search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Koniec eksperymentów, czas na ALGORYTMY. Dokąd zmierza współczesna popkultura?

Marcin Kempisty

28 lutego 2021

REKLAMA

A przecież nie chodzi tylko o rozmowę. Uznanie (przez kogo i na jakich zasadach, tego nigdy nie da się ustalić) danej produkcji za hit determinuje powstanie setek memów, za pomocą których ludzie zdobywają lajki (funkcja utylitarna), jak również komentują galopującą rzeczywistość. Memami się rozmawia, więc żeby poznawać słówka tego wiecznie mutującego języka, trzeba najpierw oglądać seriale i filmy, na podstawie których one powstają. Kto nie nadąża, odpada od pędzącego peletonu, a dobrze wiemy, że nie jest to pożądane zjawisko. Wiele osób odruchowo zaprzeczy, aczkolwiek nie ma nic złego w konstatacji, że generalnie jako ludzie lubimy rozumieć, o czym się rozmawia wokół nas. Indywidualizm i „chodzenie własnymi ścieżkami” to postawy chwalebne, aczkolwiek już coraz bardziej na wymarciu, jako że zmienia się nasz sposób funkcjonowania w większych grupach. 

Ze zjawiskiem memizacji życia społecznego wiąże się jeszcze jeden aspekt – od popularności danego produktu w coraz większym stopniu zależy działalność artystów poza ich artystycznym życiem. Innymi słowy, na sukces Midsommar nie złożył się tylko talent reżysera Ariego Astera, ale także skuteczne funkcjonowanie Florence Pugh w przestrzeni social mediów, dzięki czemu rzesza jej followersów zainteresowała się dziełem często dalekim od ich gustów. To samo zresztą wydarzyło się w Polsce za sprawą udziału Julii Wieniawy w slasherze W lesie dziś nie zaśnie nikt. Umiejętne prowadzenie konta na jakimś portalu może powiększać zasięgi służące później do reklamowania dzieł kultury. PR-owa maszynka została sprowadzona do fajnych zdjęć na Insta ładnych i popularnych aktorów/aktorek, a im więcej gifów powstanie na dany temat, tym większa szansa, że obcujący z nimi człowiek zechce poznać ich pierwowzór, tj. film lub serial.

Skoro zatem coraz liczniejsza grupa ludzi ogląda to samo, to mimowolnie ulega ona tym samym wpływom. Oczywiście, ktoś może się żachnąć, że przecież taki sam mechanizm zachodzi w przypadku obcowania z kinem, do tego miejsca przecież chodzi wiele osób ulegających tego samego rodzaju perswazji ze strony twórców. Jednakże jest to tylko połowicznie trafna replika, ponieważ w zupełnie inny sposób funkcjonuje „statystyczny widz” w kinie oraz na platformie streamingowej.

W kinie rzecz wygląda następująco: kupujemy bilet, ewentualnie coś do jedzenia i do picia, następnie zasiadamy w ciemnej sali, w której spędzimy najbliższe dwie godziny. Zanim jeszcze do tego dojdzie, zostajemy uraczeni pasmem krótszych lub dłuższych reklam w zależności od rodzaju kina, do którego przyszliśmy. Czasami są one tematycznie związane z tematyką nadchodzącego seansu, najczęściej jednak są one identyczne niezależnie od pory dnia, jako że firmy wykupują taśmowe pokazywanie swoich produktów. Tymczasem gdy niewinnie wkraczamy do e-świata Netfliksa, jesteśmy kontrolowani na każdym etapie naszej wędrówki. Nie ukryjemy się w cieniu, jesteśmy cały czas na widoku. Zapewne gigant cyfrowy zebrał już petabajty danych dotyczących konsumenckich zachowań klientów platformy, począwszy od sposobu poruszania kursorem, wyboru tematów, momentów pauzowania, a skończywszy na tym, które sceny lubimy sobie powtarzać. Każde kliknięcie można przetworzyć na surowe dane pomocne przy dalszym projektowaniu kontentu. Bardzo rzadko widzowie przerywają seans po scenach szkolnych dyskotek? Znaczy, że są one znakomicie skonstruowane, poruszają emocje i skłaniają do dalszego oglądania. Statystycznie często dochodzi do przerwania oglądania serialu po scenie palenia papierosa? Być może odbiorcy nie chcą się z czymś takim stykać.

Z pozyskanych danych można wysnuć wiele istotnych wniosków na temat odbiorczych preferencji, by na ich podstawie pisać scenariusze kolejnych produkcji. W tym kontekście mamy do czynienia ze swego rodzaju kontentowym efektem cieplarnianym. Klienci otrzymują produkty, korzystają z nich, informacje pochodzące z danych na temat sposobu użytkowania idą ku górze, są pozyskane przez algorytmy i przetworzone przez twórców na nowe produkcje bardziej dostosowane do przyzwyczajeń widzów. Koło się zamyka, niepotrzebne jest eksperymentowanie, skoro wynaleziono artystyczne perpetuum mobile. Powstanie nowego reżimu robienia kultury wraz z niewidzialnym przymusem jej konsumowania prowadzi do ujednolicenia gustów oraz wyrugowania „poszukiwania” jako formy indywidualnej, dalekiej od schematów artystycznej ekspresji w obrębie sztuki mainstreamowej.

rewolucja netflix

Niczym w sklepie widzowie otrzymują to, za co płacą, korzystają z tego, kiedy chcą, jak chcą i gdzie chcą. Można to nazwać narcystyczną formą obcowania z kulturą, co jest jeszcze bardziej interesujące, gdy prześledzi się tematykę podejmowaną w produkcjach przeznaczonych dla młodej widowni. Ci nowi konsumenci, gremialnie odchodzący od telewizji do internetu, karmieni są produkcjami, w których prawie zawsze najważniejszym tematem jest kwestia tożsamościowa. Twórcy już dawno zrozumieli, że nie można przedstawiać historii obcych wykluczających część odbiorców, więc najlepiej odwołać się do emocji, które w danej grupie wiekowej zazwyczaj są bardziej do siebie zbliżone aniżeli zagadnienia dotyczące np. planowania dalszej drogi zawodowej. Kto bowiem nie pragnie miłości? Kto nie chce żyć w zgodzie ze sobą? Kto nie chciałby za wszelką cenę zrealizować najskrytszych pragnień? Jeżeli można byłoby wyciągnąć przed nawias wspólny element dla znaczącej części produkcji mainstreamowej popkultury, to byłby to właśnie narcyzm jako nieodłączny element fundamentu życia człowieka w świecie. 

Wydaje się, że propagowana w popkulturze kanibalistyczna pożywka z lat 80. odchodzi powoli w zapomnienie, a zaczyna dominować opowiadanie o ludziach jako kowalach własnego losu dążących do uwolnienia drzemiących w nas pokładów wspaniałości. Pogoń za sobą staje się miernikiem szczęścia. Bycie sobą wystarczy, by świat stał się lepszym miejscem. Ów temat przeżera produkcje ulokowane w każdej epoce historycznej. Postacie z Rewolucji (czasy rewolucji francuskiej) pragną być sobą, tytułowa bohaterka Wielkiej też szuka siebie, piłkarze z Angielskiej gry również marzą o graniu jako elemencie ich bycia sobą. 

Na platformach streamingowych będzie pojawiać się coraz więcej kasowych premier, czym ich włodarze będą przyciągali do siebie nowych subskrybentów. Zdobyte od użytkowników dane na temat ich zachowania posłużą do pisania scenariuszy jeszcze bardziej schlebiających ich gustom, zwłaszcza w sferze emocjonalnej. Klient zapłaci, klient otrzyma potrzebne zamówienie, klient będzie zadowolony. Czy przyszłość kultury może jawić się w jeszcze jaśniejszych barwach? 

Marcin Kempisty

Marcin Kempisty

Serialoholik poszukujący prawdy w kulturze. Ceni odwagę, bezkompromisowość, ale także otwartość na poglądy innych ludzi. Gdyby nie filmy Michelangelo Antonioniego, nie byłoby go tutaj.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA