search
REKLAMA
Archiwum

Filmowe ewangelie MARTINA SCORSESE

Piotr Kletowski

16 lipca 2018

REKLAMA

(Artykuł ten jest kompilacją pełnych wersji tekstów publikowanych w czasopismach “Ha!art” i “Kino”.)

Między kościołem i kinem nie ma żadnej różnicy.
I tu, i tu przebywasz w ludzkiej wspólnocie,
przeżywając niepowtarzalne misterium, które
nadaje sens twemu życiu i czyni cię lepszym…

(Martin Scorsese)

Dzieciństwo w piekle

Martin Scorsese przyszedł na świat 17 listopada 1942 roku, w nowojorskim Queens, w dzielnicy o nazwie Hell’s Kitchen (piekielna kuchnia). To tu rząd dusz sprawowała pospołu włoska mafia i katolicki Kościół. Codziennie widywało się gangsterskie porachunki i kościelne procesje. Rodzice Martina prowadzili w domu prywatny zakład krawiecki. Przyszły reżyser był chorowitym astmatykiem, dlatego nie mógł uczestniczyć w zabawach swoich rówieśników z lubością naśladujących gangsterską działalność swych starszych braci i ojców. Z okna swej kamienicy obserwował tylko tragikomiczne, pełne przemocy, ale i miejskiego kolorytu, życie włoskich emigrantów, które po latach tak dokładnie odmaluje w swych gwałtownych filmach. Mały Scorsese nie mógł zostać ulicznym łobuzem, dlatego został ministrantem. To właśnie z księdzem opiekującym się kościelną służbą nastoletni Martin regularnie odwiedzał kino. Choć na pierwszy film, jaki obejrzał w życiu (Pojedynek w słońcu z 1946 r. Kinga Vidora) zabrała go matka, to właśnie na projekcjach dla ministrantów mały Martin połknął filmowego bakcyla. Podczas pokazu Ben Hura (1953) Williama Wylera obiecał sobie, że w przyszłości będzie albo duchownym, albo filmowym reżyserem.

Presja środowiska, a zwłaszcza wpływ rodziców, popchnęły Martina do rozpoczęcia studiów w seminarium duchownym. Sutanna nie pasowała za bardzo do rozwichrzonej, artystowskiej osobowości Scorsese, dlatego niedoszły ksiądz spróbować musiał drugiej życiowej drogi, którą wytyczył sobie w dzieciństwie – drogi filmowca. Po latach swój wybór podsumuje krótko: “Odchodząc z seminarium, wybrałem tylko inną drogę głoszenia prawdy”.

Studia w Nowojorskiej Filmówce i pierwsze filmy

Po opuszczeniu seminarium w 1956 roku Scorsese podejmuje naukę na wydziale reżyserii filmowej na słynnym NYU (New York University). W czasie studiów zaprzyjaźnia się ze studentami wydziału aktorskiego: Harveyem Keitelem, Barbarą Hershey i Robertem de Niro – gwiazdami swych przyszłych filmów. Scorsese pilnie studiuje historię filmu – tak europejskiego, jak i amerykańskiego. Szczególnie lubi kino robione przez “mavericków” – filmowych buntowników, reżyserów, którzy swymi filmami wyłamywali się z przyjętych trendów i mód. Orson Welles, Michael Powell, Stanley Kubrick, Sam Fuller, Sam Peckinpah, Nicholas Rey i Luchino Visconti – to twórcy, którzy stanowili wzór dla młodego filmowca, do filmów właśnie tych reżyserów nawiązywać będą poszczególne filmy Scorsese (który w 1995 roku poświęci im nawet dwie telewizyjne serie dokumentalne: Osobistą podróż po historii amerykańskiego kina i La Dolce Cinema – film o historii włoskiego kina).

Po serii fabularnych etiud Scorsese realizuje wreszcie swój pełnometrażowy debiut – film obyczajowy Ktoś tam puka do mych drzwi (1968) – była to historia głęboko wierzącego chłopaka (w tej roli Harvey Keitel), który zrywa zaręczyny z ukochaną, gdy dowiaduje się, że dziewczyna nie jest już dziewicą. Decyzja bohatera jest brzemienna w skutki – dochodzi do tragedii. Już w tym pierwszym filmie widać wyraźnie, co będzie interesować Scorsese w kinie – gwałtowne ludzkie namiętności wywołane konfliktem między tym, co w człowieku duchowe i tym, co cielesne. Ktoś tam puka… był pierwszym z wielu filmów tego reżysera, w którym możemy zobaczyć niezwykle realistyczny obraz Nowego Yorku – jako miejskiego piekła, wyzwalającego w człowieku zło. W 1973 roku Scorsese kręci film Ulice nędzy – będący jakby kontynuacją losów bohatera z Ktoś tam puka do mych drzwi. Tym razem JR (oczywiście Keitel) będzie zmuszony chronić swego niezrównoważonego psychicznie przyjaciela (po raz pierwszy u Scorsese – Robert De Niro) przed zemstą mafii. Ten realistyczny film utoruje Scorsese drogę na sam szczyt reżyserskiego Olimpu, rozpoczynając wspaniałą współpracę między nim i De Niro.

We wczesnych latach 70. po młodego, obiecującego reżysera wyciągnął rękę sam Roger Corman – twórca niskobudżetowego kina kultowego – proponując Scorsese reżyserię filmu Wagon towarowy Bertha (1972). Była to dość nieporadna mieszanka filmowych gatunków i konwencji, w której mimo wszystko dostrzec można było elementy kolejnych dzieł Scorsese. Dziejący się w latach Wielkiego Kryzysu film był opowieścią o młodej dziewczynie (Barbara Harshey), przez biedę zmuszonej do organizowania napadów rabunkowych. Ta dość brutalna (jest tam nawet scena ukrzyżowania) historia, którą nie sposób uznać za udaną, spowodowała jednak, że zauważono Scorsese w Hollywood. Stamtąd właśnie, w 1973 roku, przyszła do artysty propozycja realizacji filmu Alicja już tu nie mieszka (1974) – opowiadającego o przeżyciach samotnej kobiety przemierzającej Stany Zjednoczone w poszukiwaniu pracy i miłości. Scorsese bez problemów uwinął się z filmem, tworząc przykuwający uwagę dramat, za który odtwórczyni głównej roli – Ellen Burstyn – zdobyła Oscara.

Krwawe drogi ku zbawieniu

Jednak prawdziwy “Czas Scorsese” rozpoczął się w 1975 roku, kiedy wraz z Robertem De Niro oraz scenarzystą Paulem Schraderem (którego losy były bardzo podobne do losów Scorsese, z tą różnicą, że Schrader miał zostać pastorem), stworzyli Taksówkarza – film, który po dziś dzień zachwyca kolejne pokolenia kinomanów. Taksówkarz to historia szalonego weterana wojny w Wietnamie (De Niro), który postanawia “zrobić porządek” na ulicach Nowego Yorku – pełnych nastoletnich prostytutek i handlarzy narkotyków. W swej krwawej krucjacie bohater zabija między innymi obleśnego sutenera (Keitel) stręczącego nastolatkę (Jodie Foster – jej pierwszy Oscar). Mistrzostwo filmu Scorsese polegało nie tylko na wykreowaniu na ekranie sugestywnej atmosfery miejskiego piekła, ale i na narzuceniu widzowi akceptacji zbrodniczych działań samotnego mściciela. Taksówkarz zdobywa Złotą Palmę na festiwalu w Cannes, z miejsca stając się “filmem kultowym”.

W latach 70. Scorsese porzuca na chwilę reżyserię na rzecz montażu i współtworzy takie klasyki muzycznego dokumentu, jak Woodstock (1971) i Ostatni walc (1978) – film o ostatnim koncertowym tournee zespołu The Cream (obok filmu, drugą pasją Scorsese jest właśnie muzyka rockowa i… operowa, które lubi łączyć w ścieżkach dźwiękowych swoich filmów). Pozostając w świecie muzyki – w 1977 roku Scorsese tworzy realistyczny musical New York, New York – opowiadający o nieszczęśliwej miłości saksofonisty (De Niro) i piosenkarki (Liza Minelli – na topie po sukcesie wielkiego Kabaretu [1971] Boba Fossa). Ambitny film został jednak odrzucony przez publiczność, nie akceptującą w filmie muzycznym ulicznego realizmu Scorsese.

W 1980 r. Scorsese i Schrader ponownie łączą swe siły, realizując kolejne filmowe arcydzieło – poruszającego Wściekłego byka. Oparty na biografii autentycznego boksera wagi średniej Jacke’a La Motty film był opowieścią o człowieku, którego przemoc – konieczna do odnoszenia zwycięstw na ringu – popycha do krzywdzenia bliskich i samego siebie. Dopiero całkowite wyrzeczenie się brutalności, za cenę samotności, doprowadza do pogodzenia się bohatera ze światem. Ten głęboko chrześcijański film, mówiący o możliwości zbawienia nawet najgorszego grzesznika, z wielką kreacją Roberta De Niro (który przytył do roli aż 20 kilogramów i otrzymał za swój wysiłek Oscara), został oprawiony w sugestywną czarno – białą formę, zaś realistyczne i brutalne sekwencje bokserskich walk zyskały miano najlepszych w całej historii kina.

REKLAMA