search
REKLAMA
Zestawienie

KOMEDIE, na których ZAPŁACZESZ bardziej niż na DRAMATACH

Jakub Piwoński

24 lutego 2019

REKLAMA

Patch Adams

To z pewnością mniej pamiętany występ Robina Williamsa, acz moim skromnym zdaniem nie mniej istotny niż jego inne, wielkie kreacje. Aktor ten jak żaden inny filmowy wesołek doskonale rozumiał, że komizm jest tylko drugą stroną monety, na której widnieje także tragizm. Wszystko zależy od obranego przez nas punktu widzenia. I Patch Adams jest tego doskonałym przykładem. Główny bohater sam swego czasu sięgnął dna, ale nie poddał się, otrzepał się z kurzu depresji i zamienił złe emocje na dobrą praktykę. W kostiumie clowna pociesza chore dzieci, przebywające w najbardziej beznadziejnej sytuacji z możliwych, aplikując do ich krwiobiegu bardzo ważne lekarstwo – siłę pozytywnego myślenia, wyrażonego poprzez naturalny, niewymuszony śmiech. Serce rośnie z każdym kolejnym uzdrowionym pacjentem, widz otrzymuje zaś banalne, acz zasadnicze przesłanie. Bez względu na tragiczność położenia, w jakim się znajdujemy, każdego dnia i tak wstaje słońce, zdolne do napełniania duszy nadzieją. Głowa do góry – nie warto dobijać się destrukcyjnym myśleniem.

Truman Show

Jim Carrey to aktor, który przez lata kariery przyzwyczaił nas do tego, że po pierwsze gra głównie w komediach, po drugie nie ma sobie w tej kategorii równych. Zdarzyło mu się jednak wystąpić w produkcjach, w których wyrażany przez jego postać komizm ma nie tyle śmieszyć, ile raczej podkreślać tragizm okoliczności, w jakich postać się znajduje. Tak było w przypadku Człowieka z księżyca, tak było też w pamiętnym Truman Show. Bohater filmu Petara Weira znajduje się w iście kafkowskiej sytuacji. Całe jego życie jest rejestrowane przez kamery, otoczenie jest tylko scenografią, a napotkani ludzie – aktorami. Problem w tym, że sam zainteresowany w ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy. Pośmiać się zatem można, zwłaszcza w początkowych aktach opowieści, gdzie wykpione zostają różne mechanizmy produkcji telewizyjnej. Z chwilą jednak, gdy bohater zdaje sobie sprawę, że świat, który zna, jest jednym, wielkim kłamstwem, można powiedzieć, że wszelkie żarty się kończą. Pojawia się wówczas istotne, egzystencjalne pytanie o sens otaczającej nas rzeczywistości, którego to pytania Truman staje się dociekliwym orędownikiem. A my wraz z nim.

Nietykalni

Gdy siedzisz na wózku inwalidzkim, z pewnością nie jest ci do śmiechu. Niepełnosprawność nie jest zatem tematem odpowiednim dla komedii. Czy jednak na pewno? Twórcy filmu Nietykalni poszli pod prąd, co zostało docenione przez widownię. Nakreślona została niecodzienna relacja między kalekim mężczyzną, pogrążonym w egzystencjalnej pustce, a jego nowym opiekunem, optymistycznie nastawionym do życia pomimo nieszczęśliwej przeszłości. Dla przytwierdzonego do wózka głównego bohatera towarzystwo uśmiechniętej osoby, niestroniącej od żartów i emanującej pozytywną energią, okazuje się zbawienne. Pozwoliło bowiem nabrać dystansu do beznadziei, w jakiej tkwi. Wiele życiowej goryczy można wyciągnąć z tej historii. Jeszcze więcej jest w niej jednak podnoszącego na duchu optymizmu.

BONUS: Brzdąc

Jak to mówią: „last but not least”. Jeśli mamy do czynienia z zestawieniem filmów komediowych, to nie może zabraknąć w nim Charliego Chaplina. Zwłaszcza gdy jego slapstikowe wybryki częstokroć także były naznaczone ogromnym smutkiem. Jedną z najbardziej wzruszających komedii z udziałem aktora jest niewątpliwie pamiętny Brzdąc. Chaplin opowiada w nim o włóczędze, który natrafiając na noworodka, postanawia się nim zaopiekować. Kilka lat później bohaterów łączy stała więź. Niewiele można dodać w opisie podkreślającym wyjątkowość tego filmu, gdyż najwięcej mówią o nim wyzwalane w trakcie seansu emocje, zasugerowane zresztą już w czołówce napisem „film z uśmiechem i z możliwą łzą”. Trudno pozostać obojętnym i nie zaangażować się w historię bezbronnego dziecka, któremu ratowane jest życie. Brzdąc pomimo słusznego wieku wciąż niezwykle skutecznie działa na nas śmiechem przez łzy.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA