GHOST IN THE SHELL, czyli jak filozoficzne rozważania sprzedać masowemu odbiorcy
Masamune Shirow dokładnie przemyślał każdy aspekt, kreując niesamowicie skomplikowany świat, na pierwszy rzut oka przyciągający jarzącymi się neonami, jednak ukazujący swe paskudne oblicze i wewnętrzne zepsucie z każdym krokiem w jego głąb…
Jako że film jest medium znacznie bardziej ograniczonym niż książka, naturalnym wydaje się fakt, że w półtoragodzinnej produkcji nie próbowano upchnąć całego materiału, jaki autor zamieścił na niemal trzystu pięćdziesięciu stronach pierwszego tomu mangi. I powtórzę raz jeszcze: nie są to żadne zarzuty pod adresem animowanego Ghost in the Shell. Może nawet lepiej, że Oshii i Itō sporo z tego ogromu ukrytych znaczeń wycięli. Dzięki temu wątek poszukiwania przez Major odpowiedzi na pytanie o istotę człowieczeństwa został mocniej wyeksponowany.
O tym, że był on rzeczywiście najważniejszy, świadczy choćby walka, jaką autor mangi stoczył z jej wydawcą. Dla większej jasności (co oczywiście wpływa na zainteresowanie czytelników) Kodansha postanowiła publikować dzieło Shirowa pod tytułem Kōkaku kidōtai, w wolnym tłumaczeniu oznaczającym po prostu Mobilną uzbrojoną jednostkę porządkową. Autor nalegał jednak na anglojęzyczny tytuł Ghost in the Shell, będący nawiązaniem do wydanej w latach sześćdziesiątych książki Ghost in the Machine Arthura Koestlera. Węgiersko-brytyjski filozof negował w niej słuszność postulatów dualizmu kartezjańskiego, jednocześnie przenosząc rozważania z tematu nierozdzielności duszy i ciała ludzkiego, na znacznie bardziej przyszłościowe zależności człowieka od maszyny. To jednak wiecie z filmu. W mandze natomiast podział nie jest aż tak klarowny. Ba, pojawia się nawet motyw ludzkich jednorazówek, czyli handlu ludźmi, którzy po kilkufazowych przygotowaniach są uśmiercani w celu ożywienia cyborgów na specjalne zamówienie. To z kolei podkreśla wyjątkowość Major, zarazem ukazując nikczemność bogaczy, którzy nie liczą się z kosztami, byle osiągnąć zamierzony cel.
Rysunkowe Ghost in the Shell jest bowiem przede wszystkim doskonałym thrillerem politycznym (czego sporą dozę otrzymujemy także w anime), który uwypukla nie tyle traktat na temat istoty człowieczeństwa, co fatalną diagnozę przyszłości naszego gatunku, który zatraca się stopniowo w coraz to nowszych wynalazkach, uwydatniając przy tym przepaść pomiędzy biednymi a bogatymi.
Podobne wpisy
Jednocześnie ucieleśnienie nieuchronnych przemian społecznych, nasza Major, w filmie ukazana jako pozbawiona ludzkich reakcji maszyna, w mandze zachowuje się jak typowa silna i niezależna kobieta. To kolejny z elementów, które Oshii zmienił względem oryginału, co zapewne odbije się krytyką na „zbyt żywej Scarlett” w aktorskiej wersji Ghost in the Shell.
Patrząc pod kątem polityki, stronami sporu są tu przede wszystkim Japonia (nowe mocarstwo) oraz Stany Zjednoczone (próbujące wrócić na pozycję hegemona). To zresztą było jednym z argumentów przeciw aktorskiej wersji filmu, ponieważ Amerykanie nie zwykli przedstawiać siebie jako siewcy zła. Tak czy inaczej – w mandze ten podział ujęto raczej jako spór polityczny między socjalistami i kapitalistami, których narodowość miała rangę drugorzędną. I może to być dla was zaskoczeniem, ale to ci pierwsi są tu „dobrzy”.
To też nawiązanie do wspomnianego Koestlera – zdeklarowanego komunisty. Cechą wspólną dla obu obozów jest jednak wszechobecne zepsucie elit. Namiastkę tego otrzymaliśmy w anime, ale Shirow zarysowuje to znacznie wyraźniej. Takie podejście wymagało dystansu wobec ważniaków, czego pokłosiem jest fakt, że w mandze Kusanagi i Batou prowadzą walkę nie tylko z Władcą Marionetek, ale i z własnym przełożonym. Gdy poznajemy głównych bohaterów, pan Aramaki nazywany jest wręcz „małpią mordą”, natomiast relacje między szefem a członkami Sekcji 9 dopiero zaczynają przechodzić od nieufności po świadomość wspólnych celów.