Filmy ANTYWOJENNE, które MUSISZ znać

Łowca jeleni
Zapewne jeden z najwybitniejszych debiutów w historii kina skupia się na wyrwach czynionych przez wojnę w życiu osobistym i społecznym. Michael Cimino zanurza się głęboko w życie prowincjonalnej społeczności, pokazuje bohaterów jako złożone osobowości, a następnie przygląda się, jak zmienia ich wojenna trauma, oddziałująca destrukcyjnie na pozostałe otaczające ich osoby. Oparty na wybitnych kreacjach Christophera Walkena, Roberta De Niro, Johna Savage’a i Johna Cazale’a obraz do dziś robi wrażenie fatalistycznym tonem i dramaturgią pracującą na sugestywne odczucie rozpadu, jakiemu uległo w wyniku abstrakcyjnego dla nich konfliktu wietnamskiego życie bohaterów. Klasyk, bez którego trudno wyobrazić sobie zestawienie tego typu.
Idź i patrz
Większość tej listy to produkcje amerykańskie, ale po drugiej strony Żelaznej Kurtyny też powstawały bardzo sugestywne konfrontacje z okrucieństwem wojny. Jednym z nich jest szokujące do dziś Idź i patrz Elema Klimowa. Opowieść o drodze szesnastoletniego chłopca przez wojenne piekło zrealizowany jest z wbijającym w ziemię naturalizmem, wobec którego tytułowa komenda nabiera brzmienia złowrogiego przekleństwa. Pochód czystego zła, które oglądamy wraz z głównym bohaterem unaocznia skalę hekatomby, jaką była II wojna światowa, przenosząca wojenny koszmar na nowy, totalny poziom. Film Klimowa to bardzo trudne w odbiorze dzieło, ale – może niestety – ze względu na swoją dosadność będące pozycją obowiązkową, skutecznie leczącą z ewentualnych złudzeń co do realiów wojny.
Paragraf 22
Powieść Josepha Hellera to jeden z najbardziej znanych i dosadnych literackich manifestów antywojennych. Zrealizowana w 1970 roku adaptacja filmowa Mike’a Nicholsa godnie podtrzymuje tę renomę. Pełny absurdów, ale i prawdziwej grozy Paragraf 22 do dziś zachwyca kalejdoskopowym scenariuszem, inteligentnymi dialogami i wymierzoną w punkt grą gwiazdorskiej obsady. Za pośrednictwem opowieści o amerykańskiej jednostce lotniczej stacjonującej w czasie II wojny światowej we Włoszech to dla Nicholsa punkt wyjścia do ukazania wojny i militaryzmu w pełnej ich krasie – z jednej strony jako przerażające maszyny niszczące ludzi i wyjaławiające tych, którzy przeżyli, z drugiej zaś groteskowo komiczny teatr. Prawdziwy, bezkompromisowy klasyk.
Walc z Baszirem
Jedna z najsłynniejszych i najlepszych współczesnych animacji to fascynująca i przygnębiająca zarazem opowieść o egzorcyzmowaniu traumatycznej przeszłości i zniewoleniu przez nią. Ari Folman ewokuje demony współczesnego Izraela, państwa i społeczeństwa w stanie permanentnej, prześladującej nawet w momencie uśpienia wojny. Formuła animacji daje reżyserowi pole do zaginania rzeczywistości i zacierania granic między prawdą, fikcją a majakiem, co znakomicie tworzy wrażenie obcowania z koszmarem. Narracyjna finezja pozwala z kolei na wydobycie ulotnej perspektywy jednostki zderzanej z walcem historii i polityki, a z opowieści nękanego przez wspomnienia człowieka wyłania się dojmujący portret świata rozbitego przez wojnę.
Grobowiec świetlików
Również animacja, ale z innej części świata i innej estetyki. Jeden z bardziej realistycznych i mocnych filmów japońskiego Studia Ghibli, Grobowiec świetlików to wybitne ukazanie dwóch niezwykle istotnych perspektyw. Dziecięcej, bardziej naiwnej i naznaczonej tragiczną bezradnością, oraz lokalnie japońskiej, uzmysławiającej zachodniemu widzowi, że po drugiej stronie każdego konfliktu zawsze są tak samo przerażeni i pozbawieni wyboru ludzie jak po „naszej”. Z typową dla tego studia lekkością Isao Takahata dociera do sedna każdej wojny – cierpienia niewinnych i bezbronnych. Film poruszający i skłaniający do myślenia nad tym, na czym nasz świat stoi.
Eroica
Na koniec nasza rodzima produkcja. Tym ważniejsza, że wyłamująca się z bohatersko-patriotycznego paradygmatu, którym wciąż karmi się główny nurt polskiej kultury. Słynne dzieło Andrzeja Munka złożone jest z dwóch odrębnych segmentów, z których pierwszy pokazuje losy defetysty, Dzidziusia Górkiewicza, przypadkowo wplątanego w Powstanie Warszawskie, drugi zaś żyjących kultem uciekiniera jeńców niemieckiego oflagu. W obu przypadkach bohaterowie ukazani są w sposób naturalny, z zaakcentowaniem ich wad i zagubienia w wojennej rzeczywistości, a całość cechuje gorzki klimat sytuacji, która jest straszna i głupia zarazem. Munk obrazuje bezsens wojny i wpisany w ten bezsens tragizm. W ten sposób na swój sposób rozlicza się z mitem heroicznej walki, sprowadzając wojnę do jej ponurego sedna.