search
REKLAMA
50 prawd

LOGIKA NA BOK! 10 prawd objawionych przez OBCEGO: PRZYMIERZE

Szymon Pewiński

16 maja 2017

REKLAMA

Znów dałem się nabrać. Kolejny raz połączone siły Ridleya Scotta oraz speców od promocji wygrały i przekonały mnie, że idąc na Obcego: Przymierze, poznam odpowiedzi na kilka pytań, a film sprzeda je w sposób nieurągający inteligencji nawet tak średnio bystrego widza jak ja. O, słodka naiwności! Ten film zadrwił ze wszystkich. Za nic ma nie tylko uwielbienie, jakim darzą serię jej oddani fani. Zastępuje tajemnicę tandetą i za nic ma sobie logikę. Nie tylko życiową, ale nawet tę obowiązującą w poprzednich obrazach z ksenomorfami w rolach głównych. Cóż poradzić? Teraz mogę jedynie zemścić się tym małym zestawieniem prawd objawionych przez Obcego: Przymierze.

Cześć mam na imię

W przeciwieństwie do 50 prawd z Prometeusza, Szybkich i wściekłych 7,  Terminatora 3 czy Niezniszczalnych 2 poniższe zestawienie powstało na gorąco, więc z pewnością jest niepełne i mocno stronnicze. Zostało napisane raczej z myślą o tych, którzy film już oglądali, więc nie obejdzie się bez zdradzenia ważnych elementów fabuły. Chociaż w sumie… pozostali i tak niewiele przez to stracą.

  1. Do diabła z kwarantanną!

Przymierze to statek w drodze na Origae-6, którą ma skolonizować. Na pokładzie ma nie tylko piętnaścioro członków załogi, ale też inny, cenny „ładunek”. Reguły obowiązujące przy tego rodzaju wyprawach wydają się dość proste. Jeśli ktoś choruje, to nie wolno – bez przejścia kwarantanny przez niego i osób, które miały z nim bezpośredni kontakt – wpuścić go na pokład. Wiedzieli to szeregowi pracownicy podróżujący Nostromo, a Ripley starała się tę prostą zasadę wyegzekwować. W Przymierzu kolejni chorzy, zainfekowani i potencjalnie zainfekowani hasają sobie nie tylko po lądowniku, ale też po statku z dwoma tysiącami zahibernowanych ludzi na pokładzie.

  1. Do kolonizacji planety wystarczą dobre chęci

Po co nam sprzęt? Przecież ogromną, nieznaną planetę można skolonizować za pomocą jednego lądownika, kilku ciężarówek i paru koparek. Więc albo każdy z kolonizatorów miał ze sobą miniwarsztat (przecież każdy chciał na Origae-6 budować chałupę z drewna!), albo wszyscy dostaną łopaty i będą kopać. Tak się buduje w XXII wieku.

  1. Zastępca kapitana nie musi mieć charyzmy i własnego zdania

Nie dowiedzieliśmy się, jaki był kapitan Przymierza, Branson, który zginął na samym początku. Wiemy tylko, że lubił ryzykowne wspinaczki i miał twarz Jamesa Franco. Czy jednak miał posłuch wśród załogi? Jeśli równie wielki jak Oram, jego zastępca, to współczuję, bo z takim kapitanem i tak daleko by nie zalecieli.

  1. Statek jest nieistotny, gdy martwisz się o żonę

„Wisi” Przymierze kilkaset kilometrów nad powierzchnią planety, na której źle się dzieje: szaleje burza, która właściwie nie pozwala na nawiązanie łączności. Ale Tennessee – jeden z oficerów, nalega, żeby zejść niżej, bo… „moja żona nigdy się nie bała, a słyszałem jej strach”. To co, proszę państwa, schodzimy na osiemdziesiąt kilometrów? Nieważne, że statek może się rozpaść. Co tam misja, o żonę się martwię!

  1. Ksenomorf tylko udaje zwinnego

Dzięki finałowej potyczce potwora z Daniels dowiadujemy się, że gdzie broń nie pomoże, tam świetnie poradzą sobie szczęki zamontowane na ramieniu baaaaardzo wolno poruszającego się dźwigu. Ultraszybki i zwinny ksenomorf przecież da się w nie złapać  niczym mała myszka.

REKLAMA