DIUNA Alejandro Jodorowsky’ego. Niezrealizowane arcydzieło kina science fiction?
Miejsce Trumbulla zajął Dan O’Bannon – amerykański scenarzysta i twórca efektów specjalnych do niskobudżetowej Ciemnej gwiazdy Johna Carpentera. Jodorowsky’emu, który zawsze wyżej cenił sobie sztukę niż technikę, zaimponowała kreatywność O’Bannona, potrafiącego wyczarować przekonujący świat przy mikroskopijnym budżecie. Amerykanin wspomina, że już na pierwszym spotkaniu został poczęstowany przez chilijskiego reżysera wyjątkowym, halucynogennym rodzajem marihuany. Po błogim powrocie do rzeczywistości usłyszał tylko: „Sprzedaj wszystko i przyjedź do Paryża. Twoje życie całkowicie się zmieni”. Dla ambitnego, głodnego wrażeń O’Bannona była to propozycja nie do odrzucenia. Niedługo później spakował walizkę i przeniósł się na stałe do stolicy Francji.
Kwartet tworzący trzon wizualny Diuny Jodorowsky’ego uzupełnili brytyjski rysownik fantastyki Chris Foss i szwajcarski artysta Hans Rudolf Giger. Pierwszy z nich był odpowiedzialny za projekty zdecydowanej większości pojazdów kosmicznych, które Jodorowsky widział w swojej osobliwej wyobraźni jako „statki-nierządnice, napędzane namiętnymi wytryskami nasienia w ich cielesne silniki”, „magiczne, wibrujące jak ryby w oceanie bezczasu”3; drugiemu zlecono natomiast opracowanie wizualne wszystkich elementów związanych z mrocznym rodem Harkonnenów. Jak nietrudno się domyślić, apokaliptyczny charakter prac Szwajcara, kojarzonego dziś głównie z zaprojektowaniem kultowego wizerunku ksenomorfa do filmu Ridleya Scotta, wpisał się w wizję Jodorowsky’ego lepiej niż doskonale. Tym sposobem Chilijczyk zgromadził na pokładzie Diuny czterech niezwykle utalentowanych i zaangażowanych w projekt artystów – swoich wymarzonych „duchowych wojowników”.
Najdroższy aktor w historii
Następnym krokiem Jodorowsky’ego było wyłonienie aktorek i aktorów, którzy sprawią, że fikcyjni bohaterowie Herberta staną się ludźmi z krwi i kości. Zdecydowanie najambitniejszym oraz, co za tym idzie, najtrudniejszym do zrealizowania pomysłem Chilijczyka był angaż Salvadora Dalego, który miał wcielić się w rolę szalonego Imperatora Shaddama IV. Kataloński artysta był w mniemaniu Jodorowsky’ego i Seydoux jedynym możliwym wyborem obsadowym – ze względu na swoją niezwykłą osobowość, charyzmę, elokwencję, a także, last but not least, legendarną ekscentryczność. Jak stwierdził reżyser: „szalonego bufona grać mógł jedynie człowiek o tak wielkiej delirycznej osobowości”4. Panowie spotkali się przypadkiem (a jakże!) w hotelu St. Regis w Nowym Jorku. Gdy Jodorowsky dowiedział się, że Dali znajduje się w tym samym budynku, wyrwał rysunek wisielca z aktualnie czytanej książki o tarocie, napisał na odwrocie: „Chcę się z Tobą spotkać, bo chcę, żebyś zagrał w moim nowym filmie”, i posłał w formie liściku do Katalończyka. Ten specyficzny rodzaj zaproszenia okazał się strzałem w dziesiątkę – wkrótce nadeszła odpowiedź: „Spotkajmy się. Czekam przy barze”. Kilkanaście minut później Jodorowsky wyłożył swój koncept Dalemu, który odpowiedział, że potrzebuje czasu do namysłu. Panowie umówili się na kolejne spotkanie w Paryżu.
W stolicy Francji Dalí przyjął Jodorowsky’ego w eleganckiej restauracji na Polach Elizejskich, w towarzystwie kilkunastu dobrych znajomych. Już na samym wstępie zadał reżyserowi swego rodzaju zagadkę: „Gdy byłem młody, poszliśmy z Picassem na plażę. Otworzyliśmy drzwi samochodu, który zawsze był pełen piasku i znaleźliśmy w nim zegarek. Znalazł pan w swoim życiu zegarek w piasku?”. Skonsternowany Jodorowsky odpowiedział po chwili: „Nigdy nie znalazłem zegarka, ale zgubiłem ich w życiu wiele”. Ta satysfakcjonująca odpowiedź otworzyła drzwi do spotkania w Barcelonie i dopracowania szczegółów kontraktu.
3T. Gołuński, op.cit., str. 192.
4T. Gołuński, op.cit., str. 194.