search
REKLAMA
Odmienne stany świadomości

DON’T WATCH THIS. Gabinet grozy Doktora Netfliksa

Jan Dąbrowski

7 marca 2019

REKLAMA

Odmienne stany świadomości #28: Don’t Watch This

Szukając nowego materiału do cyklu, staram się mieszać różne formy i gatunki. Jedynym punktem wspólnym jest zniekształcone postrzeganie rzeczywistości. Jak pisałem w tekście otwierającym cykl, najczęściej na nietypowy punkt widzenia wpływają środki odurzające, choroby psychiczne i stan umysłu (strach, sen, euforia). W ofercie platformy Netflix znalazłem serial Don’t Watch This, który stanowi miniantologię motywów znanych z horrorów. Każdy z pięciu odcinków pierwszego sezonu trwa kilka minut, więc w mniej niż godzinę można zobaczyć całość. Seria jest nierówna, ale na tyle różnorodna, by chciało się czekać na kolejne odcinki – o ile powstaną.

1. Friendship Bracelet

Julie to sympatyczna, choć trochę dziwna dziewczynka, żywo zainteresowana anatomią i biologią. Urządza urodziny i rozdaje w szkole zaproszenia. Na przyjęcie przychodzą tylko dwie koleżanki, w dodatku dla żartu. Po chwili wychodzą zażenowane i zostawiają Julie samą w domu. Ta ma więc zamiar je odwiedzić i – by stać się ich najlepszą przyjaciółką – otworzyć ich serca. W tym celu zabiera ze sobą torbę narzędzi chirurgicznych.

Po małym liftingu Friendship Bracelet mogłoby być specjalnym odcinkiem Stranger Things. Sam pomysł jest przeciętny, ale trzeba przyznać, że zrobiony z makabrycznym urokiem. Przesycony różem pokój i strój Julie oraz kolorowa maska chirurgiczna dziewczynki sprawiają, że wygląda ona jak uosobienie niewinności i łagodności. Stoicki spokój, z jakim rozprawia się z koleżankami, też robi wrażenie i powoduje, że filmik sprawdza się jako etiuda. Rozciągnięty do pełnego metrażu mógłby okazać się zbyt rozwleczony.

2. ALT+CTRL+DEL

Etiuda łącząca elementy klasycznego horroru z potworami z opowieścią o hakerze. Bohater wyszukuje w czeluściach dark webu kompromitujące materiały o celebrytach i je upublicznia. To rasowy łowca, przepełniony nienawiścią do świata i energetykami. Kiedy nieznajomy rzuca mu wyzwanie, pewny siebie haker chce udowodnić swoje zdolności. Wchodzi do wirtualnej rzeczywistości i próbuje rozwiązywać zadania. Gry logiczne mają formę makabrycznych układanek, które wyglądają jak produkty promujące Wysłannika piekieł. Przekonany o swoich zdolnościach bohater nie radzi sobie z poziomem ich trudności. Za każdą przegraną w grze naprawdę doznaje obrażeń, które przypominają oparzenia. Mimo to idzie w zaparte, co kończy się dla niego bardzo źle. W wirtualnym środowisku czeka na niego Mistrz Gry – potwór o morderczych zapędach.

Skojarzenia z Wysłannikiem piekieł czy Matriksem będą na miejscu, jednak wykonanie przypomina raczej filmy typu Dziewczyna z komputera. ALT+CTRL+DEL to owoc wciąż żywej nostalgii za latami 80. ubiegłego wieku i pod tym względem ma w sobie coś z Kung Fury, tylko z mniejszym budżetem i w wersji mikro.

3. Incommodum

Trzeci film to w zasadzie kolaż zdjęć, animacji komputerowej oraz zabaw z ostrością i kolorami. Jest to pozbawiona fabuły sekwencja ujęć drastycznych (z udziałem oczu i zębów) i artystycznych (z manekinami i kośćmi). Ten pozornie chaotyczny i utrzymany w poetyce snu filmik zawiera kilka odniesień do twórczości zarówno Luisa Buñuela, jak i braci Quay. Samo w sobie Incommodum, zgodnie ze znaczeniem tytułu, powoduje dyskomfort przez nagromadzenie nieprzyjemnych i strasznych elementów. Ma w sobie coś z hołdu dla Teksańskiej masakry piłą mechaniczną. Wygląda jak sen Leatherface’a.

Poza artystycznym zacięciem Incommodum ma wyczuwalny mrok, który nie jest zestawiony z żadnym pozytywnym czy jasnym fragmentem. Aż szkoda, że obraz ten nie został wpisany w szerszy kontekst, tylko pozostawiony sam sobie. Jako część większej całości byłby bardziej angażujący, choć stylistycznie to najlepszy film w serii.

4. Keep Out

Przedostatnia krótkometrażówka to hołd dla tych wszystkich horrorów, w których bohaterowie trafiają do opuszczonej chaty, gdzie tak naprawdę już ktoś lub coś przebywa. I zgodnie z tradycją owa istota nie jest zachwycona gośćmi. Dwóch kolegów włamuje się do posiadłości, w której kiedyś mieszkał szef firmy farmaceutycznej. Legenda głosi, że eksperymentował on na własnych dzieciach. Owiany złą sławą dom bohaterowie zwiedzają nocą, przyświecając sobie latarkami, a do tego kręcą wszystko telefonem. Połączenie znanego schematu i pracy kamery rodem z Blair Witch Project składa się na przewidywalny horrorek.

Widać w historii opowiadanej przez jednego z bohaterów potencjał, a rozbudowanie legendy o eksperymentach do formatu pełnometrażowego filmu mogłoby wyjść twórcom na dobre. Zamknięty w kilku minutach Keep Out jest po prostu jedną z wielu krótkometrażowych i niskobudżetowych produkcji, które zamiast podskoków ze strachu powodują wzruszenie ramionami.

5. Antoni Psycho

Ostatni i chyba najbardziej „samoświadomy” filmik w serii. Skojarzenia z American Psycho jak najbardziej na miejscu, z tym że Antoni jest… królem awokado, co sugeruje, że zarobił krocie na branży owocowej. Całość krótkometrażówki stanowi niemal cytat z początku filmu z Christianem Bale’em, pokazywane wnętrza i monolog bohatera są w obu tych obrazach bardzo podobne. Zrobione na serio Antoni Psycho byłoby niestrawne, jednak twórcy podeszli do realizacji z dystansem. Dzięki temu film ten jest bardziej zabawny niż straszny, a przy tym nakręcony najładniej ze wszystkich odcinków serii.

Jeśli miniseria Don’t Watch This w kolejnych odsłonach zacznie zgłębiać i łączyć różne podgatunki horroru, może w tym tyglu powstać coś odkrywczego. Mam nadzieję, że twórcy postawią na różnorodność, a przy tym równy, coraz wyższy poziom. Pierwszy sezon Don’t Watch This jest bardzo chaotyczny i nierówny, ale z kolejnymi częściami może zacząć nabierać kształtu popkulturowej antologii obrazów grozy. Czekam na rozwój wydarzeń.

Avatar

Jan Dąbrowski

Samozwańczy cronenbergolog, bloger, redaktor, miłośnik dobrej kawy i owadów.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA