Już 25 lat MICHAEL BAY ratuje świat. Filmografia MISTRZA DESTRUKCJI na równi pochyłej
Operatorzy, montażyści, scenarzyści, kompozytorzy i aktorzy w filmach Michaela Baya
Michael Bay, choć niemal do każdego filmu zatrudnia innego operatora, często sam staje za kamerą, jak widać po fotkach z planu. Oprócz Bad Boys, Armageddonu i Transformers: Ostatniego rycerza Bay widnieje w IMDb jako “Camera Operator – Uncredited” na liście płac wszystkich swoich filmów. Zrozumiałe jest zatem, że mimo współpracy aż z dziewięcioma różnymi operatorami wszystkie jego 14 filmów – pomimo zupełnie różnych fabuł, miejsca i/lub czasu wydarzeń – są do siebie bliźniaczo podobne w sposobie kadrowania i prowadzenia kamery oraz operowania światłem. Po trzy filmy Michael Bay nakręcił z następującymi autorami zdjęć: Johnem Schwartzmanem (Twierdza, Armageddon, Pearl Harbor) i Amirem Mokrim (Bad Boys 2, Transformers 3, Transformers: Wiek zagłady), przy dwóch pracował z Benem Seresinem (Transformers: Zemsta Upadłych, Sztanga i cash).
Z pozostałymi autorami zdjęć współpracował jednorazowo (Howard Atherton – Bad Boys, Mitchell Amundsen – Transformers, Mauro Fiore – Wyspa, Dion Beebe – 13 godzin. Tajna misja w Benghazi, Jonathan Sela – Transformers: Ostatni rycerz, Bojan Buzelli – 6 Underground). Reasumując, Michael Bay zmieniał operatorów jak rękawiczki. Ja osobiście nie dostrzegam tu żadnego klucza – nawet przez bardzo spójną wizualnie serię Transformers przewijali się różni operatorzy. Nie ma co się zagłębiać w temat, gdyż, jak już pisałem, nieważne, kto stał za kamerą – i tak wszystkie filmy Michaela Baya wyglądają, jakby wyszły spod jednej ręki: Michaela Baya.
Podobnie ma się rzecz z montażem, bo przy 14 filmach Bay współpracował aż z 18 (!) montażystami. Niektórzy z nich pracowali z Bayem wielokrotnie, inni tylko przy pojedynczych projektach. Wyspę oraz Sztangę i Cash montowało dwóch montażystów, po czterech pracowało przy Pearl Harbor i Zemście Upadłych, a pozostałe filmy Michaela Baya montowane były przez trzyosobowe ekipy. Tylko dwa pierwsze filmy (jak się z biegiem lat okazało – najlepsze) zostały zmontowane przez jednego (!) montażystę – Bad Boys przez Christiana Wagnera, a Twierdza przez Richarda Francisa-Bruce’a. Im gorsze się okazywały i im mniej czytelnie były zmontowane kolejne filmy Baya, tym więcej osób za montażem stało – rekordzistą jest Ostatni rycerz montowany aż przez sześć osób. Aż ciśnie się na usta dowcip: “Ilu montażystów potrzeba, żeby zrobić najgorzej zmontowany film Michaela Baya?”. Sumując (z pominięciem powtarzających się 18 nazwisk), przy 14 filmach Michaela Baya pracowało łącznie – uwaga – 41 montażystów. Może tu kryje się wyjaśnienie tego, dlaczego są one tak gęsto cięte i opowiadają historie często w tak chaotyczny, pospieszny sposób. Po prostu każdy z montażystów chciał choć kilka razy ciapnąć nożyczkami, a że przy jednym stole montażowym było ich zawsze tak wielu, wychodziło, co wychodziło, czyli częstokroć wizualna sieczka.
A co ze scenarzystami? Tu sytuacja jest równie ciekawa. Wydawać by się mogło, że filmy o tak mało skomplikowanych fabułach wymagały pracy co najwyżej jednego scenarzysty, a w przypadku takich “perełek” jak Ostatni rycerz czy 6 Underground scenarzysta w ogóle nie był zatrudniony, tylko nakręcono trochę randomowych scenek i dialogów sprzedanych następnie jako filmy fabularne. Prawda jest zgoła inna, bo zaledwie trzy filmy Michaela Baya zostały napisane przed jednego scenarzystę (Pearl Harbor, Transformers 3, Transformers: Wiek zagłady), po dwóch scenarzystów stało za skryptami 13 godzin. Tajnej misji w Benghazi i 6 Underground, a po trzech autorów głowiło się nad scenariuszami Transformers: Zemsty Upadłych oraz Sztangi i cashu. Cztery nazwiska pojawiają się przy skryptach do Bad Boys i Wyspy, aż pięciu scenarzystów wymyślało Twierdzę (tu akurat przyniosło to świetny skutek) oraz Bad Boys 2 (tu nie) i Transformers. Za prosty jak drut scenariusz Armageddonu odpowiadało aż sześć osób, zaś absolutnym rekordzistą pozostaje Transformers: Ostatni rycerz, którego skrypt (chyba kredkami świecowymi) pisało siedem osób, co daje najgorszy stosunek liczby scenarzystów do jakości scenariusza. Dla porównania napiszę tylko, że scenariusze (nagrodzone Oscarami!) do takich filmów jak Żądło, Chinatown czy Między słowami były dziełem zaledwie jednego autora, a pod genialnymi i również nagrodzonymi Oscarem skryptami do Obywatela Kane’a, Pulp Fiction czy Parasite podpisały się zaledwie dwie osoby.
Na polu muzyki jest u Michaela Baya tradycyjnie, czyli jeden film – jeden kompozytor (z wyjątkiem Twierdzy, do której ścieżkę dźwiękową skomponowali Hans Zimmer i Nick Glennie-Smith). Hans Zimmer współpracował z Bayem jeszcze raz, przy Pearl Harbor. Przy dwóch filmach Baya pracowali: Trevor Rabin (Armageddon i Bad Boys 2) oraz Lorne Balfe (13 godzin. Tajna misja w Benghazi i 6 Underground). Zaledwie jednorazową współpracę z reżyserem nawiązał Mark Mancina (Bad Boys). Za nadwornego kompozytora Michaela Baya możemy śmiało uznać Steve’a Jablonsky’ego, który napisał muzykę aż do siedmiu filmów: Wyspy, wszystkich odsłon Transformers oraz Sztangi i cashu.
Michael Bay przywiązuje się do aktorów, z wieloma z nich współpracował bowiem przy kilku projektach. Po dwa występy w filmach Mistrza Destrukcji mają na swoim koncie m.in.: Will Smith, Martin Lawrence, Joe Pantoliano, Ed Harris, Ben Affleck, Jon Voight, Michael Clarke Duncan, Michael Shannon, Megan Fox, Steve Buscemi, Ken Jeong oraz Stanley Tucci. Trzykrotnie współpracowali z nim: Mark Wahlberg, Shia LaBeouf, Peter Stormare i Tyrese Gibson. Cztery występy w filmach Baya zaliczyli John Turturro i Josh Duhamel. Rekordzistą pozostaje… Peter Cullen, który pięciokrotnie podkładał głos pod Optimusa Prime’a. Ale żeby nie było zbyt miło, należy też wspomnieć, że większość aktorów, z którymi współpracował Bay, zostało przez niego wprowadzonych na minę w postaci nominacji do Złotej Maliny. Lista wstydu zawiera aż 18 nazwisk: Bruce Willis, Jon Voight, Ben Affleck (dwukrotnie), Liv Tyler, Kate Beckinsale, Josh Hartnett, Shia LaBeouf (jako część duetu), Megan Fox, Rosie Huntington-Whiteley, Ken Jeong, Julie White, Josh Duhamel, Patrick Dempsey, Nicola Peltz, Peter Cullen, Mark Wahlberg, Laura Haddock, Anthony Hopkins.
I tak dotarliśmy do końca artykułu poświęconego jednemu z najbardziej pracowitych i konsekwentnych reżyserów ostatnich lat. Młody, ambitny filmowiec, który zaczynał od stażu na planie Poszukiwaczy zaginionej Arki u Stevena Spielberga i George’a Lucasa, nosząc za nimi storyboardy, dzięki dobremu oku i smykałce do kreowania ładnych kadrów wyrobił sobie nazwisko, kręcąc świetne reklamy i wideoklipy, aby kilkanaście lat później stać się nieco zapatrzonym we własne ego człowiekiem demolką, królem katastrof, panem i władcą wysokobudżetowych planów filmowych oraz jednym z najbardziej widowiskowych i kasowych reżyserów wszech czasów. Jest też prężnym producentem, który stoi m.in. za remake’ami Autostopowicza i Koszmaru z ulicy Wiązów oraz Nocą oczyszczenia, nową odsłoną Wojowniczych żółwi ninja, Cichym miejscem, Bumblebee i serialem Jack Ryan. Mimo że jako reżyser w ostatnich latach bardzo zaniżył poziom swoich filmów, wciąż mam nadzieję, że się opamięta, zwolni tempo, pomyśli nad dobrym scenariuszem i rzetelnym prowadzeniem aktorów (a nie w kierunku Złotych Malin), a nam znów będzie dane obejrzeć film Michaela Baya o jakości Twierdzy, pierwszego Bad Boys czy choćby Armageddonu. Wciąż umie robić dobre kino, co udowodnił przecież obrazem 13 godzin. Tajna misja w Benghazi, nakręconym między dwoma paździerzami (Wiekiem zagłady i Ostatnim rycerzem). Może też uda mu się w końcu zrobić naprawdę zabawną komedię, bez sucharów czy żartów, które trzeba puentować cięciem montażowym, bo nikt się nie śmieje. Michael Bay zdaje się mieć dystans do swojej osoby oraz przynajmniej śladowe ilości poczucia humoru (a jak nie, to zawsze może je sobie kupić, jak ten paker w Armageddonie szyję). Wszak w jednej z wyreżyserowanych przez siebie reklam wystąpił osobiście, wysadzając w powietrze różne przedmioty, a gdy na ekranie pojawił się słynny fragment Transformers z Decepticonem rozwalającym autobus, Mistrz Destrukcji zwrócił się wprost do kamery, kwitując ujęcie krótkim: “Hmm… Genius!”.