Kiepska, ale przebiegła aktorka? 5 najlepszych ról TILDY SWINTON
Powiedziała o sobie w którymś z wywiadów, że jako aktorka jest przeciętna. Dlatego woli cały czas być na ekranie. Tak jest podobno łatwiej, niż starać się wyczuć epizodyczny moment i zagrać drugoplanową postać tak, żeby nie odstawać od klimatu całego filmu. Poza tym wcielanie się nawet w skomplikowane, dwoiste charaktery jest dla niej banalne i proste. To jak sprinterski bieg do celu. Trzeba zrobić to szybko, tanio, bez oglądania się za siebie, zbytnich analiz i ceregieli. Resztę magii zapewnia kamera i wszystkie te środki artystyczne robiące z aktora gwiazdę, a z postaci przez niego odgrywanej coś, co wydaje się widzowi prawdziwe. Tak genialna jest nasza dzisiejsza solenizantka czy potrafi jedynie inteligentnie maskować swój brak talentu?
5. Mason, Snowpiercer: Arka przyszłości (2013), Joon-ho Bong
Wbrew temu, co twierdzi o sobie Tilda, odegranie postaci charakterystycznej i drugoplanowej wychodzi jej niesamowicie. Kiedy jednak bliżej przyjrzymy się Mason, prawej ręce szefa pociągu, Wilforda, zobaczymy aktorkę, która za wszelką cenę chce zawłaszczyć sobie każdą graną przez siebie scenę. Jest zatem coś prawdziwego w tym sprinterskim podejściu do ról, jak je opisuje Swinton. Krwiożercza propagandystka, Mason, wydaje się agresywna, pozbawiona płci i niesamowicie skoncentrowana na zadaniu utrzymania za wszelką cenę społecznych podziałów w Arce przyszłości. Wcielająca się w nią Tilda Swinton gra bardzo ekstrawertycznie i agresywnie. Czasem wydaje się nieco przerysowana, niekiedy zupełnie bezzasadnie, przez to postać Mason odrobinę traci na dramatyzmie. Może na tym właśnie polega ten wyścig z czasem naszej solenizantki – zagrać szybko, tanio, poudawać, zwodzić, by wreszcie zamknąć zdjęcia i odfajkować robotę. Ta metoda ma sens, kiedy gra się główną rolę, lecz w przypadku Snowpiercera okazała się zwodnicza. Ma to jednak tylko znaczenie formalne. Rola Mason jest piąta z tych najlepszych przecież.
4. Eve, Tylko kochankowie przeżyją (2013), Jim Jarmusch
Podobne wpisy
Pozostaje dla mnie kwestią wciąż otwartą, czy Jarmusch ma faktycznie nietuzinkowy talent, czy może to widzowie bardzo chcą zobaczyć w jego filmach cośkolwiek więcej niż egzystencjalne przegadanie. Zwłaszcza w przypadku kwestii wampirycznych powraca ta moja wątpliwość. Mądra wizualizacja egzystencjalizmu w wydaniu nieco fantastycznym (wampirów raczej nie spotkamy w knajpie obok) wymaga odejścia od patetycznego tonu i intelektualnie moralizatorskich treści. Jarmusch utopiłby się w tym formalnym przeintelektualizowaniu, gdyby nie właśnie Tilda Swinton. Z jednej strony aktorka poddała się panującej na planie emfazie i przejaskrawieniu. Z drugiej odegrała je „po swojemu”, a więc ze sprinterskim zacięciem. Dodatkowo jej przedziwna uroda położona gdzieś w wyjątkowym dla płciowości miejscu, a zatem pomiędzy raptowną męskością a gładkim i wydelikaconym szykiem kobiecości, tak niesamowicie angażuje zmysł wzroku, że całe to dojmujące Jarmuschowskie nadęcie zostaje uśmierzone. Tilda jest więc zastrzykiem znieczulenia dla całego filmu. Idealnie wpasowuje się w scenografię, plastyczne światło i doskonałe zdjęcia. Na drodze do zachwytu stoi jednak bardzo hermetycznie zaprezentowana filozofia egzystencjalizmu w ujęciu wampirycznego Kierkegaarda.