MONICA BELLUCCI. Umbryjski symbol piękna
Przed obiektywem stanęła już w wieku 13 lat, choć wówczas nie musiała grać, lecz pozować – fotograf z jej rodzinnego Città di Castello zachwycił się jej urodą i osobowością, a zanim skończyła 25 lat, miała za sobą sesje dla marek takich, jak Dolce & Gabbana czy Victoria’s Secret. Jednak to nie okładki „Vogue” czy „Elle” przyniosły Monice Annie Marii Bellucci największy rozgłos, lecz aktorstwo, na które zdecydowała się na początku lat 90. Dziś jest światowym symbolem seksu i ma za sobą współpracę z Francisem Fordem Coppolą, Gasparem Noé, Giuseppe Tornatore i Terrym Gilliamem. I choć mimo licznych ról w popularnych tytułach trudno zaliczyć Bellucci do grona czołowych aktorek jej pokolenia, każde jej pojawienie się zapiera widzom dech w piersiach.
Elektryzuje, zachwyca, rozkochuje w sobie – tak zazwyczaj Monica Bellucci działa na mężczyzn. Kobiety albo jej nienawidzą (za to, że brzydka płeć szaleje na jej punkcie), albo jej zazdroszczą (bo chcą być jak ona). Sama zainteresowana z rezerwą podchodzi do tematu piękna i seksapilu, uznając to za coś zwyczajnego, czym obdarzyła ją natura, nie zaś coś, o co by zabiegała. “Miłość i seksualność to kwestia energii, nie wieku“ – mówiła Bellucci w wywiadzie udzielonym brytyjskiemu „The Independent” przy okazji premiery wchodzącego właśnie na nasze ekrany Na mlecznej drodze Emira Kusturicy i w jej przypadku trudno w to nie uwierzyć. Nie tak dawno Monica za sprawą roli w Spectre (2015) została najstarszą dziewczyną Bonda w historii (choć PRAWIE została nią już w 1997 roku, gdy przegrała rolę w Jutro nie umiera nigdy z Teri Hatcher), a mimo już 54 lat wciąż wspaniale prezentuje się w rolach zmysłowych dam. Lubi cytować Oscara Wilde’a, który twierdził, że piękno przetrwa zaledwie pięć minut, jeżeli nie ma pod nim niczego, co wzbudzałoby ciekawość. Trudno nie przyznać jej racji – gdyby była zaledwie „ładną buzią”, nie wytrwałaby w tym biznesie przez ponad ćwierćwiecze. I choć powiedzenie o starzejącym się winie jest już zupełnie wyświechtane, Monica Bellucci naprawdę sprawia wrażenie, jakby z wiekiem stawała się coraz lepsza.
“Moja rodzina nauczyła mnie, by zawsze trzymać stopy na ziemi i zawsze być prostolinijnym. Zrobiłam w życiu kilka interesujących rzeczy, ale jednocześnie nie zmieniłam się” – ten cytat najlepiej oddaje wrodzoną skromność i bezpretensjonalność umbryjskiej aktorki. Rodzina Bellucci nie jest akurat przykładem stereotypowej włoskiej familii – Monica przyszła na świat 30 września 1964 roku jako jedyna córka Brunelli Briganti i Pasquale Bellucciego, nie miała więc licznego rodzeństwa, z którym zasiadałaby przy stole, głośno rozmawiając, gestykulując i psocąc ponad miarę. Nie dziwi więc, że młoda panienka Bellucci była skrytą, nieśmiałą nastolatką, która rozkwitła dopiero wtedy, gdy jej naturalne wdzięki zostały odkryte przez miejscowego fotografa. Kolejne szczeble kariery modelki pokonywała z prędkością błyskawicy, przez co szybko wybyła z domu rodzinnego i zamieszkała w Mediolanie. Stamtąd znacznie łatwiej mogli dostrzec ją włoscy reżyserzy, tam też zasmakowała w wielkim świecie, poznała wielu filmowców i zdecydowała, że kariera w przemyśle filmowym odpowiada jej bardziej niż kierujące się bezwzględnymi zasadami środowisko modelingu. Zadebiutowała bardzo przyzwoicie, bo u jednego z najsłynniejszych i najpłodniejszych włoskich reżyserów, Dina Risiego, który w wieku 74 lat nakręcił telewizyjny dramat Życie u boku dzieci (1990), gdzie Bellucci zagrała jedną z głównych ról. Chwilę później w La Riffa (1991) Francesca Laudadio jako młoda wdowa pokazywała już pełnię swoich wdzięków, podobnie jak rok później w swoim hollywoodzkim debiucie, Drakuli (1992) Francisa Forda Coppoli, gdzie wcieliła się w jedną z nałożnic tytułowego bohatera. Wówczas jeszcze nie zaistniała w Hollywood – na duży sukces w Stanach musiała jeszcze poczekać, w międzyczasie rozwijając swoją karierę w Europie.
Na planie wyróżnionego nagrodą BAFTA debiutanckiego filmu Gilles’a Mimouniego Apartament (1996), za który zdobyła swą pierwszą i jedyną jak dotąd nominację do francuskiego Cezara, Bellucci poznała swojego drugiego męża, Vincenta Cassela (pierwszym, z którym była od 1990 do 1994 roku, był Claudio Carlos Basso), z którym ma dwie córki. Przez kilkanaście lat uchodzili za wzorową parę europejskiego kina, niemalże Brada Pitta i Angelinę Jolie na miarę Starego Kontynentu. Tymczasem w 2013 roku ogłoszono rozwód Bellucci i Cassela, którzy wielokrotnie współpracowali ze sobą na ekranie. Jednym z pierwszych, a zarazem najsłynniejszych przykładów ich wspólnych aktorskich dokonań jest Doberman (1997), szalona historia kryminalna w reżyserii Holendra Jana Kounena, gdzie Bellucci wreszcie pokazała pazur jako ukochana herszta gangsterskiej bandy. To właśnie z tego filmu pochodzi jeden z najbardziej obezwładniających gestów podnoszenia okularów, chociaż akurat w Dobermanie Monica była bardziej bezwzględną heterą niż obiektem westchnień. W 1998 roku Bellucci otrzymała włoski Złoty Glob za rolę w Noworocznym końcu świata wyreżyserowanym przez Marco Risiego, syna reżysera, u którego debiutowała, jednak to, co najlepsze w jej karierze, wydarzyło się na przełomie milleniów.