search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

OOO, MAMO! Johnny Bravo skończył 20 lat!

Damian Halik

14 lipca 2017

Filmorg - grafika zastępcza - logo portalu.
REKLAMA

Jego słynne “Lubię placki!” (choć to nie jedyne wielkie słowa tego wielkiego człowieka) zapisało się w annałach tak mocno, jak niegdysiejsze maksymy Konfucjusza, Seneki czy Andrzeja Leppera. Serial Johnny Bravo kończy dziś dwadzieścia lat, a jego dziedzictwo dla niejednego stanowiło najlepszą lekcję życia. Nieszczególnie inteligentny, lecz na swój sposób uroczy młodzieniec, którego największą pasją były kobiety, dziewczyny i panienki – i małolaty, nie zapominajmy o małolatach! – był niekwestionowanym królem Cartoon Network (moje TOP3, obok Chojraka i Edków), choć początkowo miał być królem rock’n’rolla…

Johnny Bravo nieprzypadkowo przypomina Elvisa Presleya. Pierwotnie, jeszcze za czasów studiów na Loyola Marymount University, Van Partible pracował nad inspirowanym postacią Króla serialem Mess O’Blues. Jeden z jego profesorów docenił starania młodego adepta sztuki animacji i przedstawił projekt studiu Hanna-Barbera. Styl Partible’a spodobał się osobom decyzyjnym, jednak zaproponowano kilka poprawek, czyniąc Johnny’ego zwykłym chłopakiem z sąsiedztwa, któremu po Presleyu pozostał jedynie styl bycia i fryzura, jakiej nie powstydziłaby się sama Madame de Pompadour. Dorzucono do tego nieco Jamesa Deana i w 1995 roku zaprezentowano pierwsze piloty. Pomysł chwycił i dwa lata później, 14 lipca 1997 roku, Johnny Bravo wystartował.

Serial przepełniony był nawiązaniami do kultury popularnej, gościł też wiele gwiazd przełomu wieków (m.in. Pamela Anderson, Luke Perry, Donny Osmond). Mimo tego nadawano go tylko przez cztery lata. Johnny Bravo był jedną z ofiar konfliktu na linii Cohen–Kellner i wraz z twórczynią Cartoon Network opuścił pokład stacji. U schyłku żywota CN, w 2004 roku, próbowano powrócić z jeszcze jednym sezonem. Nie wypadł on jednak zbyt dobrze, uśmiercając naszego bohatera na kolejne pięć lat. Wówczas to powstał kierowany wyłącznie na rynek indyjski specjalny odcinek Johnny Bravo Goes to Bollywood – remake pierwszego odcinka ostatniej, czwartej serii – który przyjął się tak dobrze, że w 2011 roku nakręcono pełnometrażowy film o tym samym tytule. To już jednak nie ten sam Johnny. Ogółem powstało sześćdziesiąt osiem odcinków (w tym trzy specjalne) i jeden film, do tego JB pojawił się w kilku crossoverach z innymi serialami stacji, najbardziej pamiętny jest chyba Bravo Dooby-Doo.

Zachwyty nad tym nierozgarniętym, seksistowskim pyszałkiem mogą dziwić osoby nie w temacie. Dzisiejsze dzieciaki nigdy nie będą w stanie w pełni tego docenić, jednak kiedyś oglądający poczynania Johnny’ego nie widzieli w nim dupka, a jedynie życiową niedorajdę, która nie potrafi zrozumieć, gdzie popełnia błąd. To była siła! Edukacja poprzez ukazywanie przerysowanej w swym samozachwycie postaci, która dysponowała muskulaturą godną Schwarzeneggera i gadką Eddiego Murphy’ego, a mimo tego nie potrafiła zaimponować kobietom, była aż nazbyt oczywistą lekcją. Równie mocno obrywało się zresztą nerdom (Carl Chryniszzswics), którzy mimo ponadprzeciętnej wiedzy nie w każdej sferze życia błyszczą intelektem, oraz matkom (Bunny Bravo), które nie potrafią wychować swoich dzieci.

Gdyby dziś próbowano powołać do życia taki serial, Johnny byłby zapewne tępym osiłkiem, który na co dzień atakowany byłby przez małą feministkę Suzzy, stanowiącą przedstawicielkę uciśnionych kobiet i co rusz wbijającą w ich imieniu szpilę temu nieokrzesanemu bufonowi. Przyjaciele? Carl byłby zapewne dumnym ze swej orientacji Afroamerykaninem-homoseksualistą, pracującym dla dużej korporacji IT, na każdym kroku pomiatającym Johnnym. W końcu po co patrzeć na tego biednego, dwudziestoparoletniego osiłka, którego muskulatura jest efektem notorycznego nękania w czasach szkolnych, co zaowocowało chęcią przypakowania. Łatwiej jest odbierać to dosłownie i twierdzić, że takie wzorce źle wpływają na młodzież.

A skoro już o tym…

W zeszłym roku informowano, że trwają prace nad nową wersją widowiska, znacznie lepiej pasującą do “współczesnych standardów”. Inicjatorką projektu miała być oczywiście prężnie działająca na rzecz kobiet feministka Christy Millhouse, która początki Cartoon Network i nadawane wówczas programy uważa za “mroczne czasy”. Johnny Bravo w jej sequelu miał stanowić jedynie tło, a produkcję planowano nazwać Suzzy i Johnny, gdzie główną bohaterką byłaby pouczająca na każdym kroku Johnny’ego Suzzy (tak, ten mały rudzielec, który teraz będzie mieć około dwudziestu lat). Serial miał się rozpocząć od przeprosin Vana Pertible’a za dzieło swojego życia, które (rzekomo) uwłacza godności kobiet… I na całe szczęście był to jedynie nieśmieszny żart, za który – jeśli jest jakaś sprawiedliwość na tym świecie – Christina Miller (dyrektor kanałów CN, Adult Swim i Boomerang) powinna spłonąć w czeluściach piekielnych (czy w co kto wierzy). Reboot to nawet gorszy pomysł niż planowany od kilkunastu lat aktorski film pełnometrażowy, gdzie główną rolę odegrałby oczywiście nie kto inny, jak Dwayne Johnson. Poniższy plakat jest wyłącznie dziełem jednego z fanów, ale temat rzeczywiście był podnoszony. Parokrotnie wspominał o tym sam Partible, jednak nic (jak na razie) z tego nie wyszło. JAK NA RAZIE, bo rimejkoza ma się dobrze i po AtomówkachSamuraju Jacku oraz nadchodzących  Jetsonach prędzej czy później przyjdzie czas i na Johnny’ego.

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA