LOGIKA NA BOK! 10 prawd objawionych przez OBCEGO: PRZYMIERZE
- Nawet w kosmosie obowiązuje poprawność polityczna
Silna kobieta – jest; czarnoskóra załoga – jest; wyznawca judaizmu – jest; para homoseksualistów – jest. No to możemy startować! Wśród załogantów Przymierza dominują małżeństwa. Pomijam fakt, że dla misji to dość nierozsądne, bo naraża ekipę na stronniczość i decyzje podejmowane pod wpływem emocji (patrz punkt nr 4). O ile wyznanie i kolor skóry nie mają znaczenia w kontekście zaludniania planety, o tyle orientacja seksualna już tak. No chyba że panowie będą wychowywali dzieci z zarodków przechowywanych w szufladach. Wtedy to nawet podwójnie poprawny politycznie przekaz. Mam gdzieś, kto z kim sypia. Ale wiem, że kompletując załogę Przymierza, wysłałbym w kosmos kolejne małżeństwo heteryków. W kontekście kolonizacji planety są po prostu bardziej użyteczni.
- Mali Obcy lubią machać łapkami
O ile ksenomorf, którego oglądamy jako w pełni rozwiniętego potwora, wygląda nieźle (były już lepsze i gorsze wizje), o tyle wersja mini woła o pomstę do nieba. Gdy mały gad wyskakuje z klatki piersiowej jednego z bohaterów, wygląda niczym pokraka, która macha mu na dzień dobry. Wydawało mi się, że zaraz założy kapelusz i zacznie tańczyć niczym w Kosmicznych jajach Mela Brooksa.
- Pierwsze było jajko
Odwieczna zagadka rozwiązana! Wyjaśnił ją android David. To on wyhodował jaja obcego. Niepotrzebna nam jakakolwiek królowa, z którą w jednej z najlepszych scen całej serii może walczyć Ripley. Film Camerona kłamał.
Podobne wpisy
- Mądrzy ludzie żyją w brudzie
“Śmierdzisz – znaczy żyjesz”, “częste mycie skraca życie”. W Przymierzu te powiedzenia okazują się proroctwem. Idziesz umyć twarz i przemyć ranę – przychodzi ksenomorf, odgryza ci głowę i zostawia ją w kałuży. Chcesz wziąć prysznic z żoną/mężem przy dźwiękach ulubionych piosenek, a przy okazji uskutecznić małe bara-bara? Nie radzę, bo bestia zaserwuje ci pocałunek śmierci i wyrwie kręgosłup. Prysznic, seks, muzyka – to jest to, co ksenomorfki lubią najbardziej.
- Muzyka jest zła – zwłaszcza Wagner
Gdyby w niewyraźnym sygnale Tennessee nie rozpoznał Take Me Home, Country Roads Johna Denvera, załoga Przymierza pewnie nie zdecydowałaby się lądować na LV-223. Gdyby nie kolejne utwory Wagnera, może w Davidzie nie ujawniłyby się mordercze instynkty i nie wybiłby całej rasy, ani nie wpadł na pomysł stworzenia idealnego gatunku. Przypomina wam to coś? Aż się boję tego skojarzenia. Tak, Hitler też uwielbiał Wagnera. Tylu jest kompozytorów na świecie (okej, Coppola również wybrał Walkirię do Czasu apokalipsy), ale dlaczego znów to on ma zły wpływ na losy ludzkości? A, zapomniałbym! Za stworzenie Obcego odpowiada android… grający od czasu do czas na fujarce.
Na koniec wyjaśnienie, dlaczego zamiast napisać recenzję wolałem poświęcić tyle uwagi niewiele znaczącym detalom. Po pierwsze – recenzji (pozytywnych i negatywnych) od piątku pojawiło się sporo. Po drugie – nie potrafię tego filmu traktować serio. Po tym, co obejrzałem w Obcym: Przymierzu, dochodzę do wniosku, że chyba tylko zatwardziali fani powinni czekać na kolejne odsłony sagi. Ridley Scott znów udowodnił, że w tym temacie potrafi serwować widzom już tylko wielkie… wielkie nic opakowane w złotko lśniące niczym żagiel Przymierza.