FANDOM! Z czym to się je?
Nie zawsze pozytywnie
Warto też pochylić się nad wspomnianym fandomem serialu Sherlock – produkcji z 2010 roku, która stała się swoistego rodzaju fenomenem. W tym przypadku skupię się na tym, że społeczność fanowska w większości przypadków ma dość duży problem z postaciami kobiecymi, które pojawiają się na potrzeby serii BBC. Można śmiało się pokusić o stwierdzenie, że jest to nic innego, jak mizoginizm w czystej postaci. I choć zdarzają się opowiadania (fanfiki), w których pojawiają się Molly, Irene Adler czy Mary, to nie ma ich za wiele.
Już po emisji pierwszego odcinka fani nie tylko zaczęli uwielbiać „relacje” Johna i Sherlocka, ale głównie zwracali uwagę na fakt, iż jest to serial, w którym raczej nie ma miejsca dla postaci kobiecych. W trakcie oficjalnej otwartej dyskusji na temat pierwszego odcinka padały opinie, że kobiety zostały pokazane jako totalne idiotki, które w większości przypadków są martwe lub nieustannie wszystkim usługują i wstydzą się swojej kobiecości. Kiedy do sieci wyciekła informacja, jakoby w drugim odcinku John miał iść na randkę z kobietą o imieniu Sara, w fandomie zawrzało i posypały się gromy na głowy twórców, mimo iż postać nie została jeszcze wtedy oficjalnie wprowadzona do serialu.
Podobna sytuacja miała miejsce, kiedy ogłoszono, że Irene Adler pojawi się w drugim sezonie. Wielu fanów obawiało się, że zniszczy ona „relację” Sherlocka i Johna, co było dla nich rzeczą wręcz niedopuszczalną. Nie zaprzestali krytyki nawet po emisji odcinka. Fandom z niepokojem patrzył również na pojawienie się w trzecim sezonie Mary Morstan, która ponownie nie pasowała do ich wersji związku między głównymi bohaterami. A ponieważ oryginalnie postać ta znika z kart powieści w tajemniczych okolicznościach, fani zacierali ręce i zastanawiali się, w jaki sposób scenarzyści uśmiercą bohaterkę.
Podobne wpisy
Powyższy przykład pokazuje, jak fandom kreuje swój negatywny obraz, przejawiający się poprzez totalny fanatyzm, o którym wspomina między innymi badaczka, J. Jenson. Jej zdaniem w tym przypadku mamy do czynienia z niebezpiecznymi przejawami w postaci zarówno obsesyjnych jednostek, jak i rozhisteryzowanego tłumu. Wskazuje się bowiem, że fan już z samego założenia stanowi osobę, która jest potencjalnie niebezpieczna. Ludzie ci są tak zapatrzeni w swoich ulubieńców, że zdają się całkowicie oderwani od rzeczywistości, co wielokrotnie pokazali między innymi fani Sherlocka czy chociażby serialu Supernatural. Badacze zjawiska przedstawiają dość kontrowersyjną tezę, zgodnie z którą: „fandom (…) to mechanizm kompensacji, forma organizacji osamotnionych jednostek zastępująca im «normalne» relacje społeczne”. Nie można jednak zapominać, że fandom to także grupa widzów, która jest niezwykle twórcza, poprzez konstruowanie własnej kultury, znacznie bogatszej aniżeli pierwotny produkt.
Warto zaznaczyć, iż mamy do czynienia ze wspólnotą, w ramach której jednostka nie zatraca swojej indywidualności. Można do tej społeczności nie tylko łatwo wejść, ale i wyjść, bez żadnych poważnych konsekwencji. Istotne jest jednak to, że w przypadku społeczności fanowskich pojedyncze jednostki mogą chcieć nadawać jej kształt oraz ton, niemniej nie posiadają one wystarczającej władzy nad całą wspólnotą. Każdy członek fandomu postrzega go bowiem w zupełnie odmienny sposób, w rezultacie jest to miejsce dla wielu opinii i różnych poziomów zaangażowania (choć z indywidualnego doświadczenia, wiem, że nie wygląda to tak do końca w przypadku fandomu Sherlocka).
Badacze jednak podkreślają, że współczesne grupy fanowskie cechują się również hedonizmem, jak i podejściem narcystycznym. Członkowie fandomu – na podstawie przeprowadzonych badań – wypowiadali się na temat społeczności wyłącznie w superlatywach oraz za pomocą peanów na jej cześć. Ich zdaniem cechuje się ona niezwykłą otwartością oraz inkluzywnością i pozbawiona jest jakichkolwiek negatywów.
Bez względu na wszelkie negatywne aspekty nie można zapominać jednak, że współczesny fandom to odrębna subkultura, gdzie jako integralny element wskazuje się język, system skojarzeń, aluzji oraz memów określany mianem internetowej nowomowy. Fanowska komunikacja oparta jest na założeniach przyjętych z samego serialu, podczas gdy niektóre z nich to nic innego jak fanowska nadbudowa. Wywodzą się bowiem z interakcji pomiędzy członkami społeczności, przy jednoczesnym uwzględnieniu spontanicznych inicjatyw oraz wymyślonych żartów, wpisujących się na stałe w język fandomu.
Ewolucja
W tym wypadku należy odnieść się do dwóch najpopularniejszych akcji przeprowadzonych przez sherlockowy fandom: „I Believe in Sherlock Holmes. Moriarty was Real” oraz „SherlockLives”. Ruch „Believe in Sherlock” został zapoczątkowany po oficjalnym wpisie na fejkowym blogu Johna Watsona po wydarzeniach z odcinka Reichenbach Fall – „He was my best friend and I will always believe in Him”. Głównym założeniem tego przedsięwzięcia było przywrócenie przez fanów dobrego imienia detektywa i udowodnienie, że James Moriarty nie tylko istniał, ale stał za wszystkimi wydarzeniami z ostatniego odcinka drugiego sezonu. Niektórzy twierdzą jednak, że to wyłącznie zgrabny ruch marketingowy, dzięki któremu fani serialu na całym świecie w bezkarny wręcz sposób mogli okazywać swoje uwielbienie dla Sherlocka. Jeżeli chodzi o „SherlockLives”, to podobnie jak w przypadku obchodów 50-lecia Doktora Who, dzięki tej akcji fani mogli okazać swoje wsparcie dla serialu. A ponieważ hashtagi są cool, we wszystkich sherlockowych postach w mediach społecznościowych musiało pojawić się to wyrażenie.
Jeżeli chodzi o ewolucję serialowego fandomu, należy wskazać również na element, jakim jest nietrwałość relacji. Zastanawiające jest bowiem, iż część fanów nie jest zainteresowana wchodzeniem w bliższe relacje między sobą. Badania na temat fandomu pokazują, że tylko niektórym członkom społeczności udało się zawrzeć przyjaźnie, które ich zdaniem są znacznie trwalsze aniżeli ich uwielbienie dla serialu. Niektórzy badacze wychodzą z założenia, że we wspólnocie opierającej się na relacjach międzyludzkich utrzymywanie kontaktów nie okazuje się tak istotne, jak początkowo mogłoby się wydawać.
Jenkins, analizując współczesny fandom, zwraca uwagę, że kreuje on wspólnotę opartą na kontencie, który w wymiarze społecznym uznawany jest za bezwartościowy oraz nieistotny, a także konsumpcji oraz braku samodzielności. Bycie wyłącznie członkiem społeczności fanowskiej to w dzisiejszych czasach za mało. Rozczarowujący może być również fakt, iż fan nigdy nie będzie się znajdował w jej centrum, gdyż coś takiego jak centrum po prostu nie występuje. Współczesny fandom funkcjonuje w ramach różnych płaszczyzn, gdzie jednostkowa tożsamość oparta jest na przynależności do określonej grupy. Pozostaje tylko pytanie: w jakim kierunku fandom seriali wyewoluuje w dalszej kolejności?