search
REKLAMA
Seriale TV

KIDDING – SEZON 2. Świat nie lubi dobrych ludzi

Dawid Konieczka

10 marca 2020

REKLAMA

„Rzeczywistość zwykle jest rozczarowująca” – ten cytat z pewnego szalenie popularnego blockbustera pasuje jak ulał do Kidding, a mówiąc precyzyjniej, tego, z czym zmaga się Jeff Pickles. Już w pierwszym sezonie serialu Dave’a Holsteina dobroduszny gospodarz legendarnego programu telewizyjnego dla dzieci boleśnie przekonywał się, jak wiele kłód życie potrafi rzucać pod nogi. Bycie dobrym jest niesamowicie trudne, a grany przez Jima Carreya bohater nie mógł się z tym pogodzić. Nie tak dawno cały świat zachwycał się filmem o facecie, którego bezduszne społeczeństwo doprowadza do kompletnego szaleństwa, czyniąc z niego mordercę. Drugi sezon Kidding pokazuje, co się stanie, gdy wrażliwy, społecznie nieprzystosowany człowiek jednak nie wybuchnie i mimo że raz po raz dostaje od losu w twarz, na przekór wszystkiemu i wszystkim wciąż będzie robił to, co uważa za słuszne. A jednocześnie będzie się uczył, jak w całym tym egzystencjalnym bałaganie znaleźć spokój.

Pana Picklesa zdążyliśmy już poznać w pierwszym sezonie jako kogoś, kto jest jednocześnie dzieckiem i dorosłym. Z jednej strony to mężczyzna w średnim wieku z domem, rodziną i stabilną pracą, z drugiej zaś jest on człowiekiem niezwykle naiwnym, odznaczającym się wręcz dziecięcą niewinnością i prostodusznością. Jeff patrzy na świat i ludzi z otwartością oraz życzliwością, ale jak zdążył się przekonać, życie nie jest usłane różami i raz po raz tłucze mu kolejne pary jego różowych okularów. W poprzedniej odsłonie Kidding w panu Picklesie zaczynało coś pękać, w jego wnętrzu kotłowało się rozczarowanie, gniew, a przede wszystkim brak zgody na rozpad rodziny. Ostatecznie polała się nawet krew, a Jeff był na najlepszej drodze, by zupełnie się załamać. Tymczasem drugi sezon pokazuje bohatera stopniowo uświadamiającego sobie, że jego świat, który właśnie się wali, nie może zostać sklejony magicznym klejem. I nie ma w tym nic złego, bo na jego gruzach powstanie nowy.

Jim Carrey w serialu Kidding

Drugi sezon Kidding nie jest już rozdarty pomiędzy tym, czy pozwolić Picklesowi wybuchnąć, a tym, czy utrzymywać go w jego iluzji, że tak naprawdę wszystko się ułoży i będzie dobrze. Jeff wciąż nie może sobie do końca poradzić z faktem, że jego żona Jill (Judy Greer) chce założyć nową rodzinę, a prowadzony przez niego program dla dzieci zaczyna powodować mnóstwo problemów, których nigdy by się nie spodziewał. Niemniej jednak Pickles nie pogrąża się już w marazmie ani frustracji, lecz próbuje wziąć sprawy w swoje ręce i pogodzić się z rozpadem rodziny oraz jego Puppet Time. Dzięki temu Kidding odnajduje wreszcie kierunek, w którym chce zmierzać, czego często brakowało w pierwszym sezonie. Jeff przestaje się miotać między niepokojącym szaleństwem, a byciem ostoją spokoju i moralności. Zyskuje jeden cel — by robić to, co rzeczywiście jest słuszne, a przy tym dostosować się do trudów życia, bez przesadnych kompromisów. Bohater nie chce już być dziwnym facetem, który użala się nad sobą i myśli tylko o tym, jak to kiedyś było.

Czy przez to Kidding staje się na wskroś zwyczajną i nieciekawą opowieścią o radzeniu sobie z problemami w życiu? Na szczęście nie, bo całość nadal składa się z zaskakujących fabularnych wolt, doskonale współgrających z wymową całego drugiego sezonu. Bo kiedy wydaje się, że pan Pickles nareszcie rozwiązuje jakiś kłopot, z czymś się godzi albo wpada na pomysł, który musi popchnąć fabułę ku szczęśliwemu zakończeniu, życie podcina skrzydła w najmniej oczekiwany sposób. Jeff raz po raz na własnej skórze przekonuje się, że dobre chęci i determinacja to nie wszystko, by uczynić świat lepszym.

Judy Greer i Jim Carrey w serialu Kidding

Fakt, niektóre z jego posunięć są oderwane od rzeczywistości i co najmniej kontrowersyjne, jak seria lalek, za pośrednictwem których dzieci z całego świata mogą komunikować się ze swoim idolem. Gospodarz The Puppet Time nie zraża się jednak i chociaż kolejne chybione pomysły pokazują mu, jak skomplikowany, a zwykle po prostu bezlitosny jest świat, on chce zadbać o przetrwanie czegoś, co uważa za zupełnie normalne — dobro. Bo czy za normalne może uznać to, że najlepszym przyjacielem jego siostrzenicy (w tej roli kapitalna Juliet Morris) jest wielka siekiera? Albo to, że jego odpowiednik z filipińskiej telewizji zostaje zamordowany za samo poruszenie tematu rozwodu? Albo że jego kukiełkowi przyjaciele, którzy mieli uczyć i bawić dzieci, występują w reklamach luksusowych samochodów, pigułek „dzień po” i kredytów hipotecznych? Jeff mówi: „nie”. Posługując się cytatem z jakże popularnego ostatnimi czasy Wiedźmina: „Paskudny otacza nas świat. (…) Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Dobra nam trzeba”.

Mimo wszystko drugi sezon Kidding nie jest serialem doskonałym, bo wady z pierwszej części wciąż pobrzmiewają. Na wspomniane już zwroty fabularne można patrzeć dwojako, bo świetnie współgrają z obrazem relacji pana Picklesa ze światem, ale niejednokrotnie potrafią wywołać wrażenie twórczej niekonsekwencji i delikatnego krążenia opowieści w kółko. Ponadto twórcom wciąż sprawia problem prowadzenie ciekawych wątków pobocznych. Znacznie lepiej napisano postać siostry Jeffa, Deirdre (Catherine Keener), która wyrasta tutaj niemalże na drugą protagonistkę, ale Holstein i spółka zdają się nie mieć pomysłu na to, co zrobić z jego synem Willem (Cole Allen) i ojcem Sebem (Frank Langella). Chociaż ostatecznie obaj zostają podpięci do tematu godzenia się z przeszłością, to przez większość czasu stanowią mało ciekawy dodatek do głównej opowieści.

Jim Carrey w serialu Kidding

Bez większych zmian w pozytywnym sensie pozostaje za to realizacja, a także role aktorskie. Miejsce niezwykle imponującej sceny nakręconej na jednym ujęciu zajmują dwa wspaniale zainscenizowane odcinki musicalowe, z których jeden nosi niezwykle silne piętno artystyczne Michela Gondry’ego, a rewelacyjne sekwencje otwierające poszczególne epizody niemal zawsze miło zaskakują. Jim Carrey zaś kontynuuje jedną z najlepszych ról w całej swojej karierze i chociaż tym razem Pickles jest nieco mniej niejednoznaczny, jego wybuchową i zagubioną część na ekranie niejako przejmuje Catherine Keener, której nareszcie pozwolono w pełni rozwinąć skrzydła.

Drugi sezon Kidding kończy się w absolutnie doskonały sposób. Jeff nie jest już dorosłym facetem, który chce przyjaźnić się z małymi dziećmi, niepoświęcającym wystarczającej ilości czasu swoim najbliższym. Nie drąży w przeszłości i nie ucieka od uczuć, które go wyniszczają. Nie stara się za wszelką cenę naprawić świata, który nie działa tak, jak by chciał. Pozostaje sobą, ale od teraz w najlepszej możliwej wersji. Finał serialu Dave’a Holsteina (a konkretnie dwa ostatnie odcinki) jest niezwykle poruszającą, fantastyczne zrealizowaną konkluzją opowieści, która może w tym momencie się zakończyć. Wyniki oglądalności nie sugerują zresztą kolejnej odsłony i mam nadzieję, że jej nie ujrzymy. Picklesowie wiedzą już, jak sobie poradzić.

Dawid Konieczka

Dawid Konieczka

W kinie szuka przede wszystkim kreatywności, wieloznaczności i autentycznych emocji, oglądając praktycznie wszystko, co wpadnie mu w ręce. Darzy szczególną sympatią filmy irańskie, science fiction i te, które mówią coś więcej o człowieku. Poza filmami poświęca czas na inną, mniej docenioną sztukę gier wideo, szuka fascynujących książek, ogląda piłkę nożną, nie wyrasta z miłości do paleontologii i zastanawia się, dlaczego świat jest tak dziwny. Próbuje wprowadzać do swojego życia szczyptę ekologii, garść filozofii i jeszcze więcej psychologii.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA