FRANK CAPRA. Żywy amerykański sen
Dyskusja na temat tego, kto był najlepszym reżyserem Złotej Ery Hollywood, będzie trwała jeszcze długo po tym, jak ostatnie znaki tego tekstu wyparują z serwerów. Jedni będą obstawać przy Johnie Fordzie, inni wybiorą Billy’ego Wildera, dla kogoś faworytem będzie Alfred Hitchcock, John Huston albo William Wyler. I po trosze każdy z nich będzie miał rację, bo wszystkie wymienione nazwiska to prawdziwe legendy i giganci amerykańskiego kina. Ale tym, który przeszedł bodaj najtrudniejszą i najdłuższą drogę od zera do bohatera, jest Frank Russell Capra, słynny zarówno dzięki wspaniałym filmom fabularnym, jak i działalności dokumentalno-reporterskiej. Dziś obchodzimy 120. rocznicę urodzin pochodzącego z Sycylii reżysera.
Jest rok 1903. Płyniecie wraz ze swą liczną sycylijską rodziną z ojczystej wyspy do Nowego Jorku. Podróżujecie do krainy dobrobytu i wolności w warunkach, które urągają wszelkim żywym istotom – gdzieś pomiędzy ładownią i maszynownią statku, w niemożliwym upale i ścisku. Dzieci płaczą, dorośli mężczyźni tracą zmysły z głodu i zmęczenia. W takich warunkach trudno przeżyć, a co dopiero myśleć o przyszłości i spełnianiu marzeń. Sześcioletni Francesco Rosario Capra to potrafił i już wówczas precyzyjnie wytyczył sobie ścieżkę sukcesu. Urodzony w 10-tysięcznym sycylijskim miasteczku Bisacquino Frank wiedział, że pisane są mu wielkie czyny i nie zamierzał spocząć, dopóki nie osiągnie przeznaczonej mu pozycji w społeczeństwie. Ubóstwo i ekstremalne warunki, w jakich przyszło mu spędzić dzieciństwo, traktował jedynie jako etap przejściowy, który ma na celu zahartować go i uświadomić, czego naprawdę pragnie. I rzeczywiście – młody Capra obcował z biedą na tyle długo, by zdać sobie sprawę, że nie ma w niej nic szlachetnego i nobilitującego. Pragnął zostać kimś i szybko rozpoczął realizację planu, który miał go do tego doprowadzić.
Podobne wpisy
Rzeczywistość, w której Francesco Rosario przyszedł na świat 18 maja 1897 roku, szalenie różniła się od tej, o której marzył. Sycylijska prowincja nie oferowała wielkich uniesień, dlatego młody Capra był podekscytowany myślą o przenosinach do Stanów Zjednoczonych, które – według słów jego ojca – miały być definicją wolności. Familia Caprów osiedliła się w dzielnicy East Side (dzisiejszym Chinatown), którą reżyser opisywał później jako „włoskie getto Los Angeles”. Senior rodu zajmował się zbieraniem owoców, zaś młody Frank aż do ostatnich dni nauki w liceum doręczał gazety. Państwo Capra oczekiwali, że zaraz po ukończeniu szkoły średniej syn powróci na właściwą rodzinną ścieżkę i podejmie stałą pracę, zapominając o konieczności permanentnego dorabiania. Stało się jednak inaczej – Frank wyczuł swój moment i złożył papiery do Kalifornijskiego Instytutu Technologicznego, gdzie w 1918 roku ukończył naukę na kierunku inżynieria chemiczna. Został pierwszym Caprą, który zdobył wyższe wykształcenie, ale – podobnie jak rzesze współczesnych absolwentów wyższych uczelni – cierpiał na chroniczne bezrobocie. Imał się co prawda najróżniejszych prac dorywczych, ale żadne z tych zajęć nie dawało nadziei na stabilizację.