Dlaczego CZARNY PTAK to serialowy TOP tego roku
To ciekawe, że podczas gdy oczy krytyków skupiają się na produkcjach Netflixa, HBO, Disneya czy Amazona, prawdopodobnie najlepszy serial telewizyjny tego roku wypuszcza Apple. Platforma giganta technologicznego zaskakuje pod tym względem nie pierwszy raz (słyszał ktoś o Severance?), ta jakość nie wzięła się zatem z powietrza. Warto jednak wszystkim amatorom seriali raz jeszcze wyjaśnić, co czyni z Czarnego ptaka tak wyjątkową rzecz.
Zacznijmy od tego, że ten serial jest po prostu świetnie napisany. Sześcioodcinkowe produkcje to ostatnimi czasy gwarant wielkich emocji, bo twórcy, którzy decydują się na krótszy względem innych seriali metraż, chcą uczynić każdy odcinek wyjątkowym i pełnym scenopisarskiego mięsa. Nie ma tu czasu na rozwadnianie historii, trzeba przechodzić do konkretów. U sterów Czarnego ptaka stoi facet, który lubi opowiadać bez ogródek i zbędnego owijania w bawełnę. Dennis Lehane pracował wcześniej przy kultowym Prawie ulicy, jak również przy Zakazanym Imperium. Co ważne, scenarzysta ten zdradza wyraźną słabość do historii prawdziwych, opartych w faktach.
Czarny ptak też do tej grupy należy. Punkt wyjściowy dla fabuły jest szalenie intrygujący i aż dziw, że wydarzenia te napisało samo życie. Poznajemy w nim Jimmy’ego Keene’a, przebojowego i obdarzonego niezwykłą charyzmą handlarza narkotykami, który trafia do więzienia na dziesięcioletnią odsiadkę. Wkrótce jednak, znając jego umiejętności perswazji, FBI składa mu propozycję trudną do odrzucenia. Krótko mówiąc, ma on wejść do piekła i zaprzyjaźnić się z samym diabłem. Co mam na myśli?
Jimmy zostaje zaznajomiony ze sprawą Larry’ego Halla, podejrzanego o serię makabrycznych morderstw dokonanych na młodych dziewczynach. Wszyscy wiedzą, że to on, wie to on sam, ale nikomu jeszcze nie udało się odnaleźć ciał, przez co ostateczny wyrok jeszcze nie zapadł. Keene ma więc zamienić swoje więzienie, na więzienie o zaostrzonym rygorze przeznaczone dla obłąkanych pacjentów i w taki sposób zbliżyć się do Halla, by ten wszystko mu wyśpiewał. Zadanie to wydaje się niezwykle niebezpieczne i obarczone ryzykiem, ale jak już sugerowałem, Keene nie ma wyjścia, jeśli chce jeszcze zobaczyć na wolności swego schorowanego ojca.
Historia wciąga od pierwszych minut i trzyma w napięciu do ostatniego odcinka. Ale to, co stanowi o sile tej produkcji, to aktorstwo. To dzięki niemu sytuacja rozpisana w scenariuszu staje się niezwykle emocjonująca. Na pierwszym froncie Taron Egerton, którego szersza widownia poznała dzięki rolom w takich filmach jak Kingsman, Robin Hood, czy w końcu Rocketman. Jimmy Keene to kolejna bardzo wyrazista kreacja w jego wykonaniu i kolejny dowód tego, iż Egerton jest idealnym kandydatem do zrobienia wielkiej kariery w Hollywood. Jest przystojny i dobrze zbudowany, przez co jak ulał nadaje się do kina sensacyjnego, ale w jego oczach kryje się też bystrość, dzięki czemu równie przekonująco może wypadać w rolach intelektualistów. Przedstawiciele Marvel Studios jeszcze go nie kupili? No to wiedzcie, że właśnie to robią.
Jest jeszcze kilka innych aktorskich powodów, dla których warto zapoznać się z Czarnym ptakiem. Sepideh Moafi jest dla mnie odkryciem, bardzo miłym dla oka dodajmy. Greg Kinnear po raz kolejny udowadnia, że gdyby miał tylko lepszego agenta, to mógłby się sprawdzić w wielu ciekawych rolach, także tych głównych, a Hollywood nie zapamiętałoby go tylko z obstawiania drugiego planu. Natomiast płakać się chce, gdy ogląda się na ekranie Raya Liottę, w roli ojca głównego bohatera, gdyż jest to jedna z jego ostatnich ról przed niespodziewaną śmiercią w maju tego roku. To piękna, pożegnalna kreacja, której dramatyzm zespala się z dramatyzmem okoliczności śmierci aktora.
Szokująco dobry Paul Walter Hauser
Co jednak zaskakujące, wszystkie te nazwiska stanowią jedynie uzupełnienie tego, co do serialu wniósł Paul Walter Hauser, wcielający się w Larry’ego. To jego serial. Zawłaszcza go dla siebie od momentu pierwszego pojawienia się na ekranie. Czyni z każdego, nawet najbardziej banalnego momentu, spotkania z Larrym coś nietuzinkowego. Mistrzostwo tej kreacji jest sumą pracy gestem, mimiką twarzy, spojrzeniem i przede wszystkim głosem, co w rezultacie dało jedyny w swoim rodzaju efekt. Nie pamiętam, kiedy ostatnio dane mi było poznać filmowego seryjnego mordercę, który tak bardzo przerażałby mnie nie tyle mordowaniem, ile samym opowiadaniem o mordowaniu, oddziaływaniem na wyobraźnię, mając jednocześnie w sposobie bycia coś z trudnego do określenia komizmu.
To niebywałe, że facet znany głównie ze śmieszkowania w takich produkcjach, jak Cobra Kai czy Cruella, zdołał odegrać coś tak elektryzującego i totalnego. Owszem, pamiętamy przecież Richarda Jewella, ale od teraz nikt nie będzie już miał najmniejszych wątpliwości, że Paul Walter Hauser skrywa w sobie ogromny potencjał dramatyczny. Jeśli Paul Walter Hauser nie zgarnie za tę kreację Złotego Globu albo Emmy, uznam to za sporych rozmiarów nieporozumienie.
Mocny, chwytliwy punkt wyjściowy historii, bardzo sprawna, zwarta realizacja i umiejętne podkręcanie napięcia oraz niezwykle wyraziste kreacje aktorskie, na czele z szokująco dobrym Paulem Walterem Hauserem, to powody, dla których Czarny ptak to pozycja obowiązkowa dla każdego sympatyka seriali, ze skłonnościami do mocnych wrażeń. Tu wbrew pozorom niewiele się dzieje, sprawa jest prowadzona, dowody są zbierane, a postacie najczęściej widoczne są z perspektywy stołu, przy którym siedzą i po prostu rozmawiają. Atmosfera jest jednak tak gęsta, że oczy od ekranu oderwać jest trudno. Brawo Apple, za ten kolejny udany strzał w tym roku.