Co najgorzej ZESTARZAŁO się w oryginalnej trylogii STAR WARS
Sceneria bagnistej planety Dagobah
Niegdyś, ponad 50 lat temu i jeszcze dawniej, kino bazowało na kręceniu w studiu. Niechętnie wychodzono na zewnątrz, zwłaszcza gdy kręcono coś, co jest w naszym świecie albo już niespotykane w sensie historycznym, albo jeszcze nie zostało stworzone przez cywilizację. Dzisiaj, w dobie zaawansowanego CGI, znów powraca się do studyjnego kręcenia. Nieco inaczej jednak sytuacja wygląda ze sceneriami naturalnymi. Oczywiście CGI nadal się tu wykorzystuje, jednak często reżyserzy wciąż korzystają z odpowiednich naturalnych planów. Czy dałoby się planetę Dagobah nakręcić bez budowania całkowicie sztucznej scenografii? Z pewnością. Dzisiaj bagienny dom Yody prezentuje się bardziej jak teatr fantasy dla dzieci. Nieco to archaiczne. Nie ma się wrażenia, że się jest na obcej planecie.
Animacje i lalki w roli fauny
Zmiany pojawiły się na dwudziestolecie premiery IV części, a wszystko przez Park Jurajski i efekty pracy firmy Industrial Light & Magic. George Lucas trochę zbyt się nimi zachłysnął. Podmienił m.in. Jabbę, dewbacka, którego dosiadają szturmowcy, scuriery na przedmieściach Mos Eisley i wielkiego ronto w tymże miasteczku i kilka jeszcze modeli. Były wtedy lata 90., a poprawki nie wyszły tak dobrze, jak dinozaury w Parku Jurajskim. Lalek trochę także pozostało. Najbardziej rażąca jest ta na księżycu Hoth, na której podróżuje Luke Skywalker. Stworzenie to nazywa się tauntaun. Sceny, w których występuje, są jednymi z gorszych pod względem technicznym w całej sadze.
Pocałunki
Być może fani SW nigdy nie zwrócili na to uwagi, ale kino science fiction oraz space opera zawsze trzymało się z daleka od erotyki. Wynika to z purytańskich założeń amerykańskiego przemysłu filmowego, na którym ogromne piętno odcisnął kodeks Haysa. Pocałunki u George’a Lucasa są dzisiaj już nieco śmieszne. Aktorzy dotykają się ustami, lecz nimi nie ruszają, jakby dzieliła ich jakaś niewidzialna bariera. Kto dzisiaj w filmie się tak całuje, bez chociaż na chwilę widocznego języka i jakiejś przestrzeni między górną i dolną wargą. Właśnie po sposobie całowania z łatwością można rozróżnić, z jakich czasów pochodzi film.
Komputeryzacja (interfejs, ekrany, obsługa)
Jest taka scena, kiedy po wysadzeniu Gwiazdy Śmierci Luke Skywalker wysiada ze swojego myśliwca; gdy przekłada nogi przez jedną z burt kokpitu, tablica z przyrządami nagle całościowo gaśnie. Wtedy dopiero widz może się domyślić, że podświetlona była jakimś jednym źródłem światła, jest w gruncie rzeczy płaska, a przyrządy to atrapa. Oglądając wszystkie najstarsze części pod względem tego typu detali, widzimy, że cięto koszty. Co zaś do interfejsów i komputerów, w tych czasach nie było możliwości graficznych, żeby wyświetlać na ekranach skomplikowane kształty, więc celowniki, mapy, plany ograniczają się do cyfr i kolorowych prostych i krzywych, dokładnie jak w czasach pierwszych komputerów osobistych działających pod kontrolą systemu DOS. Te elementy mogą co najwyżej dzisiaj należeć do przykładów muzealnych eksponatów niegdysiejszej techniki komputerowej, ale nie mogą być atrakcyjną dla współczesnego widza prezentacją zaawansowanej technologii militarnej i informatycznej.
Choreografia walk
Już wtedy, na przełomie lat 70. i 80., dało się walki na miecze nakręcić lepiej. W przypadku najstarszych części SW zapewne twórcom spędził sen z powiek realizm machania bronią jedi i tym samym zapomnieli o efektownej choreografii. Zapomnieli lub wykorzystali maksymalnie możliwości techniczne oraz zdolności aktorów. Tak więc starcia na miecze świetlne w części IV, V i VI bardzo się zestarzały. Widać kolosalną różnicę już między starciem Dartha Vadera i Obi-Wana Kenobiego a finałową walką między młodym Obi-Wanem, Darthem Maulem i Qui-Gon Jinnem. W Mrocznym widmie są skoki, przewroty, zwolnienia, przyspieszenia, cieniowanie emocji w walce, ujęcia z różnych kamer i kątów, czyli wszystko, co tworzy filmową dynamikę walki na miecze, nieważne czy stalowe, czy świetlne. Darth Vader i Obi-Wan głaszczą się mieczami. Ich walka stoi w miejscu, nie rozwija się, dzisiaj, gdy już widzieliśmy tyle znakomitych choreografii, jest po prostu nudna.
Bonus: Blastery i sposób oświetlania scen
Współczesne kino fantastyczne już tyle nie strzela, a jeśli strzela to precyzyjniej. Pociski docierają do celu, a te, które nie docierają, przynajmniej nie powodują niekontrolowanego upadania przeciwników. Co zaś do oświetlenia, warto się mu przyjrzeć dokładnie w starszych częściach i porównać je z kolejnymi odsłonami sagi. Niewiele znajdziemy w częściach IV, V i VI kreatywnej zabawy cieniami, kolorem, perspektywą, kątem obiektywu itp. Światło oświetla zwykle dokładnie sceny i na tym koniec. Na szczęście w kolejnych częściach się to zmieniło.