latarnie, tereny zielone – wszystko odtworzono z najwyższą starannością o szczegóły. Gracz mógł odwiedzić charakterystyczne dla amerykańskich miast dzielnice, takie jak Chinatown, Mała Italia, dzielnice portowe czy przedmieścia willowe. Dziś grafika może wydawać się archaiczna, ale w dniu premiery używano epitetów takich jak „fotorealistyczna”. Podobnie prezentowały się pojazdy – wszystkie były prawdziwymi modelami aut produkowanych w latach 1930–1938 (zmieniono jedynie ich nazwy ze względu na brak licencji producentów). Wisienką na szczycie tego tortu był design postaci. Twarze bohaterów (a było ich kilkudziesięciu – pierwszo- i drugoplanowych) stanowiły wypadkową wizerunków znanych aktorów oraz cech charakteru stereotypowo przypisywanych klasycznym figurom filmu gangsterskiego. I tak jeden z bohaterów posiadał charakterystyczny pieprzyk à la Robert de Niro, szef – Don Salieri – miał odpowiednio tęgą fizyczność i przyprószone siwizną włosy, a mechanik Ralphie pocieszną, wychudzoną, poczciwą twarz. Główny bohater przypominał nieco Aleca Baldwina, a jeden z czarnych charakterów dla przekory nosił biały garnitur niczym Don Fanucci z Ojca chrzestnego II. Postarano się również o szczegóły w kostiumach bohaterów – do tego stopnia, że księgowy Frank nosi garnitur z kamizelką i dopasowanym krawatem, mechanik Vincenzo zapina ostatni guzik w koszuli… a jeden z przyłapanych na igraszkach z prostytutką mafiozów w pośpiechu nie włożył spodni i paradował w czarnych skarpetach z męskimi podwiązkami!