Filmy, w których zwierzęta GINĘŁY naprawdę. Czerwona kartka za okrucieństwo!
Andriej Rublow (1966, reż. A. Tarkowski)
Podobne wpisy
Szkoda, że nawet takie arcydzieło światowego kina jak ten monumentalny fresk biograficzny Tarkowskiego nie jest wolne od nieuzasadnionego cierpienia zwierząt. Koń, który w jednej ze scen spada ze schodów i zostaje dobity przez żołnierza włócznią, zginął naprawdę. Tarkowski wykupił zwierzę z rzeźni i przed nakręceniem sceny postrzelił je w szyję, by wiarygodniej się zataczało. Następnie koń został zepchnięty ze schodów i przez chwilę po upadku widać, jak utyka i przewraca się, aż w końcu przechodzący mężczyzna dźga go włócznią. Po nakręceniu sceny zwierzę zostało dobite strzałem w głowę i odesłane do rzeźni. Ta wyjątkowo okrutna scena powolnego pastwienia się nad żywą istotą ma uzasadnienie fabularne – obrazuje koszmar wojny, posiada drugie dno ze względu na symbolikę konia. Czy jednak naprawdę nie dałoby rady obmyślić sceny dobijania konia w taki sposób, by nie trzeba go było przy tym torturować i zabijać? Zwłaszcza że twórcy byli w stanie przeprowadzić tak skomplikowany zabieg pirotechniczny jak udawane podpalenie krowy (która wbrew plotkom przeżyła)…
Hobbit: Niezwykła podróż (2012, reż. P. Jackson)
Superprodukcje filmowe pochłaniają grube miliony dolarów, dlatego producenci tną koszty, gdzie tylko się da. Niestety, w przypadku pierwszej części Hobbita owo cięcie kosztów dotyczyło także dobrostanu grających w filmie zwierząt. Według raportu American Humane Association w trakcie realizacji zdjęć w wyniku różnego rodzaju wypadków padło aż 27 spośród 150 zwierząt występujących w Hobbicie. Powód? Producenci przetrzymywali je na najtańszej farmie w okolicy, na której panowały warunki zagrażające ich życiu. Kilka zwierząt zatruło się śmiertelnie paszą, kilka kur zostało zagryzionych przez psy. Zwierzęta trzymane były w ścisku, na grząskim, systematycznie zalewanym terenie; wiele z nich zostało rannych lub zginęło podczas próby ucieczki przez metalowe, nieszczelne ogrodzenie. Na szczęście dzięki protestom PETA zadbano o lepsze warunki dla zwierząt przy kręceniu kolejnych części.
Oldboy (2003, reż. Park Chan-wook)
W osławionej scenie Dae-su zamawia w barze żywą ośmiornicę – niestety, aktor zjadł nie atrapę, lecz prawdziwe stworzenie. Co gorsza, ujęcie to wymagało kilku powtórek, w związku z czym zabito w sumie cztery ośmiornice. Scena ta była bardzo trudna dla grającego głównego bohatera Choi Min-sika: praktykującego buddysty i wegetarianina. Jak sam przyznał, podczas jedzenia żywych ośmiornic modlił się w duchu za zabijane przez siebie zwierzęta. Do dzisiaj czuje się też źle na samą myśl o tamtym zdarzeniu. A ja, mimo całego podziwu dla talentu Parka, tej jednej sceny nie potrafię mu wybaczyć.
Popioły (1965, reż. A. Wajda)
Nadużycia wobec 14-letniej Pauliny Młynarskiej na planie Kroniki wypadków miłosnych (o których pisała Agnieszka Stasiowska w swoim artykule) to niejedyny mocno nieprzyjemny epizod w filmografii Wajdy. Już wcześniej, przy kręceniu Popiołów, polski reżyser dopuścił się strasznego czynu. Mowa oczywiście o niesławnej scenie zrzucenia żywego konia ze stromej skały. W bardzo graficznym, naturalistycznym ujęciu widzimy, jak przerażone zwierzę spada z dużej wysokości, z impetem łamiąc nogi i kark. Nie ma mowy o efektach specjalnych – patrzymy na prawdziwą śmierć, niewnoszącą do filmu nic poza efektownym ujęciem. Jak tłumaczył się reżyser? Cóż, według Wajdy koń i tak był przeznaczony do rzeźni, więc zginąłby niezależnie od jego filmu… Przypadek Popiołów dobrze pokazuje, jak na przestrzeni pięćdziesięciu lat zwiększyła się wrażliwość i świadomość polskiego społeczeństwa – dziś podobna scena nie przeszłaby w żadnym filmie; i bardzo dobrze.
Ben Hur (1959, reż. W. Wyler)
Wśród zwierząt najbardziej skrzywdzonych przez człowieka z pewnością znajdują się konie. Te wolne i niezależne zwierzęta na przestrzeni wieków zostały przekształcone w naszych niewolników, zmuszonych do dźwigania ciężarów ponad siły, ranionych w wojnach, zaharowujących się w kopalniach, zabijanych przy pierwszych oznakach starości. Konie to także zwierzęta, które zdecydowanie najczęściej ginęły na planach filmowych. Wykorzystywane w produkcjach historycznych i wojennych, często brały udział w niebezpiecznych scenach, których realizacja narażała je na ciężkie kontuzje, a nawet śmierć. Dość powiedzieć, że podczas kręcenia Ben Hura zginęło co najmniej 11 tych zwierząt, z czego większość padła podczas realizacji słynnej sceny wyścigu rydwanów, kilka zaś zmarło z wycieńczenia, gdy zmuszano je do powtarzania ujęć biegu w spiekocie i bez dostępu do wody. Jeszcze gorzej prezentuje się jednak pierwszy Ben Hur – na planie produkcji z 1925 r. zginęło ponad 100 koni!