FILMOWE KLISZE, które W OGÓLE nie mają pokrycia w rzeczywistości

Świat filmu to świat fikcji, a ten z kolei może być stworzony wyłącznie na podstawie świata realnego. W świecie fikcji jednak można wprowadzić niezliczone poprawki i to, co znamy z doświadczenia, zmodyfikować, przeinaczyć, ubarwić i odrealnić. Przez lata historii kina wykształciły się w nim pewne modele przedstawiania ludzkich zachowań i wydarzeń, które publiczność przyjmuje z aplauzem, często nie zwracając uwagi, jak dalekie są one od realiów życia. Przyczyny tych nieścisłości są różne, bo nie można wszystkiego zwalić na gust i wolę widzów. Często o kliszach zdecydowały stereotypy kulturowe, czyli równie dalekie od prawdy, wymyślone konstrukcje myślowe zawierające uproszczone mniemania opisujące genezę różnych zjawisk. Poniżej dziesięć przykładów. Z pewnością da się do nich dorzucić setki kolejnych. Czekam więc na propozycje.
Ofiara musi dokładnie znać plan złoczyńcy przed śmiercią
Pewność siebie filmowych antagonistów graniczy zwykle z głupotą, dlatego w historii kina naznaczonej pozytywnymi zakończeniami tak mało jest naprawdę przebiegłych i mądrych czarnych charakterów. W większości są to indolentne gaduły, które swoje największe tajemnice zdradzają nie komu innemu, jak swoim najzacieklejszym wrogom. Wypada to nieraz trochę śmiesznie, bo taki antagonista najpierw łapie naszego pozytywnego bohatera – inną sprawą jest to, że on daje się tak złapać, więc wcale taki potężny nie jest – a potem daje mu na tyle czasu podczas swojego gadania o największym, tajemniczym planie zagłady świata, że nasz heros może dostać kolejną szansę. Ma więc czas, żeby spokojnie zastanowić się, jak pokonać antagonistę oraz zniszczyć przy okazji jego siedzibę. Poza tym obrażenia, jakie zadają mu siepacze i sam czarny charakter, nigdy nie są na tyle poważne, żeby zagrozić sprawności fizycznej i intelektualnej, więc można spokojnie działać, ale najpierw posłuchać, co ma do powiedzenia ten ZŁY. A ma wiele, i zwykle są to slogany, które w kinie ciągle słyszymy.
W filmowych bijatykach biorą udział ludzie ze stali
Tak się może wydawać, jeśli przeciwnicy wciąż zbierają się z ziemi i nawet nie za bardzo leci im krew ze złamanych nosów i szczęk. A zęby już wyjątkowo rzadko przy takich starciach zostają wybite. Jeśli już, to nigdy u protagonisty, ale i ważnego antagonisty. Zęby mogą tracić jedynie pomniejsi ochroniarze i chuligani, generalnie anonimowe boty. Ze złamaniami i zwichnięciami także sytuacja jest wyjątkowo nierealistyczna. Przetrącanie kolan i wybijanie barków jest na porządku dziennym w kinie akcji, ale bohaterowie niewiele sobie z tego robią. Co tam zerwane wiązadła lub latająca gdzieś luzem panewka stawu łokciowego. Z powodzeniem można sobie ją samemu wsadzić i walczyć dalej. Jeśli więc zna się przebieg prawdziwych bójek, wie się, że w realu aż takim wytrzymałym się nie jest.
Kobietom do szczęścia potrzebny jest mąż i dzieci
Nagminnie zdarzało się to aż do lat 70. Potem w kinie nastąpiła emancypacja i kobiety zmieniły na szczęście nieco swoje podejście do ślubów i posiadania dzieci. Wciąż jednak spotykam w realnym świecie jednostki, których jedynym celem w życiu jest znalezienie męża i spłodzenie potomstwa. Jakież to ograniczenie swoich możliwości rozwoju do aktywności, które wpajane są od zarania małym dziewczynkom przez patriarchalnie ukierunkowanych rodziców, zgodnie z męską i wygodnicką wizją świata. Film jako lustro społeczeństwa przejął te zachowania i często przedstawiał kobiety, jako te tracące zmysły na myśl, że w swoim życiu ominie ich szansa założenia białej sukienki, welonu i w ten sposób zapewnieniu sobie bezpieczeństwa. Dużo lepiej jednak mieć oparcie w sobie, własnej pracy i pozycji, a nie polegać na kimś. W filmowych kobietach wciąż ta mentalna zależność od potencjalnych mężów jest silna, natomiast w realu w zależności od społeczności, z biegiem lat słabnie. Ta więc klisza jest jedyną spośród przeze mnie wybranych, która ma aż tak wielkie pokrycie z rzeczywistością pozafilmową.
Miłość ta jedyna w życiu, najprawdziwsza to zawsze ta od pierwszego wejrzenia lub po pierwszym spotkaniu
Bohaterowie wiedzą to po pierwszym spotkaniu, niezależnie od wieku. Miłość od pierwszego wejrzenia to w 99 na 100 przypadków jedynie zauroczenie, bardziej seksualne niż mentalne, bo potencjalni partnerzy mają do dyspozycji jedynie szkicowe informacje o obiekcie zainteresowania. W filmach romantycznych jest na porządku dziennym to, że po kilku wspólnie spędzonych godzinach, już się kogoś tak kocha, że chce się z nim zostać na całe życie. Jednak jest to jakieś nieprzemyślane, fatalne zauroczenie, zbyt ryzykowne dla racjonalnie myślącego człowieka i raczej się w realu niezdarzające. No chyba że w wieku nastoletnim, ale rodzice napotykający taki afekt tym bardziej powinni trzymać się na baczności. Filmowa miłość to nie rzeczywista odpowiedzialność, za to, co się takimi słowami określa i na co się decyduje w przyszłości, jeśli się kocha.
Jednoczesny orgazm i inna fantastyka seksualna
Z seksem zawsze jest problem, i to nie tylko w filmie. Kilka lat temu pokusiłem się nawet o analizę, dlaczego tak jest. Seks jako tabu przekłada się na klisze filmowe. Pierwszą i najbardziej rzucającą się w oczy jest częsta obecność stanika na ciele kobiet. Zupełnie nie ma przy tym znaczenia, którą fazę seksu oglądamy – czy grę wstępną, czy odprężenie po orgazmie. Kobieta ma na sobie albo stanik, albo jakąś koszulkę, albo jest przykryta. Wygląda to niezwykle sztucznie i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, no chyba że mamy do czynienia z parami, gdzie w obrębie seksu odbywa się jakieś patologiczne działanie w sensie przemocowości lub np. para jest wyjątkowo pruderyjna i uprawia seks jako zło konieczne wyłącznie w celach prokreacyjnych.
Kolejną kliszą jest jednoczesny orgazm, o który w rzeczywistości nie tak łatwo, a zwłaszcza w początkowej fazie znajomości, czyli w filmie podczas pierwszego seksu, kiedy jeszcze partnerzy nie dopasowali swoich ciał do siebie. Nie twierdzę przy tym, że nie jest to możliwe – jest, ale nie tak, jak to pokazują w filmach, np. na pierwszych randkach, po alkoholu, w fazie depresji i pocieszania się, w obliczu niebezpieczeństwa, po wypadku z obrażeniami itp. Najbardziej jednak nierealistyczną kliszą jest seks w wodzie, zwłaszcza w basenie. Dodatek chloru do wody drastycznie pogarsza właściwości lubrykacyjne samej wody, które i tak nie są rewelacyjnie, a dodatkowo wysusza narządy płciowe. Nie wierzcie więc, że namiętny seks w basenie jest możliwy, kiedy odbywa się pod powierzchnią wody. Może się on skończyć co najwyżej bolesnymi obtarciami u obojga partnerów.