Szkoda, że nawet takie arcydzieło światowego kina jak ten monumentalny fresk biograficzny Tarkowskiego nie jest wolne od nieuzasadnionego cierpienia zwierząt. Koń, który w jednej ze scen spada ze schodów i zostaje dobity przez żołnierza włócznią, zginął naprawdę. Tarkowski wykupił zwierzę z rzeźni i przed nakręceniem sceny postrzelił je w szyję, by wiarygodniej się zataczało. Następnie koń został zepchnięty ze schodów i przez chwilę po upadku widać, jak utyka i przewraca się, aż w końcu przechodzący mężczyzna dźga go włócznią. Po nakręceniu sceny zwierzę zostało dobite strzałem w głowę i odesłane do rzeźni. Ta wyjątkowo okrutna scena powolnego pastwienia się nad żywą istotą ma uzasadnienie fabularne – obrazuje koszmar wojny, posiada drugie dno ze względu na symbolikę konia. Czy jednak naprawdę nie dałoby rady obmyślić sceny dobijania konia w taki sposób, by nie trzeba go było przy tym torturować i zabijać? Zwłaszcza że twórcy byli w stanie przeprowadzić tak skomplikowany zabieg pirotechniczny jak udawane podpalenie krowy (która wbrew plotkom przeżyła)…
Superprodukcje filmowe pochłaniają grube miliony dolarów, dlatego producenci tną koszty, gdzie tylko się da. Niestety, w przypadku pierwszej części Hobbita owo cięcie kosztów dotyczyło także dobrostanu grających w filmie zwierząt. Według raportu American Humane Association w trakcie realizacji zdjęć w wyniku różnego rodzaju wypadków padło aż 27 spośród 150 zwierząt występujących w Hobbicie. Powód? Producenci przetrzymywali je na najtańszej farmie w okolicy, na której panowały warunki zagrażające ich życiu. Kilka zwierząt zatruło się śmiertelnie paszą, kilka kur zostało zagryzionych przez psy. Zwierzęta trzymane były w ścisku, na grząskim, systematycznie zalewanym terenie; wiele z nich zostało rannych lub zginęło podczas próby ucieczki przez metalowe, nieszczelne ogrodzenie. Na szczęście dzięki protestom PETA zadbano o lepsze warunki dla zwierząt przy kręceniu kolejnych części.
W osławionej scenie Dae-su zamawia w barze żywą ośmiornicę – niestety, aktor zjadł nie atrapę, lecz prawdziwe stworzenie. Co gorsza, ujęcie to wymagało kilku powtórek, w związku z czym zabito w sumie cztery ośmiornice. Scena ta była bardzo trudna dla grającego głównego bohatera Choi Min-sika: praktykującego buddysty i wegetarianina. Jak sam przyznał, podczas jedzenia żywych ośmiornic modlił się w duchu za zabijane przez siebie zwierzęta. Do dzisiaj czuje się też źle na samą myśl o tamtym zdarzeniu. A ja, mimo całego podziwu dla talentu Parka, tej jednej sceny nie potrafię mu wybaczyć.
Nadużycia wobec 14-letniej Pauliny Młynarskiej na planie Kroniki wypadków miłosnych (o których pisała Agnieszka Stasiowska w swoim artykule) to niejedyny mocno nieprzyjemny epizod w filmografii Wajdy. Już wcześniej, przy kręceniu Popiołów, polski reżyser dopuścił się strasznego czynu. Mowa oczywiście o niesławnej scenie zrzucenia żywego konia ze stromej skały. W bardzo graficznym, naturalistycznym ujęciu widzimy, jak przerażone zwierzę spada z dużej wysokości, z impetem łamiąc nogi i kark. Nie ma mowy o efektach specjalnych – patrzymy na prawdziwą śmierć, niewnoszącą do filmu nic poza efektownym ujęciem. Jak tłumaczył się reżyser? Cóż, według Wajdy koń i tak był przeznaczony do rzeźni, więc zginąłby niezależnie od jego filmu… Przypadek Popiołów dobrze pokazuje, jak na przestrzeni pięćdziesięciu lat zwiększyła się wrażliwość i świadomość polskiego społeczeństwa – dziś podobna scena nie przeszłaby w żadnym filmie; i bardzo dobrze.
Wśród zwierząt najbardziej skrzywdzonych przez człowieka z pewnością znajdują się konie. Te wolne i niezależne zwierzęta na przestrzeni wieków zostały przekształcone w naszych niewolników, zmuszonych do dźwigania ciężarów ponad siły, ranionych w wojnach, zaharowujących się w kopalniach, zabijanych przy pierwszych oznakach starości. Konie to także zwierzęta, które zdecydowanie najczęściej ginęły na planach filmowych. Wykorzystywane w produkcjach historycznych i wojennych, często brały udział w niebezpiecznych scenach, których realizacja narażała je na ciężkie kontuzje, a nawet śmierć. Dość powiedzieć, że podczas kręcenia Ben Hura zginęło co najmniej 11 tych zwierząt, z czego większość padła podczas realizacji słynnej sceny wyścigu rydwanów, kilka zaś zmarło z wycieńczenia, gdy zmuszano je do powtarzania ujęć biegu w spiekocie i bez dostępu do wody. Jeszcze gorzej prezentuje się jednak pierwszy Ben Hur – na planie produkcji z 1925 r. zginęło ponad 100 koni!