KULTOWE FILMY, które okazały się FINANSOWĄ KLAPĄ
Niedawno miałem przyjemność przygotować zestawienie największych finansowych klap w świecie kina. Duża część tych filmów zostanie zapamiętana wyłącznie przez pryzmat bycia fatalną inwestycją i niełatwo znaleźć wśród nich prawdziwą jakość. Niestety świat nigdy nie był sprawiedliwym miejscem, a od ryzyka porażki nie są wolne nawet najświetniejsze dzieła. Przedstawiam wam dziesięć filmów, które w mniejszym lub większym stopniu okazały się klapami finansowymi mimo swojej niepodważalnej jakości. Każdy z nich z czasem obrósł w legendę i dorobił się licznych wyznawców, dzięki którym nierzadko odzyskał stracone pieniądze (głównie dzięki rynkowi VHS). Być może będziecie zaskoczeni lub zasmuceni obecnością niektórych tytułów na tej liście, ale warto mieć na uwadze, że od zysku czasem ważniejszy może być fakt, że wciąż pamiętamy i mówimy o tych filmach. Każdy z opisanych tu obrazów będzie rozpalał wyobraźnię widzów na długo po tym, kiedy większość świata zapomni o istnieniu niejednego kasowego hitu.
Donnie Darko
Budżet: 4,5 mln dolarów. Przychód kin: 7,3 mln dolarów
(przypominam, że skoro połowa pieniędzy zostaje w kinie, zyskowny film musi zarobić mniej więcej dwukrotność swojego budżetu plus koszty marketingu)
Gdyby Donnie Darko ukazał się kilka miesięcy wcześniej albo chociaż rok później, to z pewnością zarobiłby na siebie. Film po raz pierwszy wyświetlono w styczniu 2001 roku na festiwalu Sundance, gdzie spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem. Krytycy chwalili niekonwencjonalny scenariusz, fantastycznie budowany klimat oraz niesamowity występ młodego Jake’a Gyllenhaala. Niestety właściwa premiera miała miejsce w dopiero w październiku, miesiąc po ataku terrorystycznym na World Trade Center. Jako że kluczowym elementem historii jest katastrofa lotnicza, Donnie Darko wszedł na ekrany praktycznie bez jakiejkolwiek reklamy i opuścił je bez większego echa. To wyjątkowe dzieło szybko jednak zaczęło gromadzić wokół siebie wiernych fanów, a rok po premierze wróciło do jednego z kin w Nowym Jorku, gdzie było wyświetlane o północy przez następne dwa i pół roku. Film z biegiem lat tylko zyskuje na popularności, zdobywa nagrody w różnych plebiscytach i rozpala wyobraźnię zafascynowanych widzów.
Dredd
Budżet: 30–45 mln dolarów. Przychód kin: 41,5 mln dolarów
W dobie ugrzecznionego kina akcji, które stroniło od rozbryzgów krwi i polegało na frenetycznym montażu maskującym mizerność nakręconego materiału (ewentualnie próbującym powielić styl Bourne’ów Paula Greengrassa), pojawił się on. Nieustępliwy, skuteczny i sprawiedliwy. Sędzia Dredd – postać przeniesiona z kart komiksu na ekran po raz drugi – stanowił odtrutkę na rozliczne ówczesne bolączki gatunku. Odpowiednio przerysowany i karykaturalny, brutalny, ale dostarczający masę dobrej rozrywki (zarówno postać, jak i film). Fani tego dzieła szybko jednak zrozumieli, że nie mają co liczyć na kontynuację. Pomimo dobrych recenzji Dredd przyniósł niemałe straty, za co obwiniano kiepski marketing i nachalne promowanie 3D, które wcale nie zachęciło widzów, a wręcz przeciwnie. Film poradził sobie znacznie lepiej po wydaniu na DVD i Blu-ray, a fani od pięciu lat próbują wywalczyć powstanie kontynuacji. Przez długi czas nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek się pojawi i trwało to aż do maja tego roku. Zapowiedziano wtedy serial, który podejmie wątki obrazu z 2012 roku i rozbuduje przedstawiony tam świat. Co więcej, wcielający się w rolę tytułowej postaci Karl Urban ogłosił, że jest w trakcie rozmów na temat wystąpienia w produkcji – wygląda więc na to, że głośno sygnalizowana sympatia i zainteresowanie Dreddem dokonały czegoś wyjątkowego.
Las Vegas Parano
Budżet: 18,5 mln dolarów. Przychód kin: 13,7 mln dolarów
To jeden z tych filmów, na które świat nie był gotowy. Wydawałoby się, że występujący w duecie Johnny Depp i Benicio del Toro wystarczą, by zwabić widzów do kin, ale recenzje i kampania marketingowa poskutkowały zasmucająco niską frekwencją w kinach. Satyra Terry’ego Gilliama podzieliła krytyków na dwa obozy, które równie zażarcie broniły swoich racji na temat filmu. Z pewnością nie było to dzieło łatwe w odbiorze dla masowego widza (co można było podejrzewać po samym plakacie) i zapewne to również przyczyniło się do tej porażki. Jednakże kiedy Las Vegas Parano zawitało na domowych nośnikach, odniosło taki sukces, że niektóre kina postanowiły przywrócić obraz na swoje ekrany. Wielu krytyków dostrzegło także błędy w osądzie swoich poprzedników, a nawet we własnych tekstach. Stopniowa zmiana nastawienia do filmu pokazuje, że potrzeba było do niego po prostu dojrzeć.
Scott Pilgrim kontra świat
Budżet: 85–90 mln dolarów. Przychód kin: 47,7 mln dolarów
Kompletna kasowa porażka tego filmu to dla mnie rzecz niełatwa do zrozumienia. Mający premierę w tym samym roku Kick-Ass pomimo kategorii wiekowej R zarobił ponad dwa razy tyle co Scott Pilgrim, choć oba te filmy dla przeciętnego widza mogły wydawać się podobne. Obraz Edgara Wrighta miał także w obsadzie popularnego po Juno i Supersamcu Michaela Cerę i stopniowo zyskującą na znaczeniu Mary Elizabeth Winstead, a do tego był kolejnym filmem stylizowanym na komiks, którego był adaptacją. Świetne recenzje powinny były przypieczętować sukces nietuzinkowego dzieła, jakim jest Scott Pilgrim, ale na niewiele one się zdały. Część winy może ponosić zwiastun, który zbyt pewnie przedstawił nietypowy charakter produkcji, prawdopodobnie dezorientując i zniechęcając wielu potencjalnych widzów. Dziś ten film jest powszechnie uważany za niedocenioną perełkę, a Edgar Wright stał się jednym z najbardziej interesujących współczesnych reżyserów.
Łowca androidów
Budżet: 28 mln dolarów. Przychód kin: 33,8 mln dolarów
Podobne wpisy
Perypetie Łowcy androidów to materiał na dłuższy artykuł. Kompletnie nietrafionym pomysłem było wypuszczenie filmu do kin w tym samym dniu co pewien horror sci-fi Johna Carpentera (o tym dziele przeczytacie na następnej stronie), raptem dwa tygodnie po premierze E.T., którego panowanie w kasach biletowych trwało jeszcze długo. Arcydziełu Ridleya Scotta nie pomógł także fakt, iż jego inność przysporzyła mu tyle samo wyznawców, co bezwzględnych krytyków. Powolne tempo filmu i nietypowa fabuła nie każdemu przypadły do gustu – kolejny przypadek wyprzedzenia swoich czasów. Nie bez wpływu był także fakt, iż wersja kinowa była zwyczajnie gorsza niż dzieło, które większość z nas zna i kocha. Zbędna i miejscami wywołująca zgrzytanie zębów narracja z offu oraz dziwaczne szczęśliwe zakończenie zupełnie nie pasowały do reszty i na całe szczęście zniknęły z późniejszych reedycji. Obecnie wynik komercyjny Łowcy androidów jest zupełnie nieistotny w obliczu przełomowości tego wielkiego filmu – nie podlega żadnej wątpliwości to, że Ridley Scott na zawsze odmienił nim gatunek science fiction. Wielka szkoda, że równie wspaniała kontynuacja jego dzieła – Blade Runner 2049 – za kilka lat będzie mogła zagościć w podobnym rankingu.