search
REKLAMA
Gry

The Walking Dead – Filmowe Gry Komputerowe

Tekst gościnny

2 marca 2017

REKLAMA

Fani konkretnego serialu czy też filmu często mówią, że chcieliby spotkać swoich ulubionych bohaterów, znaleźć się w świecie wykreowanym przez twórców danego uniwersum. O ile fizyczne przeniesienie się nie jest możliwe – chyba że za namiastkę takowego uznamy różnego rodzaju konwenty, spotkania fanów czy też zjawisko cosplayu – to istnieje coś, za pomocą czego mamy możliwość chociaż w pewnym stopniu zasmakować życia tam, gdzie lubimy przebywać jako widz.

Tym czymś są gry wideo. Jak wiadomo, powstają one zarówno na komputer osobisty, jak i na konsole przenośne i stacjonarne. Popularność niektórych seriali telewizyjnych oraz filmów sprawiła, że producenci gier zdecydowali się stworzyć pozycje na nich właśnie bazujące.

Nie ma chyba fana dobrej rozrywki, który nie słyszałby o serialu Franka Darabonta pod tytułem The Walking Dead (w Polsce emitowanym pod tytułem Żywe trupy). Frank Darabont z pewnością znany jest wielbicielom prozy Stephena Kinga, gdyż wyreżyserował filmowe adaptacje kilku z jego dzieł, to znaczy Skazanych na Shawshank, Zieloną milę czy Mgłę. Poza tym zajął krzesło reżysera, pracując nad Majestic z Jimem Carreyem, oraz przyczynił się do sukcesu obsypanego nagrodami i nominacjami (w tym Emmy i Złotym Globem) Świata gliniarzy (The Shield), serialu emitowanego w latach 2002–2008.

Żywe trupy, seria bazująca na komiksie Roberta Kirkmana (ze świetną kreską Tony’ego Moore’a – zeszyty 1–6 – i Charliego Adlarda – zeszyty od 7 włącznie w górę) podbiła serca wielu osób na całym świecie, a przeniesienie jej na ekran telewizyjny tylko zwiększyło jej popularność. Już sama muzyka z czołówki serialu jest bardzo rozpoznawalna i łatwo wpada w ucho.

Czym jest The Walking Dead? To historia policjanta, Ricka Grimesa, który budzi się w szpitalu po długim okresie śpiączki. Z przerażeniem odkrywa, że świat, który znał, przestał istnieć, a zamiast ludzi po ulicach, parkach, sklepach, dosłownie wszędzie przechadzają się zombie, tytułowe żywe trupy (chociaż oryginalny tytuł brzmi według mnie dużo lepiej). Spotkanie z takim przyjemniaczkiem grozi ugryzieniem i przemianą w podobne mu stworzenie – bezmyślne, pragnące jedynie wlec się po terenie – albo pełznąć, jeżeli w drodze rozkładu straciło nogi – i gryźć. Jeśli zostałeś ugryziony, nie ma już dla ciebie ratunku, a jedynym sposobem na powstrzymanie cię – kiedy już dołączysz do hordy zombiaków – jest kula/strzała/inny rodzaj ciosu w głowę. Najlepiej na tyle silny, by rozpłatał czaszkę.

Zarówno w komiksie, jak i w serialu fabuła koncentruje się najpierw na postaci Ricka, a potem grupce ocalałych po epidemii ludzi. Nie skupia się jednakże jedynie na próbie uzyskania antidotum przeciwko wirusowi, który spowodował epidemię (zresztą takowego nie ma), czy też na samej walce z zombie. Owszem, walk jest tutaj sporo i to nie tylko przeciwko „chodzącej śmierci”, ale również pomiędzy tymi, którzy przetrwali – o bezpieczne miejsce do spania, o resztki jedzenia, o wodę, o broń, tak bardzo potrzebną w postapokaliptycznym świecie. The Walking Dead porusza również takie tematy, jak współczucie, przyjaźń, to, jak wiele jesteśmy w stanie zrobić i poświęcić dla bliskiej nam osoby, oraz zadaje pytanie w rodzaju „Co zrobiłbyś, gdybyś wiedział, że kogoś, kogo kochasz, ugryzło zombie i za moment przemieni się on w krwiożerczą istotę łaknącą ludzkiego mięsa? Czy będziesz miał na tyle siły psychicznej, by go zabić, a tym samym uchronić resztę grupy?”, albo „Czy podzielisz się z obcym, zagłodzonym dzieckiem ostatnią kromką chleba, czy oddasz komuś ją ze swoich towarzyszy?”. Tego rodzaju wybory nie należą do łatwych i nie ma na nie prostych, prawidłowych odpowiedzi.

Na tym właśnie skupiają się gry oparte na The Walking Dead, a wyprodukowane przez firmę Telltale. Na trudnych, moralnych wyborach, w których często okazuje się, że żadna z opcji nie jest tą dobrą i cokolwiek nie zdecydujemy, zawsze ktoś będzie pokrzywdzony, a nawet straci życie. Do tej chwili ukazały się dwa pełne sezony, z których każdy zawierał pięć odcinków, poza tym 19 grudnia 2016 otrzymaliśmy możliwość zagrania w dwa pierwsze odcinki sezonu trzeciego. The Walking Dead ukazało się praktycznie na wszystkich dostępnych platformach do grania, których lista jest zbyt długa, by wymienić je wszystkie. Gatunkowo możemy określić The Walking Dead: A Telltale Games Series jako przygodówkę point and click, czyli kliknij i wybierz daną akcję do wykonania, jednakże seria posiada pewien bardzo ważny element uatrakcyjniający rozgrywkę. O nim opowiemy za chwilę.

Nie jest przypadkiem, że poszczególne części rozgrywki nazywają się odcinkami. Jest ku temu kilka powodów. Po pierwsze, każdy z nich był publikowany w pewnym odstępie czasowym od poprzedniego, na tej samej zasadzie, jak publikowane są odcinki seriali właśnie. Po drugie, każdy z nich kończył się w jakimś emocjonującym momencie, zostawiając gracza „on the edge of seat” – w niesamowitym napięciu, pragnącego wiedzieć, co zdarzy się za chwilę. Tak samo było w przypadku sezonów, które – podobnie jak mają to w zwyczaju seriale emitowane w TV – kończyły się jakimś mocnym akcentem. Podobieństwo do komiksu zaś kryje się w kresce, którą została stworzona gra. Tak, dokładnie, to nie pomyłka – w kresce, gdyż The Walking Dead: A Telltale Games Series (wszystkie sezony) do złudzenia przypomina komiks właśnie.

Wróćmy jednak do wspomnianych wyborów, tego, co uczyniło historię przedstawioną nam przez Telltale opowieścią tak bardzo dobrze odebraną zarówno przez sporą liczbę krytyków, jak i przez samych graczy. W The Walking Dead: A Telltale Games Series – Season One kierujemy losem – co ważne – nie Ricka Grimesa ani żadnego z jego późniejszych towarzyszy, lecz zupełnie nowego bohatera, Lee Everetta. Poznajemy go w dosyć nietypowym miejscu, a konkretniej na tylnym siedzeniu policyjnego samochodu. Został on bowiem aresztowany za zabicie kochanka swojej żony. W dosyć nagły sposób dowiaduje się o tym samym fakcie, o którym tak szokująco został poinformowany Rick Grimes – mianowicie niedługo po wypadku samochodowym, jakiemu ulega radiowóz. Od tego momentu jego życie diametralnie się zmienia, a punktem kulminacyjnym tej przemiany jest spotkanie małej dziewczynki o imieniu Clementine. To właśnie dzięki niej Lee dowie się, co to znaczy być zastępczym ojcem i opiekować się kimś, kto ci ufa, z drugiej jednak strony pozna smak obawy i lęku nie tylko o bezpieczeństwo przybranej córki, ale i o to, że mała odsunie się od niego, kiedy pozna prawdę o jego przeszłości. W pewnym momencie rozgrywki stajemy właśnie przed takim wyborem – czy przyznać się do wszystkiego, ale dzięki temu zwiększyć szansę na przetrwanie, czy zataić prawdę, a tym samym zmniejszyć prawdopodobieństwo przeżycia.

REKLAMA