search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Filmowe TAJEMNICE, które ODARTO z magii

Jacek Lubiński

30 maja 2019

REKLAMA

Gdy w grę wchodzi wielka kasa, w Hollywood nie ma miejsca na sentymenty i żadna świętość nie jest bezpieczna. Przez lata skutecznie przekonały nas o tym kolejne sequele, prequele, remaki, rebooty i inne fajne słowa, którymi nazywa się odcinanie kuponów od pierwotnego sukcesu. W tej pogoni za dolarami twórcy niestety często zapominają – się i o tym, co stanowiło o sile oryginału. Nierzadko prowadzi to do chaotycznego wyjaśniania wcześniej ustalonych reguł i odsłaniania tajemnic, których moc polegała właśnie na tym, że były niedopowiedziane. Oto kilka przykładów zjawisk dużego ekranu, które z czasem i wraz z kolejnymi częściami kompletnie zepsuto albo zabito ich pierwotny wydźwięk i niesamowitość (patrz też: nadchodząca solówka o Jokerze, której bynajmniej nie chcę się doczekać).

Batman

A skoro już przy tym Jokerze jesteśmy… Mroczny Rycerz również nie ustrzegł się przemaglowania do tak zwanego porzygu. W końcu ileż można oglądać na dużym ekranie genezę nietoperka, śmierć jego rodziców i dobre rady wujka Alfreda? Jasne, z jednej strony ma to uzasadnienie, choć jestem przekonany, iż po 80 latach od narodzin Batman i podstawy jego historii są znane nawet w głębi amazońskiej dżungli. A przecież dorosły człowiek, który po nocach przebiera się za ślepą mysz ze skrzydłami i rozbija gangsterkę posępnego Gotham, jest sam w sobie wystarczająco fascynującym bohaterem, którego motywacji, szczęśliwego życia przed „wypadkiem” i jakiegokolwiek montażu szkoleniowego wcale nie trzeba naświetlać z każdej strony. Podobnie jak nie trzeba go pchać w kolejne związki z ładnymi dziewczynami i starać się jakkolwiek pogłębiać jego prostej przecież psychologii, jednocześnie podając w wątpliwość metody działania.

Może dlatego właśnie współczesny Batman jest taki nudny i przewidywalny, a brak pomysłu na niego i na kolejne filmy pod tym logiem ewidentne. Myślę jednak, że możemy zapomnieć o poważnej, pozbawionej sentymentów i usprawiedliwień produkcji, która wrzucałaby nas w sam środek brutalnych działań gacka i byłaby spowita dusznym, brudnym klimatem, bezlitosnym dla widza, zwłaszcza przypadkowego.

Blade Runner

Co prawda sequel kultowego SF w sosie noir spotkał się z bardzo pozytywnymi reakcjami (co zresztą nie dziwi, gdyż to obłędne wizualnie dzieło z tak zwanym klimatem), lecz nie znaczy to wcale, że jego fabuła przysłużyła się oryginalnemu konceptowi, którego niedopowiedzenia, akcenty oraz ważkie pytania rozłożone były w sposób perfekcyjny.

Część druga, z dopiskiem 2049, niepotrzebnie zazębia się ze starą historią za pomocą nowych bohaterów i często czyni to w dość niezręczny sposób. Wszelkie dylematy mamy zatem wyłożone czarno na białym, a do tego dochodzą wątki poboczne, które nie mają wiele sensu względem dawnej wizji. Wizji, którą można było zostawić w świętym spokoju i zamiast tego przedstawić własną, która dzieje się w tym samym świecie i dotyka zbliżonych problemów egzystencjalnych, lecz czyni to na swój odrębny sposób i na nowych zasadach. Nie jest to oczywiście jakkolwiek pogrążający swój pierwowzór film. Ale nie ulega wątpliwości, że to, co stanowiło o jego magii, w kontynuacji gdzieś uleciało.

Bourne

Jason Bourne w swej odmłodzonej wersji to materiał trudny do zgryzienia. Wpierw jeden reżyser uczynił z książki wiarygodną, opowiedzianą po bożemu sensację (z kilkoma kiksami). Potem sequel z sukcesem połączył niezłą intrygę z agresywnym kinem akcji pełnym cięć, za pomocą których wprowadzono do gatunku nową jakość. Jego świeżość, energię i sznyt udało się zachować także z trzeciej odsłonie, co nie zdarza się przecież często – zwłaszcza na amerykańskim poletku. ALE! Historia Bourne’a w jakiś sposób zatoczyła koło już wcześniej. On sam zakopał topór wojenny i zyskał spokój ducha już w doskonałym środku trylogii.

Po co zatem było to wszystko mącić i za pomocą nowych postaci jeszcze głębiej wchodzić w jego mroczną przeszłość, która – jak się okazało – wcale taka mroczna, ani tym bardziej pasjonująca, nie jest? Niestety, ale zainteresowanie i potencjał od pewnego momentu części trzeciej utrzymywane są już sztucznie. I choć dobrze się to wszystko oglądało dzięki technicznej perfekcji, to niezwykle łatwo zabito w Bournie to, co stanowiło o sukcesie poprzednich odsłon – niepewność oraz sekrety. Wykładane raz za razem z grobową powagą rewelacje, przy jednoczesnym robieniu z bohatera nieśmiertelnego półboga, zaczynają się ocierać już o samoistną parodię. Tę linię wydatnie przekroczono w późniejszym spin-offie i powstałej po latach kolejnej części, w której Bourne już nawet nie udawał, że mu zależy.

Gwiezdne wojny

star-wars-a-new-hope-cast-2

Uniwersum „starych warsów” jest niesamowicie bogate. Przez ostatnie cztery dekady powstało w tym temacie tyle interesujących historii, że aż trudno je zliczyć. Niepojęte jest zatem dla mnie, czemu Lucas do spółki ze studiem Disneya (które z łatwością wyrzekło się długo budowanego w książkach, albumach oraz serialach tak zwanego expanded universe, zabijając w zarodku masę potencjału na świetne filmy) maglują wciąż tych Skywalkerów. Historia tej rodziny jest w zasadzie zamknięta, nawet jeśli nadane im numerki od IV do VI sugerują skromny wycinek większej całości. Ale fakt ten świadczy jedynie o ich wyjątkowości, pozwalając widzowi odpowiednio popuścić wodze wyobraźni i samemu dośpiewać sobie to, co zawarte między słowami, lub to, co w ogóle zostało nieporuszone przez trzy długie metraże.

Czy naprawdę potrzebowaliśmy zobaczyć powstanie i upadek młodego Anakina, który dotychczas znany nam był jako złowieszczy Darth Vader, a dzięki epizodom I-III stał się irytującym gówniarzem o wygórowanych ambicjach? Absolutnie nie. Tak samo zbędne są również obecnie brylujące w kinach, a drażniące kolejnymi woltami względem rodu Skywalkerów odcinki VII-IX. I na tej samej zasadzie nikt nie musiał oglądać misji Łotra 1, z kuriozalnie idiotyczną sceną transportu danych potrzebnych rebeliantom do dalszej walki. Swego czasu Lucas nie bez powodu zawarł tego typu pierdoły w pojedynczych zdaniach dialogu. Czy więc możemy spodziewać się kolejnego odprysku starej trylogii o tym, jak to „wielu Bothan zginęło”? Nie wiem. Ale wiem, że dzięki podobnym zabiegom Gwiezdne wojny nie tyle powszednieją, ile stają się wręcz antytezą mitologii z duszą. A legendarne już słowa „Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…” z każdą kolejną odsłoną tracą na swej magii.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/ BERMAIN MAHJONG WAYS TANAM POHON BOCORAN MAHJONG TIPS AUTO WD JELAJAHI DUNIA MAHJONG WAYS 2 FITUR STRATEGI LANGIT JINGGA MAHJONG WAYS REZEKI TAK TERDUGA MELATI MEKAR MAHJONG WAYS UNTUNG GANDA MENCETAK SEJARAH BARU STRATEGI JITU MAHJONG WAYS 2 POLA TERBARU MAHJONG WAYS MAXWIN RAHASIA KEBERUNTUNGAN MAHJONG WAYS 2 RAHASIA MAHJONG WAYS 2 CARA MUDAH MENANG DI SLOT MAHJONG WAYS 2 CHEAT MAXWIN SLOT THAILAND BOCOR DUA POLISI DIDEMOSI KARENA PERAS UANG UNTUK MODAL MAIN SLOT ONLINE PELAKU PEMBUNUHAN SANDY PERMANA TERUNGKAP INGIN CURI UANG WD SLOT GACOR RAHASIA COIN STARLIGHT PRINCESS TEKNOLOGI DIGITAL SLOT 777 CARA MENANG TEKNIK TERBARU TIPS DAN TRIK MAXWIN DI GAME STARLIGHT PRINCESS TRIK JACKPOT SLOT OLYMPUS DENGAN POLA UNIK