KULTOWE i KOCHANE. Filmy, które się NIE STARZEJĄ
I kto to mówi (1989)
Najpierw pierwsze dziecko, potem drugie dziecko, potem psy… I kto to mówi to trylogia, przy czym każda kolejna część jest słabsza, bo przede wszystkim pozbawiona powiewu świeżości. Pierwsza jednak, w której maluch najpierw w łonie matki, a potem w pierwszym okresie po pojawieniu się na świecie, komentuje złośliwie i celnie bieżące wydarzenia głosem Bruce’a Willisa, podobała się wszystkim. Niekonwencjonalne podejście do tematu rozbawiło publiczność, która dziś z sentymentem może obejrzeć ponownie przygody Mikeya. Mikey, który obecnie jest już 30-letnim Michaelem, w roku 1989 ma piękną, choć samotną mamę (Kirstie Alley), ojca, dla którego związek z młodą kobietą był tylko przelotnym romansem (George Segal), ekscentryczną babcię (Olympia Dukakis) i… taksówkarza, który przypadkiem przechodził i finalnie został członkiem rodziny. Jako James Ubriacco wystąpił John Travolta, w stadium pośrednim pomiędzy Gorączką sobotniej nocy i Pulp Fiction. I kto to mówi zjednał sobie rzesze fanów zdrowym podejściem do życia, okraszonym ciętymi i niegłupimi dialogami. Akcja, choć od początku do końca przewidywalna, toczy się wartko i nie pozwala na chwile nudy. Travolta szarżuje talentem komediowym, Alley prezentuje nienaganną jeszcze figurę, Dukakis to żywa satyra na zaangażowane staruszki. Scena karmienia malucha to absolutny klasyk, który przemówi do każdego rodzica, nawet po tylu latach. Pomijając zatem milczeniem kontynuacje, część pierwszą ku uczciwej rozrywce obejrzeć można bez wstydu.
Gothika (2003)
Było wesoło i romantycznie, niech też i przez chwilę jest mrocznie. Gothika to udany thriller z Halle Berry w roli dr Mirandy Grey, psychiatry zajmującej się na co dzień więźniarkami z zaburzeniami. Zazwyczaj przekonana doskonale o tym, co jest realne, a co jest wyłącznie wytworem chorej psychiki, musi zrewidować swoje przekonania w dniu, w którym ląduje jako pacjentka na oddziale, na którym przebywają jej podopieczne. Od tej strony ich problemy wyglądają zupełnie inaczej, a i ona sama musi podjąć próbę udowodnienia tym na zewnątrz, że nie jest wielbłądem. Halle Berry prowadzi swoją bohaterkę w dość przewidywalny, ale solidny sposób. Prawdziwym objawieniem Gothiki natomiast jest Penélope Cruz w roli Chloe, pacjentki Mirandy. Traktowana przez panią doktor dość zachowawczo podczas sesji, kiedy to opowiada o wizytach nękającego ją szatana, Chloe po drugiej stronie zamkniętych drzwi znienacka awansuje na pozycję prawdziwej ostoi. Wątek tej ohydnie krzywdzonej dziewczyny, w wykonaniu tak znakomitej aktorki, robi wrażenie przy każdym seansie. Do dziś na hasło „anima sola” dostaję gęsiej skórki. I choć sama Gothika oferuje nie dla każdego satysfakcjonujące zakończenie, ze względu na kreacje obu pań i klimat autentycznego zagrożenia po ponad piętnastu latach od premiery doskonale się broni.
Ostatni Mohikanin (1992)
Tym tytułem, w powiązaniu ze wstępem, zapewne narażę się kilku osobom. Film Michaela Manna bowiem ociera się dość mocno o miano kultowego, a już określenie „arcydzieło” padło pod jego adresem więcej niż wiele razy. I arcydziełom jednak zdarza się brzydko starzeć. O Ostatnim Mohikaninie powiedzieć tego nie można. Film jest przede wszystkim dopieszczony realizatorsko. Czy jest to scena walki, czy spokojnej pogawędki w ogrodzie, każdy moment zachwyca światłem, scenografią, muzyką. Zmiany w fabule powieści J. F. Coopera zdynamizowały akcję i sprawiły, że film pełen jest emocjonujących chwil, takich jak np. śmierć Duncana (Steven Waddington), czy Alice Munro (Jodhi May). Z kolei chemia pomiędzy główną parą bohaterów (piękna Madeleine Stowe i niepowtarzalny Daniel Day-Lewis) jest tak silna, że Korze i Sokolemu Oku wystarczy jedno słowo i drobny gest, aby cała widownia zamierała w oczekiwaniu na rozwój wypadków. Maestrii obsadowej dopełnia rewelacyjny Wes Studi w roli krwiożerczego, opętanego żądzą zemsty Maguy. Ostatni Mohikanin jest ciężko napisaną powieścią, pełną stereotypowo przedstawionych postaci i dłużyzn. Zrobić z niej film, który po prawie trzydziestu latach od premiery nadal zachwyca każdym szczegółem, to nie lada sztuka. A film Michaela Manna robi dziś tak samo wielkie wrażenie jak w roku 1992.
Nie trzeba sięgać do klasyki sprzed ponad półwiecza, żeby obejrzeć film, który swoje lata ma, a nie stracił na wartości. Przekonać się można o tym, oglądając wymienione filmy na kanale Kino TV. Do zestawienia powyżej zapewne każdy z was mógłby dodać co najmniej kilka tytułów. Jakie by one były? Dajcie znać w komentarzach!