search
REKLAMA
Artykuł

JAMES BOND od 60 lat ratuje świat. Wielki przegląd WSZYSTKICH filmów o przygodach agenta 007

James Bond gości na ekranie od 60 lat – w tym tekście przeczytacie o WSZYSTKICH filmach, w których pojawił się w tym czasie.

Piotr Żymełka

28 grudnia 2022

REKLAMA

Quantum of Solace, reż. Marc Forster, 2008

Powrót do wyboru

Have Regrets. Get Revenge.

Sukces Casino Royale sprawił, że prace na planie kolejnego odcinka ruszyły bardzo szybko, a premierę ustalono pierwotnie na maj 2008, by ostatecznie przesunąć ją na listopad tego samego roku. Po raz pierwszy w historii cyklu widzowie mieli dostać bezpośredni sequel, kontynuujący wątki poprzednika (do pewnego stopnia zdarzyło się to już w przeszłości w Pozdrowieniach z Rosji oraz w Diamenty są wieczne, ale tam było to dość luźne powiązanie i nie miało większego wpływu na fabułę). Mało tego, akcja zaczyna się godzinę po finale Casino Royale.

Już w pierwszej minucie daje się odczuć, że mamy do czynienia z diametralnie innym filmem, niż CR. Inauguracyjna scena (pościg włoskimi drogami) jest bowiem szybka i chaotyczna, dając dobry przedsmak tego, co nas czeka w dalszej części seansu. Błyskawiczne, krótkie, padaczkowe wręcz ujęcia robiły wtedy furorę, spopularyzowane przez konkurencyjną serię o przygodach Jasona Bourne’a, na którą mocno zapatrzyli się twórcy Bonda. W efekcie, w scenach akcji niewiele widać. Nigdy nie przepadałem za taką pracą kamery i choć dziś już mi ona tak nie przeszkadza i rozumiem zamysł za nią stojący, to wciąż uważam, że ten zabieg operatorski po prostu nie działa i wprowadza raczej chaos niż ekscytację.

Jednym z najpoważniejszych problemów, które napotkała produkcja Quantum of Solace (tytuł zaczerpnięty z jednego z opowiadań Iana Fleminga) był strajk scenarzystów. Filmowcy przystąpili do pracy bez ukończonego scenariusza, więc reżyser, producenci i aktorzy musieli improwizować, napychając do filmu jak najwięcej scen akcji, kosztem rozwoju bohaterów czy doszlifowania fabuły. Powstała więc najdynamiczniejsza chyba odsłona serii i muszę uczciwie przyznać, że jeśli przymknąć oko na intrygę stanowiącą jedynie pretekst do kolejnych bójek czy pościgów, można z tego fabularnego rollercoastera czerpać dużo frajdy. Craigowi jeszcze się chciało, wkładał w rolę serce i nadal fantastycznie odgrywał Bonda, choć momentami wydaje się, że twórcy zapomnieli jaką drogę przebyła postać brytyjskiego szpiega w poprzednim filmie, ponieważ tu znów zachowuje się dość lekkomyślnie, likwidując ludzi, którzy posiadają cenne dla niego informacje.

Lokacje zmieniają się kalejdoskopowo, ale na szczęście pojawia się kilka znajomych twarzy – M (Judi Dench), Felix Leiter (Jeffrey Wright) oraz Mathis (Giancarlo Giannini). Szczególnie relacja 007 z tym ostatnim mogła stać się jednym z ciekawszych wątków, ale nie do końca wykorzystano drzemiący w niej potencjał. „Casino Royale” nie potrzebowało żadnego sequela, bo to co nie zostało tam dopowiedziane spokojnie mogło takie pozostać, ale skoro postanowiono ciągnąć rozpoczęte wątki, teoretycznie powinniśmy dowiedzieć się więcej o tajemniczej organizacji, którą reprezentował pan White (Jesper Christensen). W kontynuacji Bond przez cały czas jest na jej tropie, ale w zasadzie, poza nazwą, nie poznajemy żadnych nowych szczegółów na jej temat (w przeciwieństwie do bohatera). Przez to cały film (najkrótszy w serii!) sprawia wrażenie nieco przydługiego epilogu do CR, zapychacza przed kolejną, pełnoprawną przygodą. Epilog generalnie zbędny, ale w gruncie rzeczy bezbolesny i przyjemny.

Wątek rozprawy z Quantum zostawiono więc na kolejne odsłony, natomiast tutaj skupiono się na próbach wymierzenia przez Bonda sprawiedliwości ludziom, którzy doprowadzili do dramatycznych wydarzeń z finału CR. Zemsta jest tu główną siłą napędową działań 007, ale została potraktowana zbyt ogólnikowo. To właściwie zarzut do całego Quantum of Solace – film posiada wszystkie składniki, by dorównać poprzednikowi, ale każdy z nich wymagałby doszlifowania. Mimo to, z czasem zacząłem coraz bardziej doceniać dwudziestą drugą przygodę Bonda i potrafię się na niej bawić.

Powrót do wyboru

REKLAMA