DENIS VILLENEUVE. Łowca filmowych gatunków
W zróżnicowanym dorobku Denisa Villeneuve’a nie brakuje również filmu opartego na faktach. Jest nim Politechnika (2009) opowiadająca o wstrząsających wydarzeniach z 1989 roku, kiedy uzbrojony w karabin dwudziestopięcioletni mężczyzna wszedł do budynku politechniki w Montrealu i następnie zamordował czternaście studentek, wyrażając swoją nienawiść do feministek. Realizując Politechnikę, Villeneuve przyjął podobną strategię jak Gus Van Sant w mierzącym się z bardzo podobną tragedią Słoniu. U Kanadyjczyka tak samo przemierzamy opustoszałe szkolne korytarze, reżyser wykorzystuje polifoniczną narrację. Dostajemy pełny obraz wydarzeń. Z perspektywy ofiar, z perspektywy mordercy, z perspektywy osób, którym udało się uciec.
Pierwsze minuty poświęcone są przyszłemu sprawcy. Poznajemy go w momencie podjęcia decyzji, słyszymy czytany przez niego list, w którym wykłada motywy swojego działania. Reżyser wzbogaca jego psychologiczny portret o kilka detali. Obserwujemy, gdy podgląda przez okno ubierającą się atrakcyjną sąsiadkę, a zanim sięgnie po broń, postanowi umyć naczynia. W swojej paradoksalności to postać prawdziwa i przekonująca. W wizji Villeneuve’a Marc Lépine jest przeżartym gniewem frustratem, rozczarowanym życiowymi niepowodzeniami. Przyszły reżyser Labiryntu w niebanalny sposób potrafił oddać jego psychiczne rozchwianie. To osoba chora, rozstrojona emocjonalnie i naładowana wewnętrzną agresją.
Przy realizacji Politechniki Villeneuve zdecydował się na czarno-białą taśmę. Nadaje to filmowi odpowiedniej powagi, ale przede wszystkim żałobny nastrój. Udało się uniknąć etycznie groźnej estetyzacji zbrodni, wzmacniając wymowną symbolikę wielu scen. W pamięć szczególnie zapada moment, gdy ubrany na czarno zabójca kieruje się w stronę obsypanej śniegiem szkoły. To wymowna i dosadna scena. Jak cały film pozornie prosta i banalna, ale obdarzona ogromną siłą wyrazu. Możliwe, że Politechnika jest jak dotąd najdojrzalszym dziełem w jego filmografii.
Pierwsza liga
Kariera Denisa Villeneuve’a to ciąg sukcesów i wyróżnień. Jego filmy regularnie wyświetlane są na najważniejszych europejskich festiwalach: w Berlinie, w Wenecji, w Cannes. Villeneuve trzykrotnie wygrywał na własnym podwórku, zdobywając nagrody Genie wręczane przez Kanadyjską Akademię Filmową i Telewizyjną. Bardzo szybko jego nazwisko stało się cenioną marką, zaczęło coś znaczyć na pejzażu światowego kina. Był jednak bardziej rozpoznawalny jako twórca kina niszowego, skierowanego dla widowni kin studyjnych. Jego filmy przygotowywane były z myślą o festiwalach, gdzie mógł umacniać swój wizerunek reżysera-autora. Momentem przełomowym, chwilą, kiedy na tego reżysera zwróciła uwagę międzynarodowa publiczność, była premiera Pogorzeliska (2010). Później słusznie nominowanego do Oscara.
Pogorzelisko jest zwiastunem zmian w twórczości Villeneuve’a. To film o zdecydowanie większej skali, zrealizowany z niespotykanym dotąd w dorobku tego reżysera inscenizacyjnym rozmachem. Kanadyjczyk rozpisuje swój film na dwa plany czasowe, przeplatając wątek rozgrywający się w latach siedemdziesiątych z historią współczesną. Villeneuve w Pogorzelisku wyszedł poza lokalną problematykę i opowiedział o religijnym konflikcie w Libanie, stanowiącym ideologiczny fundament i dramaturgiczną oś w obszernych retrospekcjach.
Pogorzelisko jest filmem brutalnym. Reżyser w bezkompromisowy sposób mierzy się z wojenną tematyką. Film ma kilka poruszających, wspaniale wyreżyserowanych scen: od kameralnej rozmowy, kiedy pada przejmujące pytanie „Czy jeden plus jeden może dać jeden?”, po wstrząsającą egzekucję chrześcijan. Motorem napędowym fabuły jest rodzinna tajemnica, którą rozwikłać ma rodzeństwo Marwanów (bliźnięta o imionach Jeanne i Simon). Po śmierci matki otrzymują dwa listy, w których ich rodzicielka prosi, by odnaleźli swojego ojca i brata. O pierwszym z nich nigdy nie dane było im się spotkać, a o istnieniu drugiego nigdy nie słyszeli. Villeneuve przez cały film konsekwentnie podaje nam skrawki informacji i równocześnie odtwarza losy zawikłanej w libański konflikt Nawal Marwan (Lubna Azabal). Na wszystkich swoich płaszczyznach – czasowej, dramaturgicznej, historycznej, kryminalnej – Pogorzelisko jest pierwszorzędną robotą. Pracą, która nie mogła przejść przez kina niezauważona. Przed Denisem Villeneuve’em otworzyły się drzwi od Hollywood.