search
REKLAMA
Zestawienie

Filmy, w których ROBERT PATTINSON jest po prostu WSPANIAŁY

Jan Dąbrowski

1 grudnia 2020

REKLAMA

Robert Pattinson jest obecnie jednym z najlepszych żyjących aktorów. Jeśli ktoś w tym momencie parsknął, to stała się jedna z dwóch rzeczy. Albo jego świadomość zatrzymała się 10 lat temu, albo unika filmów z Pattinsonem. Przez ostatnie 12 lat (czyli licząc od premiery pierwszego Zmierzchu) aktor zdążył na wszystkie możliwe sposoby pokazać, że odnajduje się w bardzo wymagających rolach, że mimiką i głosem potrafi poruszać tłumy, że jest mistrzem akcentów i charakterystycznych postaci. Młodzieżowa saga o wampirach to tylko kilka filmów z jego dorobku, który na ten moment składa się z 39 produkcji, a Pattinson ma w tej chwili 34 lata. Imponujący wynik.

Uważanie go za „drewnianego aktora z tych filmów o wampirach” to zwyczajna ignorancja. Teraz Pattinson nie musi nikomu niczego udowadniać, a przed czterdziestką zaliczył występy m.in. u Davida Cronenberga, Roberta Eggersa i Christophera Nolana. Do tego został nowym Batmanem, co nie dość, że brzmi obiecująco, to jeszcze zapewne otworzy mu jeszcze szerszą niż dotychczas drogę do prestiżowych produkcji i współpracy z najbardziej docenionymi twórcami. Niezależnie od tego, jak kariera Pattinsona potoczy się w przyszłości, już teraz jest w czym wybierać. Poniżej moje osobiste top 5 najlepszych występów aktora.

Popiołki

Salvador Dalí to jedna z najlepszych ról w karierze Roberta Pattinsona. To dowód na to, że po zagraniu w serii Zmierzch nie musiał się aktorsko wyrabiać, bo miał świetny warsztat już w tamtym czasie. Popiołki i Zmierzch weszły do kin w 2008 roku. Wystarczy porównać jego grę aktorską w tych dwóch filmach. O ile postać wampira Edwarda jest drętwa jak osinowy kołek, co stało się potem znakiem rozpoznawczym całej serii, o tyle w roli Dalego Pattinson po prostu wymiata. Nie dość, że jest najlepszy z całej obsady, to jeszcze ma sporo trudnych i niejednoznacznych scen do zagrania, również monodramatycznych. Jego Dalí jest geniuszem i kowalem własnego mitu, a przy tym nie raz przekracza tabu, jakby jego samego zasady nie obowiązywały. Pattinson zaczyna jako nieśmiały introwertyk, by stać się lwem salonowym i histerykiem, a każda jego aktorska szarża robi wrażenie. A miał wtedy zaledwie 22 lata. Wszyscy wyśmiewający go za Zmierzch powinni równie żarliwie bić mu brawo za Popiołki.

Rola Dalego de facto otworzyła mu bardzo szeroką drogę do kariery aktorskiej, która teraz przechodzi renesans. To właśnie w Popiołkach zobaczył go David Cronenberg, który z właściwym sobie subtelnym wdziękiem i dowcipem powiedział o Pattinsonie: “Przed Zmierzchem robił interesujące rzeczy i chciał do tego wrócić”. Tak Pattinson trafił do Cosmopolis, gdzie zagrał główną, niejednoznaczną rolę milionera związanego z giełdą. Mniej więcej od tego filmu kariera Pattinsona nabrała rozmachu, ale bez Popiołków nigdy by w nim nie zagrał.

Król

Drugi występ Pattinsona u reżysera Davida Michôda, z którym współpracował przy filmie Rover. Wtedy dostał dużą rolę trochę naiwnego i pozornie nierozgarnietego, ale skutecznego w walce Reya, który pomagał głównemu bohaterowi. W Królu Pattinson dostał mniejszą, ale bardziej charakterystyczną rolę francuskiego delfina, który wychodzi naprzeciw armii Henryka V (Timothée Chalamet), gdy ten najeżdża Francję. Delfin kpi z angielskiego króla przy każdej okazji, a Pattinson dodaje do swojego dorobku kolejny wstrętny czarny charakter ze znakomitym akcentem. Jego delfin byłby śmieszny i żałosny, gdyby nie fakt, że za jego kpinami i błazenadą stoi armia znacznie potężniejsza od angielskiej. Oglądając Pattinsona w tej roli, widać jak na dłoni, że nie tylko będzie znakomitym Batmanem, ale mógłby równie dobrze być świetnym Jokerem.

Good Time

Robert Pattinson

Nabuzowany blond Pattinson jako drobny cwaniaczek, którego jedyną pozytywną cechą jest miłość do brata, Nicka (Benny Safdie). Po nieudanym wspólnym napadzie na bank najpierw próbują uciekać, a kiedy z Nickiem zaczynają być kłopoty, jego brat musi znaleźć dobre rozwiązanie dla nich obu. Pattinson jest tu ciągle zdenerwowanym, ruchliwym kombinatorem, który zachowuje się tak, jakby gonił go sam diabeł. Aktorsko Pattinson łączy ekspresję znaną z jego świetnej roli w Rover z wybuchowością, którą potem pokazał też w Lighthouse. Nick z Good Time to antybohater i nieudolny przestępca, nieprzyjemny gość, co czuć z ekranu prawie przez cały czas. Jedyny przebłysk dobra, jaki można w nim znaleźć, to więź z bratem, o którego się troszczy. To uczucie w połączeniu z agresją i niezadowoleniem względem wszystkiego innego czynią tę kreację jedną z najciekawszych w karierze Pattinsona, który wreszcie mógł się wyszaleć w bardzo ekspresyjnej roli głównej.

Lighthouse

Pattinson

Aktorski pojedynek zakończony remisem. Pattinson mocujący się na role z Willemem Dafoe udowodnił na całej linii, że nie ustępuje pola nawet najlepszym aktorom. Co więcej, ma zadatki na zostanie jednym z nich. Akcja Lighthouse rozgrywa się pod koniec XIX wieku, a bohaterowie są żeglarzami o niejasnej przeszłości. W tym przypadku do wymagającej fizycznie roli dochodzą jeszcze stylizacja językowa i akcenty. Pattinson nie dość, że znowu radzi sobie ze wszystkim brawurowo, to wydaje się stopiony z rolą najętego pomagiera z wąsem. Trudno go rozpoznać, bo wraz z mową i zachowaniem zmieniła się jego twarz, doszły nowe grymasy i mimika. Nawet podczas aktorskich szarż i najbardziej poruszających scen Pattinson utrzymuje swoją postać w ramach konwencji. To jedna z większych cegieł, jaką dołożył do budowania swojego wizerunku wszechstronnego, ciężko i efektownie pracującego aktora, który nie boi się ani trudnych ról, ani nieoczywistych, skomplikowanych postaci.

Diabeł wcielony

Dojrzały film, dojrzała rola Pattinsona. Wystrojony w pastelowy garnitur i koszulę z żabotem pastor Teagardin to kawał gnoja tak groteskowy, że aż przerażający. Obejmując prowincjonalną parafię, daje wiernym jasno do zrozumienia, że jego obecność nie będzie manną z nieba. Upokarzając biednych, wykorzystując bogobojne kobiety i kpiąc z przekonań, o których mówi w kościele, sprowadza na siebie słuszny gniew i zasłużoną karę. I w każdej jednej scenie Pattinson jest uwodzicielsko zły. Arogancki pastor z południowym akcentem to krótka, ale popisowa rola, a oglądanie tego obleśnego typa sprawia, że widz czuje się brudny od samego patrzenia. To wrażenie podobne do tego, jakie wywołał Jake Gyllenhaal w Wolnym strzelcu: śliski, paskudny typ, który każdego doprowadzi do marnego końca. Rolą Teagardina Pattinson zrobił kolejny w karierze duży krok w kierunku zasłużonego Oscara.

Avatar

Jan Dąbrowski

Samozwańczy cronenbergolog, bloger, redaktor, miłośnik dobrej kawy i owadów.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA