search
REKLAMA
Odmienne stany świadomości

WYSŁANNIK PIEKIEŁ (HELLRAISER). Co jest twoją przyjemnością?

Jan Dąbrowski

13 maja 2018

REKLAMA

Odmienne stany świadomości #15: Wysłannik piekieł (Hellraiser)

Minęło już kilkadziesiąt lat od pierwszego pojawienia się Cenobitów w popkulturze. Najpierw było opowiadanie Clive’a Barkera, potem słynna ekranizacja wyreżyserowana przez niego w 1987 roku. Do tego audiobook, komiksy, figurki i gadżety. W sumie powstało dziesięć filmów, z czego zaledwie kilka pierwszych można uznać za naprawdę udane. I choć seria przeszła znacznie więcej upadków niż wzlotów, jedna rzecz udała się z pewnością – Clive Barker stworzył mroczną, intrygującą mitologię świata sadomasochistycznych przyjemności i bólu, która do dziś potrafi przyprawić o dreszcz ekscytacji.

W pierwszym filmie Cenobici najpierw pojawiają się na kilka sekund na początku, kiedy jeszcze nic o nich nie wiemy. Są w ciemnym pomieszczeniu pełnym zwisających z sufitu łańcuchów zakończonych hakami oraz ludzkich kości i mięsa rozrzuconych po podłodze. Makabryczne wnętrze przypomina rzeźnię lub pokój tortur. Postacie nie mają włosów, a ich blada skóra jest pokryta metalowymi elementami i nacięciami. Noszą długie, czarne, skórzane szaty, przypominające po części kapłańskie sutanny, a po części stroje rodem z klubów sado-maso. Biorąc pod uwagę upiorne miejsce, w którym się znajdują, zachowują się z chłodną godnością i wręcz nieludzkim spokojem. Można ich przywołać, poprawnie układając kostkę-łamigłówkę, której pochodzenie jest niejasne, a zdobyć ją można np. na czarnym rynku. Wiadomo o niej tyle, że stanowi klucz do nadludzkich doznań. Jednak mało kto wie, co to dokładnie oznacza.

Kiedy jedna z postaci w Wysłanniku piekieł omyłkowo przyzywa Cenobitów, wywiązuje się dialog między nieświadomą dziewczyną a przywódcą tajemniczych istot, Pinheadem:

– Kostka. Otworzyłaś ją, więc przybyliśmy.

– To tylko układanka!

– O nie. To sposób, by nas wezwać.

– Kim jesteście?

– Badaczami wyższych sfer doznań. Dla jednych demonami, dla innych aniołami.

Choć Pinhead jest dziś najpopularniejszą postacią z serii horrorów o wspólnym tytule Hellraiser, w pierwszej części najpierw widać go przez kilka sekund, a dialog z jego udziałem pojawia się mniej niż pół godziny przed końcem filmu. W dodatku Cenobici nie występują jako antagoniści, przynajmniej na początku serii. Zgodnie z tym, co Pinhead mówi, są badaczami i ich rola sprowadza się tylko do tego. Pochodzą z innego świata, a do naszego wymiaru przychodzą jedynie wezwani przez ludzi spragnionych doznań niedostępnych na Ziemi. W pierwszym filmie dwukrotnie widzimy, co spotyka potencjalnych chętnych. Ich ciała są przebijane hakami, podwieszane, rozciągane i rozrywane, a doświadczane przez nich cierpienie jest pożywką dla Cenobitów. Za to kolejne Hellraisery – choć były coraz słabszymi produkcjami – znacznie poszerzały mitologię tych istot, a zwłaszcza świata, z którego pochodzą, i reguł nim rządzących.


W pierwszej części to Pinhead ze swoją świtą przychodzili do naszego wymiaru. Zazwyczaj towarzyszyły im wyładowania elektryczne, dym i jasne światło, a ściany pomieszczenia rozstępowały się, tworząc tunel łączący oba światy. W drugim filmie to ludzie trafiają do rzeczywistości zamieszkałej przez Cenobitów, czyli do Labiryntu. To ciągnąca się kilometrami we wszystkie strony budowla złożona z wielopiętrowych korytarzy, przejść i schodów. Nad wszystkim góruje ogromny kryształ – Lewiatan, bóg ciała, głodu i żądzy, władca Labiryntu. Zawieszony w powietrzu obraca się, oświetlając wszystko czarnymi promieniami, które wywołują bolesne wspomnienia zbrodni. Ponieważ przemienia jedną z postaci w Cenobitę, jest bardzo prawdopodobne, że to on ich stworzył, a oni służą jemu. Te kwestie jednak dokładniej tłumaczą komiksy Hellraiser, których (jeszcze) nie zekranizowano. Za to pod względem rozwoju świata przedstawionego i historii postaci kontynuacja przewyższa pierwszy film, choćby dlatego, że poznajemy szczegóły z przeszłości Pinheada.

Ten wątek rozwija Hellraiser III: Piekło na ziemi. Niestety wyraźnie odstaje poziomem od dwóch poprzednich części, choć wciąż jeszcze wnosi nowe, ciekawe szczegóły do mitologii serii. Nowi bohaterowie są wprowadzeni po to, by być przewodnikiem dla widza, ale pojawiający się ponownie Pinhead z czasem staje się najważniejszym bohaterem filmu. Wracamy do jego przeszłości, dowiadujemy się, w jakich okolicznościach i dlaczego sięgnął po kostkę i stał się Cenobitą. Okazuje się istotą wewnętrznie sprzeczną, rozdartą między upodobaniem do piekielnych żądz a ludzkich uczuć, które jeszcze w nim nie zginęły.

Szkoda, że twórcy serii poszli w stronę jednorazowych horrorów, niełączących się między sobą w spójny cykl, a najnowsza, dziesiąta część jest (mimo dobrych chęci) zaledwie cieniem dawnej świetności Hellraisera. Z jednej strony jest materiał, z którego można zbudować przemyślane uniwersum. Wystarczyłoby z szacunkiem zostawić starą serię i zacząć budować od nowa, wykorzystując unikatową mitologię i bardzo ciekawe pomysły, a wyrzucając wszystko to, co pociągnęło kolejne filmy na dno. Z drugiej strony nie sposób ocenić, jak oddani fani Hellraisera zareagowaliby na wiadomość o odcięciu się od kultowych pierwszych części. Nowy materiał musiałby być rewelacyjny, ale też bardzo mroczny, brutalny i niepozbawiony sadomasochistycznych elementów pierwowzoru, a to wymaga odwagi, której często brakuje współczesnym twórcom.

Avatar

Jan Dąbrowski

Samozwańczy cronenbergolog, bloger, redaktor, miłośnik dobrej kawy i owadów.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA