search
REKLAMA
Analizy filmowe

Jesus Christ Superstar (1973)

Iwona Kusion

15 kwietnia 2017

REKLAMA

You will get the power and the glory – for EVER and EVER and EVER!

Zaczęło się od Iana Gilliana i jego rewelacyjnego wokalu… Taki był początek w moim przypadku. Gdy pierwszy raz usłyszałam ów album, rzucił mnie na kolana. Zachwycił mnie sposób śpiewania, umiejętność oddania każdej emocji, stworzenie wizerunku Chrystusa tak mocno przemawiającego do świadomości. Obraz był już zbędny. Film jedynie mgliście pamiętałam z dzieciństwa, ale nie wracałam do niego. Znacznie później usłyszałam soundtrack, który mnie zaciekawił. Chrystus w wydaniu Teda Neeleya był inny niż ten w wersji wokalisty Deep Purple. U Teda przebija więcej szaleństwa, złości… znacznie mniej idealizmu. Jest człowiekiem, a nie bogiem. Do tej pory skłaniam się ku wersji Gilliana, jednak wydaje się, że to właśnie Neeley idealnie pasuje do zamysłu twórców owej rock-opery. W wersji filmowej spisał się wyśmienicie, był tak bardzo ludzki, nasączony wszelkimi słabościami i emocjami, jakie charakteryzują człowieka.

Pamiętać jednak musimy, że obraz traktuje o ostatnich dniach Jezusa. Jest człowiekiem, który lata nauczania ma już za sobą, nie widząc efektów tego, co mówi, do czego przekonuje, ma prawo poddać się. Ma prawo przestać tłumaczyć, a stawiać oczekiwania. Ile bowiem można powtarzać wciąż to samo i nie widząc zmian, wciąż żyć nadzieją? Czy nawet syn Boga by to potrafił? A przecież to o człowieku ów obraz opowiada, o człowieku, który zginął, jak wielu innych, na krzyżu, o trudnych wyborach i o zderzeniu dwóch tak podobnych do siebie osobowości – Chrystusa i Judasza. Podobnych, aczkolwiek odmiennie patrzących na świat, mających dwie wersje jego zbawienia.

jesus-christ-superstar

Film jest zbudowany na zasadzie skontrastowania ze sobą dwóch osobowości, przy jednoczesnym ukazaniu jak bardzo te dwie postaci były do siebie podobne.

Jest to zabieg bardzo ciekawy, albowiem Judasz, będący synonimem zdrady, zostaje zrehabilitowany, jeżeli tylko potrafimy zrozumieć i wybaczyć słabości, prowadzące do jego zagubienia się. To miłość, w połączeniu ze złością, prowadzi do podjęcia decyzji, od której nie było już odwrotu. Postać tragiczna, mająca do wypełnienia rolę, która przyniosła jej potępienie przez historię. Łatwo jest oceniać po czynach, nie zastanawiając nad motywami. Produkcja Jewisona nie bazuje natomiast na ostatecznych wyborach postaci, nie przypisuje im konkretnych znaczeń, jakie odegrały w męce Chrystusa. Nie ma tu ludzi czarno-białych, dobrych i złych. Są wpisani w scenariusz, jaki Bóg ułożył, nie potrafią uwolnić się od presji otoczenia, nie potrafią przebaczać i dlatego podejmują decyzje niezgodne z ich przekonaniami. Z jednej strony są jak bohaterowie antycznych tragedii – nie mogą uciec przed losem, z drugiej – owo fatum stanowi ich własny wybór, będący wynikiem działania wolnej woli. Zamyka się błędne koło, które nakazuje kojarzyć Judasza ze zdradą przyjaciela, a Piłata z tym, który wydał wyrok śmierci.

Paradoksalnie te dwie postaci są najbliżej Jezusa, znajdują się najbliżej zrozumienia tego, o czym mówi, zrozumienia, kim mógł być ów fantasta… i może to jest powód, dla którego zostają ukarani. Będąc tak blisko, odrzucają poznanie, albowiem wiąże się ono z decyzjami, których nie są w stanie podjąć – dla Judasza jest to wybór ostatecznego zaufania, odrzucenia swoich przekonań, pozbycie się niepewności. Dla Piłata oznacza możliwość utraty władzy. Pozwalają się zdominować temu, nad czym powinni panować, a co rodzi strach przed przyszłością. Nie mają również gwarancji Jezusa, jasnej wytycznej, jak postąpić powinni. Zostają sami ze swą niepewnością. Im też poświęcono znaczną część tej opowieści.

Judas Kiss Superstar

JEZUS I JUDASZ

Listen Jesus I don’t like what I see.
All I ask is that you listen to me.
And remember, I’ve been your right hand man all along.
You have set them all on fire.
They think they’ve found the new Messiah.
And they’ll hurt you when they find they’re wrong.

Już w pierwszej scenie otrzymujemy dogłębną charakterystykę Judasza. Siedzi samotnie, daleko od Jezusa, otoczonego swymi fanami. Krzyczy, prosi, ale czyni to, będąc poza zasięgiem swego przyjaciela. Wydaje się być zazdrosny, opuszczony, boi się mitu, jakim Jezus zostaje otoczony…

Zacząłeś znaczyć więcej niż prawda, którą głosisz…

On, który zawsze był przy nim, nagle zostaje wyrzucony na pobocze. Będzie od tej pory czekał, aby to Jezus przyszedł do niego. Poprzez szereg zaczepek, krytykowanie swego mistrza, niczym dziecko będzie się starał zwrócić na siebie jego uwagę. Jego i Jezusa różni sposób widzenia świata. Judasz, bojący się tłumu, uważający, że “robienie zbyt dużego szumu” jest szkodliwe, i Jezus, otwarcie głoszący swe poglądy, przyjmujący oznaki uwielbienia swych fanów, ale podchodzący do nich z dystansem. Dziwna jest przyjaźń, która ich łączy, opierająca się na relacjach mentora i niepokornego ucznia. Dlatego też Chrystus, kiedy widzi, jak Judasz się oddala – nie idzie za nim, zostawia go samego z wolną wolą, chociaż dobrze wie, gdzie owo rozgoryczenie go zaprowadzi. On bowiem się zagubił gdzieś pomiędzy szacunkiem do człowieka a uwielbieniem dla idola, jakie widzi wokół. Nie jest to jednak uwielbienie, w które i on się mógłby wpisać, do którego z gestów dołączyć. Jego interpretacja roli, jaką Chrystus powinien odegrać, jest zupełnie inna. Wydaje się, iż zadowoliłoby go, gdyby nie musiał tą postacią dzielić się z rzeszami ludu, gdyby to, co nauczyciel mówi, pozostawało w zasięgu wybranych, którzy nie przefiltrują tego aż tak mocno przez własny system wartości, planów, nie zmienią wymowy jego słów.

judas

Uwierz mi, mój podziw dla twej osoby jest wciąż żywy, ale każde twoje słowo jest dziś przeinaczane.

Sam nie ma ustalonej drogi postępowania, nie podoba mu się zmiana, nie podoba fakt, że zostaje zepchnięty na plan drugi. Rozumuje w sposób egoistyczny, typowy dla każdego człowieka, albowiem narzucony przez uczucia, przez wrażliwość, a jednocześnie determinowany przez zaborczość. Jezus natomiast myśli w szerszej skali, to, czemu on się poświęca, to idea, którą chce przekazać innym. Sam jednak widzi, że jego wysiłki idą w dużej mierze na marne, że ludzie faktycznie interpretują to, co mówi, w sposób charakterystyczny dla siebie – dopasowując słowa do oczekiwań i potrzeb własnych. To, co łączy najmocniej te dwie postaci, to samotność, samotność – Jezusa wśród tłumu i wiwatujących na jego cześć fanów, Judasza poza tłumem, społeczeństwem, w które przecież jednak nie wpisywał się i Jezus. Judasz zostaje odrzucony, bowiem występuje przeciw bożyszczu ludu, Jezus jest samotny, bowiem nie jest rozumiany. Deklaracja lojalności, wyznawców (“Simon Zealotes”) pociąga za sobą propozycję objęcia władzy, wierni chcą mu ją ofiarować, chcą wystąpić przeciw Rzymowi. To, że wybiera śmierć, uważają za ucieczkę. Nie chcą mu na to pozwolić, szydzą, chcą mieć w nim przywódcę, tego, który pokona przeciwników, bez znaczenia, ile krwi miałoby się przelać. Jezus nie tego jednak chce. Proponuje życie dniem dzisiejszym, nie wpisuje się w ustalone ramy społeczeństwa, normy, wartości i pozory. Wyłamuje się ze świata hipokryzji, nie ocenia po tym, co powierzchowne, pozwala zbliżyć się do siebie prostytutce, co krytykuje Judasz. Dla niego takie zachowanie daje argumenty ich przeciwnikom, sprawia, że Idol naraża nie tylko siebie, ale też swych wyznawców.

REKLAMA