search
REKLAMA
Zestawienie

Już 25 lat MICHAEL BAY ratuje świat. Filmografia MISTRZA DESTRUKCJI na równi pochyłej

Rafał Donica

7 kwietnia 2020

REKLAMA

BAD BOYS (1995) – 7/10

Spektakularnym debiutem kinowym Michael Bay przebojowo wdarł się do pierwszej ligi Hollywood. Jednocześnie wypromował gwiazdę Willa Smitha, który w Bad Boys pojawił się jako debiutant w filmie kinowym, wymieniony wówczas na liście płac na miejscu drugim, po Martinie Lawrensie. Bad Boys to buddy cop movie w najlepszym stylu, przejmujące pałeczkę po takich pamiętnych duetach policyjnych jak Nick Nolte i Eddie Murphy (dwie odsłony 48 godzin Waltera Hilla) oraz Mel Gibson i Danny Glover (4 części Zabójczej broni Richarda Donnera). Już prolog debiutu Michaela Baya zawiera wszystkie elementy składające się na jego charakterystyczny styl (okej, nie ma eksplozji), bo jest tu charakterystyczna kolorystyka, filmowanie o wschodzie słońca, ukazany na dynamicznie zmontowanych ujęciach szybki i drogi samochód, wreszcie piękna kobieta idąca w slow-motion oraz dialogi balansujące między “zabawne” a “co poeta miał na myśli”.

Abstrahując od autorskiego stylu Baya, który nie pozwala dziś pomylić jego filmów z żadnymi innymi, w trakcie seansu rzuca się w oczy i uszy, że podobny sposób prowadzenia narracji, kamery czy montażu widzieliśmy już wcześniej w innych filmach ze stajni producenckiej Dona Simpsona i Jerry’ego Bruckheimera, bo choćby w Prawdziwym romansie, Top Gun i Gliniarzu z Beverly Hills 2. Można więc śmiało zaryzykować stwierdzenie, że Michael Bay dość mocno inspirował się stylem klasyka kina akcji – Tony’ego Scotta.

O sukcesie filmu zadecydowała w dużym stopniu wyczuwalna dobra energia między Lawrence’em i Smithem. Oprócz tego świetny soundtrack Marka Manciny oraz zdjęcia cieszące oczy (stały element nawet w najgorszych filmach Baya), dynamiczna akcja, całkiem znośny humor, wyrazisty czarny charakter (Tcheky Karyo na właściwym miejscu), cięte dialogi i doskonały mariaż sensacji z komedią omyłek. Partnerująca złym chłopcom urocza i urodziwa Tea Leoni nie była tylko pięknością do uratowania, ale ramię w ramię z głównymi bohaterami brała czynny udział w akcji. Postaci kobiece, mocno zaznaczające swoją obecność w fabule i stojące w centrum wydarzeń, aczkolwiek zawsze na drugim planie, będą zresztą stałym elementem niemal wszystkich filmów Baya. Postaci kobiece będą epizodyczne jedynie w Sztandze i cashu oraz 13 godzinach. Tajnej misji w Benghazi – z racji oparcia scenariuszy na wydarzeniach autentycznych, w których kobiety po prostu żadnej znaczącej roli nie odgrywały.

Kto pamięta lata 90., ten wie, że promująca film piosenka Diany King Shy Guy rozbrzmiewała w 1995 roku w telewizji i radiu niemal w pętli, a towarzyszący jej teledysk z fragmentami filmu – a szczególnie tym, w którym Will Smith pociesznie kręcił głową za poruszającą się w rytm muzyki damską stopą w obcasie – skutecznie zaostrzały apetyt na kawał świetnego kina rozrywkowego. Bad Boys, jak na reżyserski debiut, okazało się ogromnym sukcesem finansowym – przy budżecie zaledwie 19 milionów zarobił w kinach 141 milionów. W 2018 roku film zajął bardzo wysokie 9. miejsce w organizowanym na łamach FILM.ORG.PL Rankingu najlepszych filmów akcji. No i właśnie w tym filmie mieliśmy okazję zobaczyć po raz pierwszy autorski stempel reżysera, czyli scenę w slow-motion, z kamerą z obiektywem długoogniskowym (dla zawężenia i zdynamizowania ruchu tła) filmującą bohaterów Willa Smitha i Martina Lawrence’a spoconych i zmęczonych pościgiem, obracając się wokół nich, kadrując nieco od dołu – taki hero shot po dobrze wykonanej akcji. Podobne ujęcie będziemy widzieć m.in. w Twierdzy (Nicolas Cage) oraz w Sztandze i cashu (Dwayne Johnson).

I kilka ciekawostek:

– Do głównych ról pierwotnie przymierzani byli Eddie Murphy i Wesley Snipes.
– Michael Bay był tak zachwycony Miami, że zainwestował tam w nieruchomości.
– Miami będzie też miejscem akcji Bad Boys II (2003) i Sztandze i cashu (2013).
Bad Boys to najtańszy z filmów Michaela Baya, z budżetem zaledwie 19 milionów dolarów.

TWIERDZA (1996) 9/10

To pierwszy film reżysera, w którym ratuje świat – no, może jeszcze nie cały, ale już na całkiem dużą skalę, bo zagrożone bronią chemiczną jest całe San Francisco. Do dziś to powszechnie najwyżej oceniany film Michaela Baya (7,4/10 na IMDb, 66% od krytyków i 85% od widzów na Rotten Tomatoes) i patrząc z perspektywy upływającego właśnie 25-lecia jego twórczości, można śmiało powiedzieć, że jest on jego opus magnum. Film, w którym wszystko siadło, zagrało czy też weszło, zależnie od slangu. Moją ulubioną sceną jest ta, w której Nicolas Cage, zatykając sobie uszy, po raz kolejny krzyczy do Seana Connery’ego: “Nie strzelaj do rakiet!”, ale widzimy tylko, jak porusza ustami, bo strzelający z karabinu Connery zagłusza krzyk Cage’a – dla mnie scena perełka. Warto w tym miejscu wspomnieć, że odgłosy karabinów w tej całej sekwencji brzmią genialnie (nie umiem inaczej tego opisać), podobnie zresztą jak cały film, doceniony za dźwięk nominacją do Oscara.

Mamy w Twierdzy antagonistów z krwi i kości, w dodatku z niejednoznacznym moralnie przywódcą na czele (świetny Ed Harris), na wysokim poziomie grają także Sean Connery w ostatniej znaczącej roli w karierze, puszczający z ekranu oczko jako niby-Bond na emeryturze, oraz Nicolas Cage na fali wznoszącej, jeszcze niezmanierowany, będący w tamtym okresie niekoronowanym królem kina akcji ze stajni Simpson–Bruckheimer (Con-Air, 60 sekund). Film oferował mnóstwo pościgów, strzelanin i wybuchów, ale wszystko było tu jeszcze trzymane w ryzach i podane w dobrych proporcjach w ramach angażującego scenariusza, i we wtórze kapitalnej, tętniącej energią muzyki autorstwa Nicka Glennie-Smitha i Hansa Zimmera. No i Twierdza zawiera tę fenomenalną scenę, w której Nicolas Cage z racami w dłoniach próbuje zatrzymać atak eskadry F-18 na Alcatraz – to chyba najlepiej wykorzystane światło słoneczne i najbardziej emocjonująca scena w karierze Michaela Baya.

Można zaryzykować stwierdzenie, że po wdrapaniu się Twierdzą na sam szczyt Michael Bay wraz z kolejnymi filmami zaczął z niego powoli schodzić, by w ostatnich latach staczać się już z niego na pełnej prędkości, niczym Madmartigan w filmie Willow, zamieniony w wielką kulę śniegu. Ale nie uprzedzajmy faktów, do których dojdziemy wraz z końcowymi akapitami. Z budżetem 75 milionów dolarów Twierdza zarobiła w kinach słuszne 335 milionów i zdobyła wspomnianą już zasłużoną nominację do Oscara za najlepszy dźwięk (przegrywając z Angielskim pacjentem). Do roku 2013, w którym premierę będzie mieć Sztanga i cash, oblężenie Alcatraz według Baya będzie ostatnim filmem z budżetem poniżej 100 milionów dolarów. Apetyt reżysera na wysoki budżet i jego pewność siebie (a pod koniec drugiej dekady XXI wieku – megalomania) miały od teraz rosnąć niemal w tempie geometrycznym.

Twierdza jest ulubionym filmem… Michaela Baya. I ma facet rację!
– Film został zadedykowany pamięci producenta Dona Simpsona, który zmarł przed premierą.
– Kilku członków Navy S.E.A.L.S. zostało zagranych przez prawdziwych Navy S.E.A.L.S.
Twierdza zajęła 7. miejsce w rankingu filmów akcji na FILM.ORG.PL.

ARMAGEDDON (1998) 6/10

Na fali lęków związanych z rokiem 2000 i zapowiadanym końcem świata Bay kręci Armageddon z budżetem w kwocie 140 milionów dolarów, czyli dwa razy wyższym od Twierdzy. Ten kosmiczny blockbuster rozpoczyna wysokobudżetowy (w pełnym tego słowa znaczeniu) etap w karierze reżysera. Katastroficzne, a według niektórych katastrofalne widowisko z Bruce’em Willisem i Benem Affleckiem w rolach głównych, choć jest dopiero na piątym miejscu najbardziej dochodowych filmów reżysera, narobiło wokół siebie chyba najwięcej hałasu. Kuriozalny pomysł rozwalenia zbliżającej się do Ziemi asteroidy na pół za pomocą bomby atomowej przekuto na przygodówkę pełną tyleż spektakularnych, co pompatycznych scen i dramatycznych zwrotów akcji. Piosenka Aerosmith promująca ratowanie świata z Bruce’em Willisem wciąż należy do tych najbardziej znanych i kojarzonych z danym tytułem, nawet przez laików filmowych.

Reżyser zgromadził na planie swojego trzeciego filmu imponującą stawkę aktorską (Bruce Willis, Ben Affleck, Liv Tyler, Billy Bob Thornton, Steve Buscemi, Will Patton, Owen Wilson, Michael Clarke Duncan, Peter Stormare), gdzie większość nazwisk była wówczas w życiowej formie. Głośne nazwiska w obsadzie będą już niemal zawsze pojawiać się na liście płac filmów Baya. Master of Disaster tradycyjnie wplata w swój film sporo humoru, niekiedy ciężkiego kalibru, a niekiedy trafionego w punkt, na przykład w scenie, w której Steve Buscemi daje karkowi plik banknotów z tekstem: “Masz, kup sobie szyję”. Widać niestety jak na dłoni, że podobnie jak asteroida w finale, Armageddon też pęka w pewnym momencie na dwie części – ekspozycję i szkolenie przez NASA niesfornych speców od odwiertu ogląda się z zainteresowaniem i emocjami, podobnie jak start w kosmos i podróż do celu, ale już mniej więcej od momentu lądowania naszych bohaterów na asteroidzie tempo filmu siada, i robi się ciemno oraz nudno, bo sam proces wiercenia do zbyt nośnych wizualnie nie należy. Sam Bay przyznaje, że nie jest zadowolony z trzeciego aktu.

W filmie znajdziemy oczywiście znaki szczególne reżysera, czyli łopoczącą flagę USA, snopy iskier (na asteroidzie również) i największą eksplozję w karierze Baya, czyli atomówkę rozrywającą niechcianego przybysza z kosmosu. Armageddon, pomimo głupiutkiej fabuły, trzymał się książkowo konstrukcji scenariusza filmowego, był więc MacGuffin, była podróż bohatera (z początkową odmową i pokonywaniem kolejnych progów), akcja wywoływała reakcję, postacie pod wpływem wydarzeń ewoluowały, wszystko trzymało się ciągu przyczynowo-skutkowego, a akcja nie przysłaniała czynnika ludzkiego. Trend ten, począwszy od pierwszych Transformers, zacznie jednak powoli skręcać w odwrotnym kierunku, spychając logikę i ludzi na drugi plan, zarezerwowany już niemal w całości dla bezmyślnej rozpierduchy.

Armageddon przyniósł nam także kolejny firmowy marker Baya, czyli sfilmowanych w zwolnionym tempie bohaterów idących przed siebie (zabieg zastosowany później m.in. w Bad Boys 2, 6 Underground, oraz Sztandze i cashu, a genialnie sparodiowany w Potworach i spółce). Michael Bay po raz trzeci pokazał, że potrafi robić kasowe hity, o których jest głośno, którymi widzowie się jarają i które koszą kasę. Film zarobił w kinach 553 miliony dolarów i zdobył aż cztery nominacje do Oscara, w kategoriach: najlepszy dźwięk, najlepszy montaż dźwięku, najlepsze efekty specjalne oraz najlepsza piosenka (I Don’t Want to Miss a Thing), przegrywając odpowiednio z: Szeregowcem Ryanem, Szeregowcem Ryanem, Między piekłem a niebem oraz Księciem Egiptu (niech no mi ktoś zanuci piosenkę z tego filmu… dziękuję, nie słyszę). Armageddon otrzymał też siedem nominacji do Złotych Malin, w kategoriach: najgorszy film, najgorszy aktor – Bruce Willis („wygrana”), najgorsza aktorka drugoplanowa – Liv Tyler, najgorszy reżyser, najgorszy scenariusz, najgorsza ekranowa para – Ben Affleck i Liv Tyler oraz najgorsza piosenka – I Don’t Want To Miss A Thing (nominowana jednocześnie do… Oscara).

– Michael Bay uważa, że Armageddon to jego najgorszy film. Jak sam mówi: “Przepraszam za Armageddon, musieliśmy zrobić cały film w szesnaście tygodni. To było ogromne przedsięwzięcie i mało czasu. Gdybym mógł, przerobiłbym cały trzeci akt”. W chwili wypowiadania tych słów Michael Bay nie widział jeszcze swoich naprawdę najgorszych filmów.
– Cięcia montażowe w Armageddonie następują średnio co 1,5 sekundy.
– Arnold Schwarzenegger był przymierzany do roli Harry’ego Stampera (rolę dostał ostatecznie Bruce Willis).

Rafał Donica

Rafał Donica

Od chwili obejrzenia "Łowcy androidów” pasjonat kina (uwielbia "Akirę”, "Drive”, "Ucieczkę z Nowego Jorku", "Północ, północny zachód", i niedocenioną "Nienawistną ósemkę”). Wielbiciel Szekspira, Lema i literatury rosyjskiej (Bułhakow, Tołstoj i Dostojewski ponad wszystko). Ukończył studia w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie na kierunku realizacji filmowo-telewizyjnej. Autor książki "Frankenstein 100 lat w kinie". Założyciel, i w latach 1999 – 2012 redaktor naczelny portalu FILM.ORG.PL. Współpracownik miesięczników CINEMA oraz FILM, publikował w Newsweek Polska, CKM i kwartalniku LŚNIENIE. Od 2016 roku zawodowo zajmuje się fotografią reportażową.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA