search
REKLAMA
Gry

The Walking Dead – Filmowe Gry Komputerowe

Tekst gościnny

2 marca 2017

REKLAMA

To nie jedyna z niełatwych decyzji, jakie przyjdzie nam podjąć. Dobrym przykładem będzie chociażby ta o porzuceniu – lub nie – jednego z przyjaciół w obliczu nachodzącej hordy zombie, dziejąca się zresztą w miejscu, które z pewnością skojarzą fani zarówno komiksowego, jak i serialowego The Walking Dead.

Duch tych ostatnich jest ciągle obecny w rozgrywce, nie tylko z uwagi na fakt, że gra jest przecież na nich oparta – a może raczej nie sama pozycja, bo historia jest inna, po prostu dzielą to samo uniwersum – ale również w wielu smaczkach, jak wizyta na farmie Hershela Greene’a czy nawet obecność jego samego w The Walking Dead: A Telltale Games Series – Season One.

Jest ich oczywiście dużo więcej, na swojej drodze napotkamy mianowicie nie kogo innego, jak jedną z najbardziej lubianych postaci Żywych trupów, a konkretnie Glena. Ten sympatyczny młodzieniec w czapce wystąpi w kilku epizodach gry, chyba że w wyniku jednego z naszych wyborów zostanie zabity już na jej początku. To kolejny z atutów serii – mamy możliwość wpływania na losy nie tylko bohaterów spod znaku Telltale, ale również tych znanych nam z ekranu. A co powiedzielibyście na możliwość spotkania samej Michonne i poznania jej przeszłości sprzed ataku zombie czy też skrzyżowanie ścieżek z Paulem „Jesusem” Monroe, Shawnem Greenem, Pete’em czy Siddiqem? Na nich wszystkich możemy natknąć się w trakcie próby znalezienia sobie miejsca do życia i po prostu przetrwania. Jednakże nawet bez nich Żywe trupy w postaci gry – przynajmniej według mnie – obroniłyby się same jako kompletnie niezależna pozycja.

Co czyni The Walking Dead: A Telltale Games Series produktem w mojej opinii tak bardzo wyjątkowym? W wielu tego typu pozycjach wybory, których dokonujemy, mają tylko chwilowe, często nawet natychmiastowe konsekwencje. Przykładowo decydujemy się darować życie jakiemuś nieprzyjacielowi, a potem on przemyka się gdzieś w tle i widzimy go, jak stoi przy dowódcy wrogiego oddziału i próbuje coś powiedzieć, lub inne tego rodzaju wstawki. W dziele Telltale jest jednak zupełnie inaczej. Jeżeli uratujemy kogoś, członkowie jego rodziny będą nam wdzięczni przez całą rozgrywkę, co jakiś czas wtrącając w swoje wypowiedzi wspomnienie tamtego faktu, a nawet być może odwdzięczą się nam w jakiś sposób. Jeżeli jednak zdecydujemy się wybrać inną drogę, historia zmieni się całkowicie i wspomniani krewni mogą nawet pałać wobec nas żądzą zemsty lub też opowiedzieć innemu bohaterowi, jak bardzo zawiniliśmy, co z kolei wpłynie na to, jak ten bohater będzie nas postrzegał i w stosunku do nas zachowywał. Oczywiście taka decyzja ma również wpływ na postaci, które widzimy na ekranie – jeżeli ochronimy przyjaciela, to właśnie jego osoba będzie pojawiać się w naszych przygodach, jeżeli kogoś zupełnie innego – to ten ktoś będzie nam towarzyszył w kolejnych częściach historii. Śmiało można więc stwierdzić, że dosłownie każda decyzja, każdy wybór, jakiego dokonamy podczas grania w The Walking Dead: A Telltale Games Series, ma ogromny wpływ na rozgrywkę i na losy zarówno naszego bohatera, jak i pozostałych. Zupełnie jak w życiu.

A to powoduje, iż grę po prostu przeżywamy. Być może nie zabrzmi to jak nowinka, gdyż zapewne wielu z nas zdarzyło się zapłakać podczas grania, gdy na przykład ginie nasza ulubiona postać. Tutaj jednak wczuwamy się na tyle, iż nie tylko związujemy się z – bądź co bądź nieistniejącymi w rzeczywistościami ludźmi – ale dosłownie martwimy się o ich losy, dbamy o zdobycie ich zaufania, ba, jesteśmy dosłownie wewnętrznie rozdarci, gdy musimy określić nasze postępowanie w kilka sekund, wiedząc, że spowodujemy to czy tamto. Co więcej, są chwile, gdy czujemy się naprawdę winni i tłumaczymy sobie, że przecież nie mogliśmy postąpić inaczej! Prawda jest taka, że mogliśmy, ale musimy ponieść konsekwencje – takie czy inne.

Nie znaczy to, że elementów walki w The Walking Dead: A Telltale Games Series nie ma. Są, oczywiście, czy to fragmenty, kiedy musimy zmierzyć się z zombie za pomocą wybranej broni, czy też na przykład uciec z duszącego uścisku umarlaka. Takie sceny są nie mniej emocjonujące od wyborów moralnych, a przedstawione zostały – głównie – jako tak zwane Quick Time Events. Oznacza to tyle, co szybkie naparzanie przycisków/klawiszy według instrukcji ukazujących się na ekranie. Podobne rozwiązanie zostało zastosowane w innych hitach związanych z rynkiem gier wideo, jak na przykład znanym i lubianym Shenmue, Ninja Blade czy też Heavy Rain albo God of War.

Żywe trupy to jednak nie tylko Telltale. Grzechem byłoby nie wspomnieć o innej pozycji osadzonej w tym samym postapokaliptycznym świecie, a mianowicie wydanej w dniu 29 października 2015 roku przez firmę Next Games The Walking Dead: No Man’s Land. Pozycja ta określana jest przez twórców jako „gra oparta na The Walking Dead i przeznaczona na urządzenia mobilne”. Tutaj już na samym początku, a mianowicie w intro otwierającym naszą przygodę, wita nas jedna z ikon The Walking Dead, jest ona później zresztą naszym przewodnikiem po grze, informując, „co się z czym je”, czyli po prostu o systemie rozgrywki. Może ona również w późniejszym terminie dołączyć do naszej grupy osób, które przeżyły apokalipsę – o ile uda nam się na niego natknąć przy na przykład użyciu radia do poszukiwania ocalałych.

The Walking Dead: No Man’s Land to głównie strategia, co przejawia się nie tylko w sposobie rozgrywki, polegającym na budowaniu potrzebnych nam budynków – począwszy od szpitala polowego, a skończywszy na miejscu, w którym możemy usprawnić naszą broń czy inny ekwipunek – a potem wnoszeniu ich na wyższy poziom, co przyspiesza wykonywaną w nich czynność. Element strategiczny świetnie widać również podczas tak zwanych misji, do których wybieramy określoną, narzuconą nam przez pozycję liczbę ludzi z naszego obozu, a potem staramy się wykonać konkretne zadanie –  dostać się do konkretnego miejsca, zabić podaną liczbę zombiaków, ewentualnie zebrać porzucone przez innych zapasy żywności czy amunicji. W The Walking Dead: No Man’s Land ujrzymy wiele znanych nam twarzy: Michonne, Ricka Grimesa, a nawet ulubieńca wielu, czyli Daryla Dixona. Co więcej, nie tylko ich zobaczymy, ale możemy po prostu dołączyć ich do naszej ekipy i – odpowiednio wyposażając i szkoląc – siać zniszczenie w hordach „chodzącej śmierci”.

The Walking Dead: No Man’s Land kładzie mniejszy niż The Walking Dead: A Telltale Games Series nacisk na emocje, których doświadczymy w trakcie rozgrywki, nie znaczy to jednak, iż jest to gra gorsza. To po prostu inne spojrzenie na ten sam moment w historii naszego świata. Sądzę, że warto wybierać te produkcje naprzemiennie, aby raz dać pożywkę naszej duszy, a za drugim razem trochę poćwiczyć nasze palce i zmysł taktyczny. A nam pozostaje czekać na przebój, który połączy obie te cechy i dostarczy graczom kompletu wrażeń. Patrząc na opisywane wyżej pozycje, myślę, że jesteśmy już bardzo blisko.

Na koniec mała ciekawostka – aby pokazać, jak ściśle wszystkie media spod znaku The Walking Dead są ze sobą powiązane, zaczęto rozważać pewien – moim zdaniem bardzo ciekawy – pomysł, mianowicie umieszczenie Clementine zarówno w którymś z kolejnych komiksowych zeszytów (proponowano nawet dokładny numer, w jakim miałaby się pojawić, a konkretniej po 126 części), jak i w serialu telewizyjnym. Byłoby to zabiegiem podwójnie ciekawym i właściwym, gdyż nie tylko podkreśliłoby wspomniany związek i mocniej osadziło postać samego Lee – który przecież w takim razie też musiałby zaistnieć i w komiksie, i na ekranie! – w linii czasowej Żywych trupów, ale również i ucieszyło tych, którzy – delikatnie mówiąc – nie darzą syna Ricka, Carla, zbytnią sympatią. Chociażby dlatego, że uroku, sprytu i inteligencji dziewczynce nie brakuje.

Co potwierdza, jak dobrym produktem jest opowieść Telltale, posiadająca bohaterów złożonych, ciekawych i interesujących, a nie marionetki, jakimi po prostu przyszło nam sterować. Na dodatek odświeżyłoby to podążający – czasami dosyć luźno, ale jednak – za komiksem serial, dodając mu nowej jakości i smaku. Tak przecież stało się w przypadku pojawienia się Daryla Dixona, którego, jak wiemy, w obrazkowym dziele Roberta Kirkmana po prostu nie ma. I przy okazji dałoby szansę na stworzenie kolejnego spin offu spod znaku The Walking Dead (kolejnego, gdyż jeden już powstał, nosi tytuł Fear the Walking Dead. Ale to już całkiem inna historia).

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/ https://pertanian.hsu.go.id/vendor/ https://www.opdagverden.dk/ https://pertanian.hsu.go.id/vendor/ https://kesbangpol.sulselprov.go.id/app/ https://kesbangpol.sulselprov.go.id/wp-content/data/ https://kesbangpol.sulselprov.go.id/dashboard/ https://kesbangpol.sulselprov.go.id/vendor/ https://kesbangpol.sulselprov.go.id/assets/ https://info.syekhnurjati.ac.id/vendor/