Dlaczego science fiction „The Expanse” NIE JEST serialową rewolucją

Kiedy w 2015 roku stacja SyFy zaprezentowała pierwsze odcinki serialu The Expanse, opartego na cyklu powieści Jamesa S.A. Coreya (pseudonim duetu pisarskiego Daniela Abrahama i Ty Francka), wielu widzów i krytyków uznało, że właśnie narodziła się nowa jakość w telewizyjnej science fiction. Serial szybko zdobył rzeszę oddanych fanów, którzy uratowali go przed kasacją, doprowadzając do jego przejęcia przez Amazon Prime Video. The Expanse określany jest często mianem „Gry o tron w kosmosie” czy „najbardziej realistycznego serialu science fiction”. Ale czy faktycznie zasługuje na miano przełomu serialowego?
Po dokładniejszej analizie pojawia się pytanie, czy nie jest raczej produktem naturalnego rozwoju telewizji, który zręcznie wykorzystuje sprawdzone wzorce, nie proponując przy tym faktycznie nowatorskich rozwiązań. Warto przyjrzeć się bliżej, by sprawdzić, czy rzeczywiście zmienił on oblicze telewizyjnej fantastyki naukowej, czy może jest po prostu solidnym, ale konwencjonalnym przedstawicielem gatunku.
Realizm naukowy
Jednym z najbardziej wychwalanych elementów The Expanse jest jego przywiązanie do realizmu naukowego. Serial istotnie poświęca wiele uwagi fizyce newtonowskiej, efektom mikrograwitacji czy konsekwencjom długotrwałego przebywania w przestrzeni kosmicznej. Jednakże w pewnym momencie nasuwa się pytanie, czy ten realizm to faktycznie rdzeń produkcji, czy może jedynie atrakcyjna fasada, za którą kryją się tradycyjne mechanizmy narracyjne?
Choć The Expanse rzeczywiście wyróżnia się na tle innych produkcji science fiction dbałością o szczegóły naukowe, to jednak gdy przychodzi do kluczowych punktów fabularnych, serial często polega na elementach fantastycznych, które są równie „magiczne” jak napęd nadświetlny w Star Treku. Podróże międzyplanetarne, choć przedstawiane z większą dbałością o realizm niż w typowych space operach, nadal zostają znacząco przyspieszone na potrzeby dynamiki narracji.
Realizm The Expanse to zręczny trik – nadaje serialowi wiarygodności, ale ostatecznie służy głównie wzmocnieniu elementów dramatycznych. Nie jest to zarzut, raczej obserwacja, że pod względem naukowego realizmu serial nie jest aż tak innowacyjny, jak często się go przedstawia.
Co więcej, seriale takie jak Battlestar Galactica (w wersji z 2004 roku) czy nawet animowana Planetes z 2003 roku już wcześniej eksperymentowały z realistycznym podejściem do kosmicznej fizyki. The Expanse nie jest zatem pierwszym serialem, który kładzie nacisk na naukowy realizm, ale raczej kontynuatorem tej tradycji, który udoskonalił ją i spopularyzował.
Polityka i społeczeństwo
Wielowarstwowy portret polityki międzyplanetarnej stanowi kolejny filar, na którym opiera się reputacja The Expanse. Serial przedstawia złożone relacje pomiędzy trzema głównymi frakcjami – Ziemią, Marsem i Pasem Asteroid (tzw. Belterami). Ta polityczna siatka napięć faktycznie tworzy interesujące tło dla rozwoju fabuły, jednak przy bliższym przyjrzeniu się widać pewne uproszczenia i schematyzmy.
Przyglądając się uważniej przedstawieniu poszczególnych frakcji, można zauważyć, że choć The Expanse próbuje odmalować złożony obraz społeczeństwa przyszłości, często wpada w pułapkę uproszczeń i stereotypowych reprezentacji grup etnicznych i kulturowych. Najbardziej widoczne jest to w przypadku Belterów, którzy jako uciskana klasa robotnicza wydają się zbyt jednorodną grupą, pozbawioną wewnętrznych podziałów i niuansów kulturowych, jakie z pewnością rozwinęłyby się w tak rozproszonym środowisku.
Pomimo prób wyrażenia politycznej złożoności The Expanse ostatecznie sprowadza się do klasycznej walki między dobrem a złem, choć ukrytej za fasadą politycznego realizmu. Nie jest to całkowicie nieudana próba, ale zdecydowanie nie przełomowa.
Seriale takie jak Babylon 5, Star Trek: Deep Space Nine czy nawet Firefly już wcześniej eksplorowały tematy politycznych napięć między różnymi frakcjami, kolonializmem i walką o zasoby. The Expanse nie proponuje radykalnie nowego podejścia do tych tematów, ale raczej odświeża je i umieszcza w nowym kontekście wizualnym i narracyjnym.
Najbardziej rozczarowujące jest to, że skomplikowane wątki polityczne, które miały stanowić o sile serialu, w późniejszych sezonach zdają się ustępować miejsca bardziej konwencjonalnej narracji skupionej wokół misji ratowania ludzkości. Sugeruje to trudności z utrzymaniem złożoności i wielowymiarowości politycznego obrazu na przestrzeni całej serii.
Bohaterowie
Ekipa statku Rocinante, z kapitanem Jamesem Holdanem na czele, to kolejny element, który miał wyróżniać The Expanse spośród innych seriali SF. Czy jednak faktycznie mamy tu do czynienia z pionierskim podejściem do konstrukcji postaci?
Analizując bliżej postacie z serialu, trudno nie zauważyć, że choć fascynujące, w dużej mierze podążają za archetypicznymi wzorcami dobrze ugruntowanymi w literaturze gatunkowej. James Holden, idealista z silnym poczuciem sprawiedliwości, odpowiada archetypowi bohatera z klasycznych narracji. Amos Burton, brutalny mechanik z trudną przeszłością, to współczesna wariacja na temat „szlachetnego dzikusa”. Alex Kamal, pilot o południowym akcencie, przypomina postać „kowboja przestrzeni” znaną z wielu westernów science fiction. Naomi Nagata, genialna inżynierka z tajemniczą przeszłością, odpowiada archetypowi „odmieńca szukającego odkupienia”.
Postacie w The Expanse wydają się przewidywalne w swojej nieprzewidywalności. Podążają znajomymi ścieżkami rozwoju, które pojawiały się w niezliczonych historiach wcześniej. To nie oznacza, że są źle napisane – wręcz przeciwnie, są dobrze skonstruowane i zagrane przez utalentowanych aktorów. Jednak trudno uznać je za nowatorskie.
Ich rozwój przebiega według utartych schematów narracyjnych, a ich decyzje, choć uzasadnione w ramach świata przedstawionego, rzadko zaskakują widza zaznajomionego z konwencjami gatunku. Seriale takie jak Battlestar Galactica czy Firefly oferowały podobnie złożone, a często bardziej niejednoznaczne moralnie postacie, które łamały konwencje gatunkowe w sposób, którego brakuje w The Expanse.
Strona wizualna
Efekty specjalne i oprawa wizualna to niewątpliwie mocne strony The Expanse. Realistyczne sceny kosmiczne, dbałość o detale w projektowaniu wnętrz statków i stacji kosmicznych oraz ogólny poziom produkcyjny serialu zasługują na uznanie.
Efekty w The Expanse są doskonałe jak na budżet telewizyjny, ale nie wprowadzają przełomowych rozwiązań w tej dziedzinie. Wykorzystują dobrze ugruntowane techniki z wielką kompetencją, ale nie przekraczają granic tego, co już wcześniej pojawiło się w wysokobudżetowych produkcjach.
Warto zauważyć, że serial pojawił się w momencie, gdy drogie produkcje telewizyjne stały się normą. Gra o tron, Westworld czy nawet wcześniejsze Battlestar Galactica już wcześniej podniosły poprzeczkę dla efektów specjalnych w telewizji. The Expanse nie tyle zrewolucjonizował tę dziedzinę, co utrzymał wysoki standard ustanowiony przez poprzedników.
Zdjęcia i projekt produkcji The Expanse podążają za estetyką przemysłowo-futurystyczną, która, choć dobrze wykonana, nie oferuje niczego, czego nie widzieliśmy wcześniej w filmach takich jak Alien czy Blade Runner. Jakość wykonania zasługuje na uznanie, ale trudno doszukać się tu wizualnego przełomu.
Co więcej, pod względem wizualnym serial czasem wręcz „gra bezpiecznie”, unikając bardziej eksperymentalnych podejść do estetyki SF, jakie można było zaobserwować choćby w Legion, Devs czy nawet Maniac – serialach, które faktycznie próbowały poszerzyć granice wizualnego języka telewizji.
Adaptacja literacka
The Expanse jako adaptacja cyklu powieści Jamesa S.A. Coreya zasługuje na dokładniejsze spojrzenie. Proces przełożenia rozbudowanego świata literackiego na medium telewizyjne wiązał się z licznymi decyzjami, które wpłynęły na ostateczny kształt serialu.
Pierwszą znaczącą modyfikacją było wprowadzenie postaci Chrisjen Avasarali już w pierwszym sezonie, podczas gdy w powieściach pojawia się ona dopiero w drugiej części cyklu – Kalibanie. Ten zabieg pozwolił twórcom na szybsze rozwinięcie wątków politycznych i ukazanie perspektywy Ziemi, co nadało serialowi bardziej wielowymiarowego charakteru od samego początku. Jednocześnie zmiana ta przesunęła pewne akcenty narracyjne, wprowadzając element politycznych intryg wcześniej, niż przewidywał to materiał źródłowy.
Kolejną istotną różnicą jest kompresja czasowa. W książkach upływ czasu jest znacznie bardziej rozciągnięty – podróże międzyplanetarne trwają miesiącami, a pewne wydarzenia dzielą lata. W serialu, ze względu na ograniczenia medium, twórcy zdecydowali się na znaczące skompresowanie chronologii, co czasem prowadzi do wrażenia, że wydarzenia następują zbyt szybko po sobie. Jest to szczególnie widoczne w czwartym sezonie, który adaptuje powieść Wrota Abaddona – w książce kolonizacja planety Ilus i rozwój osady to proces rozciągnięty w czasie, w serialu zaś wszystko dzieje się w znacznie krótszym okresie.
Serial dokonuje również istotnych modyfikacji w kreacji niektórych postaci:
- Ashford w książkach jest jednoznacznie negatywną postacią, podczas gdy w serialu zyskał znacznie głębszą charakterystykę i interesujący łuk rozwojowy, stając się tragicznym bohaterem i jedną z najbardziej złożonych postaci.
- Drummer to w zasadzie nowa postać, która w serialu przejęła cechy i wątki kilku różnych bohaterów z książek (m.in. Bull, Michio Pa, Sam Rosenberg). Ta konsolidacja postaci pomogła w zachowaniu przejrzystości narracji, ale jednocześnie uprościła niektóre złożone relacje polityczne opisane w powieściach.
- Alex Kamal w książkach ma znacznie bardziej rozbudowany wątek rodzinny (żona i syn na Marsie), który w serialu został zaledwie zasugerowany. Ta różnica wpłynęła na motywacje postaci i jej ewolucję.
Istotne różnice dotyczą również przedstawienia Belterów i ich kultury. W powieściach język Belterów (Belter Creole) jest znacznie bardziej rozwinięty i konsekwentnie używany, co podkreśla odrębność kulturową tej grupy. W serialu język ten został uproszczony i pojawia się sporadycznie, co częściowo osłabia wrażenie prawdziwej różnorodności kulturowej. Z kolei fizyczne różnice między ludźmi urodzonymi w różnych warunkach grawitacyjnych są w książkach znacznie bardziej wyraziste – Belterzy są opisywani jako wyżsi, szczuplejsi, z większymi głowami i wyraźnymi deformacjami kości. W serialu, ze zrozumiałych względów produkcyjnych, różnice te zostały zminimalizowane.
Powieści oferują również znacznie głębsze zanurzenie w naukowe i technologiczne aspekty świata przedstawionego. Szczegółowe opisy działania napędu Epsteina, konsekwencji długotrwałego przebywania w warunkach mikrograwitacji czy przemian społecznych wynikających z kolonizacji kosmosu zostały w serialu z konieczności uproszczone lub pominięte. Dzięki temu narracja serialowa zyskała na dynamice, ale straciła nieco na głębi światobudowania.
Warto zauważyć również różnice w przedstawieniu „protomolekuły” i związanych z nią zjawisk. W książkach jej natura i pochodzenie są dłużej utrzymywane w tajemnicy, a jej transformacyjne właściwości opisane bardziej szczegółowo. Serial wprowadza więcej wizualnych wyjaśnień, co przyspiesza zrozumienie tego kluczowego elementu fabularnego, ale jednocześnie pozbawia go części tajemniczości.
Po przejęciu przez Amazon Prime Video w późniejszych sezonach można zauważyć większą swobodę adaptacyjną. Szczególnie widoczne jest to w piątym sezonie, który znacząco rozwija wątki Naomi i Inarosa, nadając im większą emotywną głębię niż w odpowiadającej książce Nemezis.
Te adaptacyjne decyzje należy oceniać nie w kategoriach „lepsze/gorsze”, lecz jako niezbędne transformacje wynikające z przeniesienia historii między odmiennymi mediami. Każde medium ma swoje ograniczenia i możliwości – książka pozwala na głębsze zanurzenie w myśli bohaterów i bardziej szczegółowe opisy, podczas gdy serial może przekazać pewne elementy za pomocą obrazu i dźwięku w sposób niemożliwy do osiągnięcia na papierze.
The Expanse jako adaptacja znajduje się gdzieś pomiędzy bezwzględną wiernością materiałowi źródłowemu a swobodną interpretacją – twórcy wykazali się szacunkiem dla istniejącego świata i jego zasad, jednocześnie dokonując przemyślanych modyfikacji, które pozwoliły na skuteczne przełożenie złożonej historii na język telewizji. W tym kontekście serial jawi się jako przykład przemyślanej i kompetentnej adaptacji, która, choć nie pozbawiona kompromisów, zachowuje ducha oryginału.
Koniec
The Expanse niewątpliwie zasługuje na uznanie jako ambitny, dopracowany i inteligentny serial science fiction. Jednakże określanie go mianem „serialowego przełomu” wydaje się przesadą, która pomija bogaty kontekst historii gatunku telewizyjnego SF.
Serial Syfy, a później Amazon, jest raczej wynikiem naturalnego rozwoju telewizyjnej fantastyki naukowej – kontynuatorem tradycji zapoczątkowanych przez takie produkcje jak Babilon 5, rozwiniętych przez Battlestar Galactica i dopracowanych w erze tzw. złotej ery telewizji. Serial nie tyle wprowadza pionierskie elementy do gatunku, co mistrzowsko łączy i udoskonala te, które już istniały.
The Expanse stanowi nie tyle rewolucję, ile kulminację – serial, który z powodzeniem syntetyzuje elementy z dziesięcioleci telewizji science fiction w dopracowany, współczesny pakiet. Ta ewolucyjna natura nie umniejsza wartości serialu – wręcz przeciwnie, podkreśla jego miejsce w długiej i bogatej tradycji ambitnej telewizji science fiction.
Zamiast doszukiwać się radykalnych przemian tam, gdzie ich nie ma, warto docenić serial za to, czym faktycznie jest: doskonałym przykładem tego, jak gatunek SF dojrzewa i rozwija się w odpowiedzi na zmieniające się oczekiwania widzów i możliwości technologiczne.
The Expanse to nie tyle przewrót w telewizji, co raczej kolejny ważny krok w jej ewolucji – krok, który wytycza ścieżkę dla przyszłych produkcji gatunkowych i podnosi poprzeczkę jakościową dla całego medium. I właśnie za to serial zasługuje na uznanie – nie za iluzoryczną nowatorskość, lecz za mistrzowskie wykonanie i szacunek dla bogatej tradycji gatunku science fiction.