search
REKLAMA
Zestawienie

Katastroficzne SCIENCE FICTION – 6 scen masowej DESTRUKCJI od Rolanda Emmericha

W jaki sposób Roland Emmerich dokonywał dzieła zniszczenia świata w swoich filmach science fiction?

Rafał Donica

11 kwietnia 2023

REKLAMA

Niektórzy twórcy będą się nam już zawsze kojarzyć z jednym tylko gatunkiem kina, choćby zrobili multum filmów innego rodzaju. Nieważne, że Emmerich ma na swoim koncie obrazy historyczne (Patriota, 10,000 BC), akcyjniaki science fiction i zwyczajne (Gwiezdne wrota, Uniwersalny żołnierz, Świat w płomieniach), filmy wojenne (Midway) czy nawet kameralne dramaty (Anonimus). Twórca Dnia Niepodległości, od którego to hitu zaczęła się zresztą przygoda Emmericha z rozwalaniem planety Ziemia i masowym dręczeniem jej ludności, kojarzy się nam przede wszystkim jako król zniszczenia, zagłady i końca świata (nie mylić z mistrzem destrukcji – Michaelem Bayem).

Gdyby twórca 2012 i Pojutrza uczęszczał na spotkania anonimowych reżyserów kina burzonego, przedstawiałby się zapewne w mniej więcej taki sposób: „Cześć, jestem Roland, nie rozwalam od półtora roku…”. Filmowy destruktor na niemal kosmiczną skalę, który ma na swoim koncie jak dotąd 6 filmów katastroficznych, niemal komiksowo przekombinowanym obrazkiem pt. Moonfall z 2022 roku doszedł w tym temacie do przysłowiowej ściany. Film okazał się spektakularną klapą finansową (przy budżecie 150 mln dolarów zarobił niecałe 70), został zjechany przez krytyków i odrzucony przez widzów, dla których tak idiotyczna fabuła, mimo świetnych efektów, okazała się niestrawna. Dodając do tego równie wielką klapę finansową i niskie oceny od widzów i krytyków dla Dnia Niepodległości: Odrodzenia, można śmiało domniemywać, że może to być koniec przygody Emmericha z tego rodzaju widowiskami. Jak czarno na białym pokazuje bowiem negatywny odbiór widzów i nędzny box office, wszyscy mają już dość zalewanego Nowego Jorku, przewracania Statuy Wolności czy niszczenia budynku Chryslera, którego „wyburzanie” albo zdewastowane resztki widać bodaj we wszystkich filmach niemieckiego reżysera. Nadeszła więc idealna pora na podsumowanie katastroficznego (czy też może katastrofalnego) etapu kariery Rolanda Emmericha. Przed Wami subiektywny ranking najlepszych scen destrukcji, jakie wyszły spod ręki tego, jakby nie patrzeć, sprawnego filmowego rzemieślnika.

6. „GODZILLA” (1998)

To chyba najmniej destrukcyjny film spośród tutaj zebranych, albowiem nie mamy tu do czynienia z niszczycielskimi siłami natury ani z inwazją kosmitów, a  zaledwie z jedną przerośniętą jaszczurką. Nie oznacza to jednak, że Godzilla nie potrafi napsuć budynków i krwi włodarzom miasta i walczącym z nią wojskowym. Jako reprezentanta tego filmu wybrałem sekwencję przerwanego posiłku gada i ucieczki przed (a potem pogonią za) eskadrą śmigłowców AH-64 Apache. Jest tu deptanie czołgów, zianie ogniem, przebijanie się potwora przez budynki, strącanie i miażdżenie śmigłowców paszczowo, w końcu pada też wspomniany we wstępniaku budynek Chryslera, ale z rąk pilotów Apache’a, żeby nie było na Godzillę. Jak to u Emmericha, jest widowiskowo, ale głupio i naiwnie, np. śmigłowce śmigają za Godzillą między budynkami mieszkalnymi, radośnie prując ogniem karabinowym ludziom po oknach, i to w nocy, kiedy pewnie spali. Wszystko to jednak nakręcone zostało z pomysłem i werwą, przez staroszkolne połączenie miniatur, efektów fizycznych i CGI. Film powstawał w momencie przejściowym, bo w chwili umierania tradycyjnych efektów fizycznych, a moment przed całkowitą ekspansją efektów komputerowych. I to był jak dla mnie najpiękniejszy czas dla kina, na który załapała się jeszcze choćby trylogia Władcy Pierścieni Petera Jacksona. Potem już wszystko poszło w 100% w pozbawione duszy CGI i chyba tylko Nolan jeszcze udowadnia, że filmy mogą ŚWIETNIE WYGLĄDAĆ, jeśli CGI umiejętnie uzupełni się efektami praktycznymi.

5. „POJUTRZE” (2004)

Scena-wizytówka filmu, czyli zalanie Nowego Jorku (to bodaj najczęściej niszczone przez Emmericha amerykańskie miasto) i Statuy Wolności przez wysokie, że o ja pierdolę, tsunami. Mimo blisko 20 lat na karku sekwencja komputerowa wielkiej wody zbliżającej się, wdzierającej do miasta i rozlewającej się po ulicach (widok od góry), wciąż trzyma się nieźle i robi spektakularne wrażenie. Nieco gorzej, tzn. sztuczniej, sytuacja przedstawia się w ujęciach z kaskaderami / aktorami i nałożonymi za ich plecami efektami wizualnymi, aż dziw bierze, że u takiego specjalisty od wizualnej strony filmów, jakim jest Emmerich, można zobaczyć tak niedopracowany green screen. Ogólnie jednak jako całość – czyli połączenie CGI, efektów praktycznych, miniatur, modeli pojazdów i kaskaderów uciekających przed wodą – sekwencja zalania Wielkiego Jabłka wciąż wstydu nie przynosi, a w roku premiery naprawdę kopała tyłki.

4. „DZIEŃ NIEPODLEGŁOŚCI: ODRODZENIE” (2016)

Oj nie udał się sequel Dnia Niepodległości, choć z niewiadomych powodów pozostaje moim guilty pleasure. Udziału odmówił Will Smith, niekwestionowany koń pociągowy oryginału z 1996 roku, a zmarnowany Bill Pullman i uroczy Jeff Goldblum nie dali rady pociągnąć tego wozu sami. Przede wszystkim jednak zawinił scenariusz i nowi bohaterowie, których natłok nie zdołał przysłonić ich nijakości. Co by jednak o Dniu Niepodległości: Odrodzeniu nie mówić, należy oddać mu sprawiedliwość, że efekty ma na światowym, czy też kosmicznym, poziomie. Lądowanie ogromnego statku najeźdźców na naszej matce Ziemi to prawdziwa wizualna uczta i CGI na sterydach. Posiadający własną grawitację pojazd kosmitów sprawia, że wszystko z powierzchni naszej planety się podrywa, i tak w powietrzu wirują ludzie, budynki, samoloty, statki i inne konstrukcje lądowe i nawodne. Jak już nadmieniłem, nie idzie za tym dramaturgia czy w ogóle jakieś nasze większe zainteresowanie tym, co oglądamy, ale jako piękny obrazek, lądowanie obcych, jak to mawiał Porucznik Borewicz w parodii, „Się nadaje”.

3. „MOONFALL” (2022)

Roland Emmerich z filmu na film dostarczał widzom coraz lepszych wizualnych doznań… radośnie zjeżdżając po równi pochyłej, jeśli chodzi o merytoryczną ich zawartość. Jednocześnie przy kolejnych tytułach wspinał się na coraz wyższe szczyty absurdu i fabularnej żenady. Jego Moonfall to już całkowity odlot i totalny rozjazd między powodującymi opad szczęki efektami specjalnymi a, przyprawiającym o znane z Nagiej broni 33 i 1/3 pacnięcie się w czoło, nonsensem goniącym nonsens w scenariuszu. Odstawiając jednak fabularną mieliznę, kiepskich i/lub irytujących bohaterów oraz idiotyczny punkt wyjściowy (Księżyc jako megakonstrukcja) na bok, należy przyznać, że wszystkie sekwencje, w których Księżyc zalicza coraz bliższe spotkania z naszą planetą, są wykonane po mistrzowsku i piekielnie cieszą oko. Jako reprezentanta filmu wybrałem zbliżającą się do przylądka Canaveral gigantyczną falę grawitacyjną niosącą za sobą hekto, co ja mówię… jakieś pierdolitry wody oraz start wahadłowca naszych bohaterów w ostatniej chwili w ucieczce przed nią. I co z tego, że wszystko dokoła jest w tym filmie głupie, niemożliwe i infantylne, dla mnie ta scena to istna petarda i przepraszał za to nie będę. No dobra, sorry.

2. „2012” (2009)

Pamiętam, jak przed premierą kinową 2012 Emmerich wypuścił do sieci całą sekwencję przedzierania się limuzyną przez miasto nękane zapadającymi się płytami tektonicznymi. Ależ ja sobie wtedy naostrzyłem zęby na cały film. Jak się miało okazać, poza wybuchem wulkanu w Yellowstone i spektakularnym startem antonowa, była to jedna z trzech wielkich atrakcji filmu, a reszta, zwłaszcza rozczarowujący finał z arkami radośnie bujanymi po wodzie z lewa na prawo – jak kuźwa na weselu za stołami podczas śpiewania Do zielonego… aha ha… do zielonego! – przyprawiała o ziew z nudów. No dobra, jeszcze moment, w którym prezydent USA dostał lotniskowcem w twarz, był całkiem niezły. Ale wracając do najlepszej dla mnie sekwencji-wizytówki filmu, to jest to właśnie wspomniany szaleńczy rajd limuzyną wśród rozpadającego się miasta, poprzedzony słowami fejkowego gubernatora Schwarzeneggera w TV, że już nie należy się tych płyt tektonicznych obawiać, bo są w odwrocie. Reasumując, jest tu dramaturgia, bo martwimy się o całkiem spoko bohaterów, jest widowiskowo, spektakularnie, emocjonująco i z odpowiednią dawką humoru (toczący się gigantyczny donut czy oblanie auta szambem).

1. „DZIEŃ NIEPODLEGŁOŚCI” (1996)

Ten kosmiczny blockbuster sprzed ponad ćwierć wieku (!) z kapitalną obsadą (Will Smith, Jeff Goldblum, Bill Pullman, Randy Quaid) powinien stać w Międzynarodowym Biurze Miar i Wag jako przykład idealnie dobranych proporcji sprawnie poprowadzonej fabuły, świetnych bohaterów, kapitalnych efektów wizualnych (jedyny Oscar techniczny dla filmu Emmericha) oraz humoru i luzu unoszącego się nad całym widowiskiem. Myślę, że doskonale wiecie, jaką scenę wybrałem do reprezentowania Dnia Niepodległości. Oczywiście jest to pierwsze uderzenie kosmitów, czyli wysadzenie w powietrze miniaturowych budynków i pojazdów, słowem stara dobra pirotechnika i efekty fizyczne (niestety dziś widać wyraźnie, że obracający się w powietrzu wóz strażacki to zabawka), których aż 80% (a zaledwie 20% CGI) wypełnia najlepszą produkcję Emmericha. Promienie opadające ze statków kosmicznych na szczyty drapaczy chmur w Nowym Jorku i Biały Dom w Waszyngtonie (był to gipsowy model) i rozwalające się w kuli ognia budynki do dziś robią kapitalne wrażenie. Tak się kiedyś łączyło efekty komputerowe z prawdziwymi eksplozjami na planie, miniaturami i modelami pojazdów. Dziś nawet eksplozje w wielu produkcjach są często robione w CGI, dla ograniczenia kosztów i czasu produkcji, co przekłada się wprost na mizerny efekt na ekranie.

Rafał Donica

Rafał Donica

Od chwili obejrzenia "Łowcy androidów” pasjonat kina (uwielbia "Akirę”, "Drive”, "Ucieczkę z Nowego Jorku", "Północ, północny zachód", i niedocenioną "Nienawistną ósemkę”). Wielbiciel Szekspira, Lema i literatury rosyjskiej (Bułhakow, Tołstoj i Dostojewski ponad wszystko). Ukończył studia w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie na kierunku realizacji filmowo-telewizyjnej. Autor książki "Frankenstein 100 lat w kinie". Założyciel, i w latach 1999 – 2012 redaktor naczelny portalu FILM.ORG.PL. Współpracownik miesięczników CINEMA oraz FILM, publikował w Newsweek Polska, CKM i kwartalniku LŚNIENIE. Od 2016 roku zawodowo zajmuje się fotografią reportażową.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/