Filmy z THE ROCKIEM, które były KLAPĄ FINANSOWĄ
Założenia w tym przypadku zupełnie rozminęły się z faktami. Gdy przyglądałem się filmografii Dwayne’a Johnsona (The Rocka), musiałem przyznać, że spora część jego filmów jednak zarobiła więcej niż na koszty produkcji. Po ich jakości można by jednak sądzić, że jest odwrotnie. Filmy z Dwayne’em, nawet te artystyczne, mają jednak coś, co daje im zawsze szansę. Właśnie Dwayne’a, niewątpliwie aktora urokliwego w swojej prostocie warsztatowej, jednoznacznego, bohaterskiego, który – o dziwo – umie zręcznie połączyć dramatyzm superbohaterstwa z lekkością komedii. A poza tym są one kolorowe, technicznie niezłe, w założeniu blockbusterowe. To wszystko razem działa na publiczność. Spoiwem jest zaś niewątpliwie skutecznie wykreowana legenda Johnsona, który poradził sobie we współczesnym kinie jako właśnie ten mięśniak z kina akcji, chociaż wydawać by się mogło, że dla takich postaci po boomie na kino akcji z lat 80. ze Schwarzeneggerem i Stallone’em, nie ma już miejsca. Poniżej rodzynki z filmografii The Rocka, którym się nie udało lub były blisko.
„Witajcie w dżungli”, 2003, reż. Peter Berg, budżet: 85 milionów dolarów, box office: 81 milionów dolarów
Było blisko, żeby produkcja odrobiła chociaż same koszty. Zabrakło kilku milionów. A wydawać by się mogło, że miała wszystko, co potrzebne. Dobrych aktorów – akurat tutaj nie mam na myśli Dwayne’a, lecz Christophera Walkena i Seanna Williama Scotta. Niezły przygodowo scenariusz, jak również dobrą realizację. Witajcie w dżungli to połączenie filmu sensacyjno-przygodowego z komedią, która z pewnością was rozbawi, jeśli szukacie na weekend rozrywkowego kina w dobrym stylu.
„Z podniesionym czołem”, 2004, reż. Kevin Bay, budżet: 46 milionów dolarów, box office: 57 milionów dolarów
Ta produkcja akurat zyskała nieco milionów na plusie. Jest jednym z poważniejszych filmów z udziałem The Rocka z czasów, gdy może bardziej poszukiwał jeszcze swojego miejsca w kinie. Nie jest to jednak produkcja zbyt odkrywcza. Raczej klasyczny film o odpłacie, zemście, czyszczeniu świata przedstawionego z pomniejszych antagonistów-botów oraz konfrontacji z tym jednym, najgorszym, który naturalnie musi zostać pokonany. Zło i dobro są oczywiste. Oglądaliśmy już mnóstwo takich filmów, lecz z pewnością będziemy czekać na finał tego.
„Doom”, 2005, reż. Andrzej Bartkowiak, budżet: 60 milionów dolarów, box office: 56 milionów dolarów
Adaptacje gier komputerowych często się nie udają. Nie tylko ze względu na trudności w przeniesieniu fabuły do świata filmu, ale i wymogi czysto techniczne. W 2005 roku i za takie pieniądze nie było jeszcze wystarczających możliwości, żeby taką adaptację dobrze zrobić. A Doom oferował i wciąż oferuje wiele możliwości, a to ze względu na historię. Właściwie jej nie ma, więc można zrobić duszny, krwawy film, który naprawdę nastraszy widzów, jak zrobiła to gra. Niestety nie wyszło – zabrakło właśnie klimatu, więc i tak należy się cieszyć z tych 56 milionów.
„Koniec świata”, 2006, reż. Richard Kelly, budżet 17 milionów dolarów, box office: 364 tysiące dolarów
Dwayne Johnson powinien być zadowolony, że dostał szansę zagrania w tak abstrakcyjnej produkcji. Koniec świata jest połączeniem czarnej komedii, dystopii, science fiction oraz filmu politycznego. Kosztował 17 milionów dolarów, co w tym przypadku jest całkiem odważną sumą, ale zarobek należy pominąć milczeniem. Nie wierzę, że taki film mógł tak niewiele zyskać wśród widzów. Problemem była zapewne dystrybucja, brak reklamy itp. Po latach jednak każdy fan SF powinien z tym tytułem się zapoznać, bo to perełka w portfolio Dwayne’a Johnsona.
„Gang z boiska, 2006”, reż. Phil Joanou, budżet: 30 milionów dolarów, box office: 41 milionów dolarów
Kolejny w tym zestawieniu poważniejszy film z The Rockiem, co może świadczyć o niewielkim zysku produkcji. Jak już wspominałem, aktor szukał wtedy swojego miejsca. Zaowocowało to kilkoma ciekawymi tytułami. Gang z boiska jest filmem wymagającym. Widz nie dostanie tu prostej rozrywki i jasnych definicji moralnych, a Dwayne Johnson jest motorem tej narracji, radzącym sobie świetnie z prowadzeniem niełatwej fabuły.
„Wyprawa do dżungli”, 2021, reż. Jaume Collet-Serra, budżet: 200 milionów dolarów, box office: 220 milionów dolarów
Po latach od Witajcie w dżungli Dwayne wrócił do niej znów w charakterze poszukiwacza, tym razem jednak bardziej szablonowego, moralnie czystego, jak to u Disneya bywa nagminnie. Film jest po prostu ładny, ale modelowy, przewidywalny, z przygodowością, która nie ma szans na stworzenie unikalnej atmosfery, która dałaby produkcji szansę na długofalowe zaistnienie w umysłach widzów. Wysoki budżet okazał się trudną do pokonania granicą. 20 milionów więcej jest i tak wielkim osiągnięciem.
„Czerwona jedynka”, 2024, reż. Jake Kasdan, budżet: 250 milionów dolarów, box office: 84 miliony dolarów
To młody film. Niedawno wszedł do kin, lecz patrząc na recenzje oraz sposób skonstruowania fabuły, zbyt wiele w nim standardowych rozwiązań, żeby odrobił te 250 milionów dolarów, nie wspominając już o znaczących zyskach. Jasnym punktem jest oczywiście The Rock, ale i J.K. Simmons w roli Nicka. Czerwona jedynka jest drogim filmem świątecznym bez ducha kultowego Kevina. Można oglądać, ale czy się zapamięta? Zobaczymy w ciągu najbliższego roku, jak się rozstrzygnie sprawa zysków tej produkcji.