Dołujące EKRANOWE ŚMIERCI, które wydarzyły się POZA kadrem

Gdyby tak je pokazać, ich wydźwięk wcale nie byłby mocniejszy. W większości przypadków nasza wyobraźnia wykonuje całą pracę, tworzy wrażenia, kolejne tajemnice, nie mając dość materiału wizualnego. Owa umowność zwiększa zaangażowanie w losy umierających bohaterów, a w dłuższej perspektywie nie daje spokoju w sensie braku odpowiedzi na pytanie przede wszystkim, jak to się stało, a dopiero potem dlaczego. Można powiedzieć, że ukrywanie śmierci bohaterów w filmach, a przy tym informowanie o niej widzów, odsłania niezaspokojoną naszą potrzebę podglądania innych. Każdy z nas jest mocniej lub słabiej wojerystą – chciałby patrzeć na to, co go nie dotyczy, co go nie spotka, często skrycie i bez konsekwencji. A kiedy mu się tę szansę zabierze, zaczyna odczuwać sprzeciw np. w formie zwiększonej aktywności wyobraźni, która chce nadrobić ten brak informacji o tym przypadku śmierci filmowej postaci poza kadrem.
Dziewczynka w czerwonej sukience, „Lista Schindlera”, 1993, reż. Steven Spielberg
Skoro jej postać miała kolor, powinna zostać ocalona. Kolor przecież był w tej monochromatycznej rzeczywistości nadzieją. Reżyser jednak zakpił z widzowskich oczekiwań. Dziewczynka pojawia się na ekranie zaledwie na kilka minut i nie mówi ani słowa, jednak sekwencja ta była tak skuteczna, że dziecko stało się nie tylko ikoną filmu, ale także symbolem kruchości nadziei i niewinności pośród holokaustu. Późniejsze ponowne pojawienie się czerwonego płaszcza na taczce z trupami jest najbardziej rozrywającym emocjonalnie momentem filmu.
Rosie Betzler, „Jojo Rabbit”, 2019, reż. Taika Waititi
Taika Waititi misternie przygotował widzów na niewidoczną śmierć Rosie, a uczynił to zmyślnie za pomocą butów. Rosie przecież tak uwielbiała tańczyć, a jej buty, w których to robiła, były metaforą tego, co ludzie w czasie wojny tracą – wolności. Śmierć jednak nie oszczędza nikogo. Nadeszła niepostrzeżenie dla widza. Zabrała Rosie, a Jojo mógł tylko desperacko ściskać jej buty, kiedy wisiała powieszona w centrum miasteczka. Nie trzeba było oglądać, jak ginęła. Historia jej kaźni została opowiedziana w wystarczająco przejmujący sposób.
Rooster Cogburn, „Prawdziwe męstwo”, 2010, reż. Ethan Coen, Joel Coen
Cogburnowi się udało. W desperackiej próbie uratowania życia Mattie pędził przez pustkowia, aby dotrzeć do lekarza na czas. W tej podróży niewątpliwie widzowie mogli podziwiać jednocześnie niezłomność i poświęcenie Roostera. Pomimo jego wysiłków Mattie jednak straciła rękę w wyniku infekcji po ukąszeniu. Finałowa scena zaś przenosi fabułę aż 25 lat później. Mattie jest już dorosłą kobietą, ale nie zapomniała o swoim wybawicielu. Odwiedza pewne show, w którym miał pojawić się Rooster, lecz dowiaduje się, że szeryf umarł trzy dni wcześniej. A nam, widzom, chyba nie potrzeba w tamtym momencie oglądać, jak to się stało. Zakończenie filmu, pełne melancholii, podkreśla przemijanie czasu i wartość relacji, które kształtują nasze życie. Mattie, mimo utraty ręki i licznych traum, pozostaje silną i niezależną kobietą, a historia spotkania z Roosterem Cogburnem pozostaje w jej sercu na zawsze.
Matka Bambiego, „Bambi”, 1942, reż. James Algar, Samuel Armstrong
Mroczna jest ta opowieść o Bambim, ale raczej już nie ruszy emocjonalnie dzisiejsze dzieci, które nawykły do przemocy w bajkach. Starsze pokolenie jednak wciąż może dotykać śmierć matki Bambiego, a nie została ona pokazana. To był jeden z pierwszych przypadków, gdy animowany film fabularny tak bezpośrednio poruszał kwestię śmierci rodzica, a niszczycielski wpływ, jaki wywarł na widzów w tamtym czasie, z biegiem lat jednak zmalał. Przemoc stała się wszechobecna w filmach i bajkach dla dzieci.
Jack Twist, „Tajemnica Brokeback Mountain”, 2005, reż. Ang Lee
W tym przypadku akurat śmierć Jacka Twista może nie jest całkowicie poza kadrem, bo widać jej urywki, ale stanowi tło dla trudnej rozmowy telefonicznej Ennisa i Lureen. Żona Jacka informuje Ennisa, w jaki sposób się to stało, że Jack umarł, ale przez kilka sekund widzimy urywki sceny, która opowiada zupełnie inną historię. Rozmowa telefoniczna jest taka spokojna, a w głowach widza kłębią się myśli – dlaczego, jak, kiedy? Cena za inność bywa ogromna w tej amerykańskiej oazie wolności.
Nimfadora Tonks, Remus Lupin, „Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część II”, 2011, reż. David Yates
Bardziej niż Nimfadora Remus Lupin był niewątpliwie jedną z kształtujących, formacyjnych wręcz postaci w życiu Harry’ego. Był ostatnim pozostałym ogniwem łączącym Pottera z jego ojcem i tylko dzięki niezachwianej wierze Lupina w Harry’ego ten był w stanie osiągnąć mistrzostwo w magii. Lupin był jednym z najpotężniejszych profesorów Hogwartu, ale nawet on nie był równy siłom Voldemorta w bitwie o Hogwart. Podobnie jak jego żona Nimfadora, Lupin nie został faktycznie zabity na ekranie, na oczach widzów, ale jego ciało zostało zauważone przez Harry’ego w Wielkiej Sali pod koniec bitwy. Leżał obok swojej wybranki, jakby się oboje wciąż chcieli trzymać za ręce.
Tracy Mills, „Siedem”, 1999, reż. David Fincher
Nawet jeśli znacie ten film, zwróćcie uwagę na ofiarę numer 5 i to, jak zostają rozegrane dwa dalsze grzechy. Kto je faktycznie popełnia, zwłaszcza ostatni? Zabieg z pudełkiem wciąż robi wrażenie. Nie wiemy tak naprawdę, co w nim znajduje Mills, ale się domyślamy po jego reakcji, po sugestiach Johna Doe, i tym bardziej to wszystko jest straszne. Okazuje się, że główni bohaterowie Mills i Somerset od samego początku nad niczym nie mieli kontroli. Podążali tylko za swoim demonicznym przewodnikiem, by na końcu stać się nieodłączną częścią jego zbrodni.