20 000 MIL PODMORSKIEJ ŻEGLUGI (1954)
Choć film Fleischera po latach kojarzony jest głównie przez pryzmat widowiskowości, nie należy zapominać, że został także rewelacyjnie zagrany. Do głównych ról zaprzęgnięto rozchwytywanych aktorów, Jamesa Masona (kapitan Nemo), Petera Lorre’a (Conseil) i oczywiście Kirka Douglasa (Ned Land). Było to pierwsze widowisko Disneya tak znamienicie obsadzone, a co za tym idzie pierwsze, w którym producent musiał sięgnąć do kieszeni nieco głębiej, wypłacając wyższe niż zwykle wynagrodzenia za rolę. Sam Kirk Douglas otrzymał, bagatela, 175 tysięcy dolarów gaży – znamienne, że Walt Disney nikomu wcześniej tyle nie zapłacił. Pieniądze nie zostały jednak wyrzucone w błoto. Kreacja Kirka Douglasa wybija się ponad resztę charakterystyczną brawurą i żywiołowością. Należy podkreślić, że awanturnicze zacięcie postaci Neda Landa zostało w dużej mierze wykreowane przez aktora. To na jego prośbę bowiem scenarzysta Earl Felton dodał do skryptu kilka scen, w których aktor miał okazję podbić oko swym przeciwnikom w bójce lub po prostu stanąć w objęciach pięknych dam. W ten sposób Kirk Douglas chciał wyrabiać sobie wyjątkowo temperamentne emploi, które miało przydać się w kolejnych rolach.
Film z 1954 uznaje się jako prekursora osobliwego podgatunku fantastyki naukowej, zwanego steampunkiem. Ukazywana jest w nim alternatywna wersja dziewiętnastowiecznej rewolucji technicznej. Inaczej bowiem niż w popularnym cyberpunku, mamy tu do czynienia nie z technologią opartą na zaawansowanej elektronice, a mechanice. Nie inaczej jest w filmie adaptującym powieść Juliusza Verne’a. Ale należy podkreślić, że ten francuski autor, jak na prawdziwego wizjonera przystało, poszedł jednak o krok dalej, ukazując mechanizmy dalece odległe od możliwości dziewiętnastowiecznych inżynierów – wręcz stojące w sprzeczności z ówczesnym postępem technicznym. Najważniejszym wynalazkiem powołanym w 20 000 milach podmorskiej żeglugi była oczywiście łódź podwodna – napędzana, co ważne, nie mechanicznie, a energią nuklearną. Simon Lake, przyszły dwudziestowieczny twórca łodzi podwodnych dla armii amerykańskiej, przyznał wprost, że to właśnie Nautilus był jego inspiracją. Verne to jeden z wielu twórców fantastyki, który zdołał antycypować przyszłe rozwiązania technologiczne.
Dla wszelkich ruchów ekologicznych, ale także awangardowych i nonkonformistycznych, inspiracją z kolei pozostał kapitan Nemo wraz z postawą, jaką reprezentował. Verne zbudował postać Nemo na podstawie Homerowskiego Odyseusza. Analogią nie jest w tym wypadku tylko wola podróżowania przez morski bezkres. Gdy cyklop Polifem zapytał Odyseusza, jak się zwie, ten odpowiedział „Utis”, co w tłumaczeniu na polski znaczy po prostu „nikt”. A „nikt” w łacinie to „nemo” właśnie. W przypadku kapitana statku Nautilus najistotniejsze jest zatem to, że bohater świadomie wyrzekł się cywilizacji, uznając ją za źródło krzywd i nieszczęść (ciekawostkę stanowi fakt, że Verne pierwotnie widział w Nemo… Polaka, sprzeciwiającego się rosyjskiemu zaborcy. Dopiero pod naciskiem wydawców postanowił ujawnić w Tajemniczej wyspie, kontynuacji 20 000 mil…, że Nemo jest Hindusem skonfliktowanym z kolonialnymi zapędami Wielkiej Brytanii). Postanawia założyć na swoim statku własny ustrój i stanowić własne prawo, co wyzwala w nim poczucie prawdziwej wolności i niepodległości. Choć z początku Nemo robi pozytywne wrażenie na profesorze Arronaxie, który uznaje kapitana za prawdziwego wizjonera, z czasem na wierzch wychodzi fakt, iż w swych działaniach kieruje się gniewem i żądzą odwetu za zabicie żony i dziecka. To podkreśla tragizm postaci kapitana Nemo. Postaci będącej zarazem jedną z najsilniej zarysowanych spośród wszystkich pojawiających się na kartach dzieł Juliusza Verne’a.
Być może właśnie przez niezwykłą siłę oddziaływania postaci kapitana Nemo, późniejsze kino, od tworzenia remake’u 20 000 mil podmorskiej żeglugi, było bardziej zainteresowane bądź kontynuowaniem losów bohatera (Powrót kapitana Nemo) bądź łączeniem jego losów z losem innych, znanych bohaterów (Liga niezwykłych dżentelmenów). Remake jednak powstał w 1997, ale tylko dla widowni telewizyjnej. W rolę słynnego kapitana wcielił się wówczas Michael Caine. Przymiarki do nowej wersji kinowej trwają praktycznie od 2009 roku, gdy “Variety” po raz pierwszy ogłosiło, że McG ma objąć reżyserię projektu. Później w grę wchodził sam David Fincher, który miał nawet pomysł, by Kirka Douglasa zastąpił Brad Pitt, który miał wcielić się w Neda Landa. Reżyser ostatecznie wolał się jednak zająć dreszczowcami o… dziewczynach (Dziewczyna z tatuażem i Zaginiona dziewczyna), a pieniądze na nowy remake 20 000 mil… poszły ostatecznie na nowych Piratów z Karaibów. Ale co ciekawe, od 2016 roku w głowach producentów widnieje nowy projekt pod roboczym, wymownym tytułem Captain Nemo. Do objęcia sterów przymierza się James Mangold. Co z tego wyniknie – nie wiadomo.
Nie zaprzeczę, że byłbym bardzo ciekaw tego, jak na wielkim ekranie wyglądałaby nowa wersja klasyka science fiction. Prawda jest jednak taka, że adaptacja z 1954 potrafi się wciąż bronić zarówno widowiskowością i aktorstwem, jak i aktualnością proekologicznych przesłań. Powtórzenie tego artystycznego sukcesu będzie zatem trudne.
korekta: Kornelia Farynowska