search
REKLAMA
Zestawienie

Filmowi gliniarze, którzy NIE SĄ pozytywnymi postaciami

Krzysztof Dylak

14 stycznia 2020

REKLAMA

Joe Cooper, Killer Joe

Niekiedy trzeba i można sobie dorobić. Policjant też człowiek, ale na pewno ten glina nie jest ulepiony z tej samej gliny co my. Rzadko bowiem się zdarza, żeby stróż prawa trudnił się na boku zabójstwem na zlecenie. Joe Cooper wkracza w życie dysfunkcyjnej rodziny, która proponuje dorastającą, nieco zaburzoną dziewczynę pod zastaw w zamian za pozbycie się matki zleceniodawcy. Nastolatka jest siostrą dilera, który wynajął Coopera. Nie wszystko jednak idzie zgodnie z planem. Joe wykonuje zlecenie, ale orientuje się, że rodzinka chciała go oszukać. Policjant i płatny cyngiel w jednej osobie pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Na początku robi wrażenie spokojnego i opanowanego, jednak w momencie konfrontacji udowadnia swoje psychopatyczne skłonności. Dla Matthew McConaugheya rola w filmie Friedkina była przepustką to bardziej ambitnych propozycji i dużym krokiem do zerwania z wizerunkiem wesołego surfera z amerykańskich komedii.

Bruce Robertson, Brud

Zły porucznik na kwasie Nagiego lunchu. Nie bez kozery krytycy filmowi odnaleźli w Brudzie elementy obu tych filmów. Bruce Robertson jest policyjnym cwanym lisem, który zna się na swojej robocie najlepiej na całym swoim posterunku. Jego emploi pozostawia jednak wiele do życzenia. Prochy, brudny seks, alkohol i inne popędy czy nałogi to u niego chleb powszedni. Robertson dąży do awansu i żeby dopiąć swego, dopuści się każdego świństwa. Jest fałszywy i złośliwy, manipuluje otoczeniem, knuje intrygi. Jego poczynania mają jednak drugie dno. Robertson tak naprawdę cierpi. Opuściła go żona z córką, zatem według niego tylko awans daje mu szansę i nadzieję na ich odzyskanie. Ale jego pogoń za awansem równa się pędowi  do autodestrukcji. James McAvoy dał aktorskiego czadu, pokazując mocne, ostre środki wyrazu w roli balansującej na granicy groteski. Liczne akcenty tej postaci przemycił do wielokrotnej osobowości swojego bohatera filmu Split.

Król, Petrycki, Banaś, Hawryluk, Trybus, Lisowski, Drogówka

Na koniec nasze rodzime podwórko. Przedstawiciele polskiej policji w oczach naszych filmowców byli już wcześniej przedstawiani w niezbyt pochlebnym świetle – a może nie tyle niezbyt pochlebnym, co realistycznym i życiowym. Boom na tego rodzaju produkcje prawdopodobnie rozpoczął Patryk Vega w serialowym Pitbullu, zanim przeszedł do kasowej tandety. Równie zwarta i szorstka jest Drogówka Wojciecha Smarzowskiego, ukazująca demoralizację w szeregach policji drogowej. Na tapecie znalazło się sześciu policjantów. Każdy z nich ma coś za uszami, odreagowując trudy służby w mało przyzwoity sposób. Piją, biorą łapówki, chodzą do burdeli. Król lubi „przyszpanować” nowym autem, zdradza żonę z koleżanką z pracy, Petrycki to notoryczny dziwkarz, Banaś ma etniczną awersję, Trybus nie wylewa za kołnierz, Hawryluk to łapówkarz i dwulicowiec, a Lisowski lubi szmal, niekoniecznie z legalnych źródeł. Lisowski zostaje zabity, a posądzony o tę zbrodnię Król musi się oczyścić z zarzutów. Może, co prawda, liczyć na wsparcie kumpli, ale każdy z nich dostanie po głowie i odpowie za swoje grzeszki.

REKLAMA