search
REKLAMA
Artykuł

JAMES BOND od 60 lat ratuje świat. Wielki przegląd WSZYSTKICH filmów o przygodach agenta 007

James Bond gości na ekranie od 60 lat – w tym tekście przeczytacie o WSZYSTKICH filmach, w których pojawił się w tym czasie.

Piotr Żymełka

28 grudnia 2022

REKLAMA

Casino Royale, reż. Martin Campbell, 2006

Powrót do wyboru

The new Bond. Living for Love. Dying for Thrills.

Po premierze Śmierć nadejdzie jutro seria znalazła się na granicy autoparodii i podobnie jak po Moonrakerze należało ją znów nieco urealnić, więc producenci postanowili pokazać początki Bonda w szpiegowskim fachu. Okazja wydawała się dobra, ponieważ wytwórni EON udało się w końcu pozyskać prawa do pierwszej powieści o przygodach 007 – Casino Royale, którą Albert R. Broccoli od lat chciał przenieść na ekran. Chętnym do włożenia smokingu był po raz piąty Pierce Brosnan, ale nowa formuła wymagała znalezienia kogoś młodszego, więc podziękowano przystojnemu Irlandczykowi (co go mocno rozżaliło) i rozpoczęto poszukiwania właściwego aktora. Wkrótce ogłoszono światu, że Bondem po raz pierwszy zostanie blondyn – Daniel Craig. Ten nieoczywisty wybór spotkał się z utyskiwaniami widzów, powstała nawet strona internetowa przeciwko decyzji producentów. Twórcy jednak nie przejmowali się krytyką, skoncentrowani na tym, bo zrobić możliwie najlepszy film. Na stołek reżysera ponownie zaproszono Martina Campbella, który raz przywrócił cykl światu, za pomocą „Goldeneye”, a teraz miał zrobić to ponownie

Już sama sekwencja przed napisami, zrealizowana w czerni i bieli, a także zaskakująco kameralna i po raz pierwszy w historii serii bez gun barrel sequence (ta pojawiają się nieco później i płynnie przechodzi w napisy) sugerowała, że mamy do czynienia z nową jakością. Po skromnym prologu i dynamicznej czołówce (aczkolwiek tym razem bez sylwetek tańczących dziewczyn) jesteśmy świadkami pierwszej misji Bonda już jako agenta z dwoma zerami. W bardzo widowiskowej gonitwie z elementami parkouru rzuca się w oczy, że nowe wcielenie 007 jest dużo bardziej realistyczne – Bond krwawi, ocieka potem i musi się nielicho namęczyć, by osiągnąć swój cel (co właściwie mu się nie udaje). Momentami 007 przypomina tu bardziej Johna McClane’a niż bohatera poprzednich filmów. Co więcej, zrezygnowano z gadżetów, w ogóle nie pojawia się Q, za to dość intensywnie wykorzystywany jest telefon komórkowy. A oprócz dynamicznych sekwencji bójek i pościgów, ogromne napięcie budzą również sceny w kasynie, prezentujące… długą rozgrywkę w karty.

Również na polu uczuciowym widzów czekała rewolucja. Eva Green w roli Vesper Lynd, stworzyła jedną z najbardziej pamiętnych kobiecych ról w cyklu, a 007 nie zawsze potrafił oddzielić emocje od pracy, skutkiem czego relacja tej dwójki z czasem wybiła się na jeden z ważniejszych wątków Casino Royale i będzie rezonować w kolejnych filmach z Craigiem.

W odróżnieniu od wielu innych przeciwników Bonda, także czarny charakter jest tym razem dość przyziemny – to po prostu finansista współpracujący z terrorystami, świetnie wykreowany przez Madsa Mikkelsena. A za wszystkim stoi tajemniczy pan White (Jesper Christensen), reprezentujący jakąś potężną organizację, o której nic więcej (na razie) nie wiadomo.

Wszystko zdaje się sugerować, że mamy właściwie do czynienia nie tyle z odświeżeniem serii, ile z czymś całkowicie nowym, zupełnie inną wręcz postacią. Otóż nie, paradoksalnie to wciąż Bond, mocno podrasowany, sprowadzony na ziemię, krwawiący i zdolny do miłości (jakkolwiek to zabrzmi), ale posiadający wystarczająco dużo cech, by odnaleźć wśród nich znajome tropy.

W efekcie powstał film, który stanowił doskonałe odświeżenie skostniałej formuły i znów wywoływał ekscytację przygodami agenta Jej Królewskiej Mości. A Daniel Craig, początkowo odsądzany od czci i wiary, stał się ulubieńcem widzów, wielu uznało nawet jego inkarnację za najlepsze wcielenie brytyjskiego szpiega. Przyszłość znów rysowała się dla Bonda różowo, a Craig miał wkrótce powrócić w bezpośrednim sequelu pierwszej przygody 007.

Powrót do wyboru

REKLAMA