Cena strachu. Oryginał i remake

Najpierw była „Le salaire de la peur” – debiutancka książka Georgesa Arnauda, wydana w roku 1950. Lektura to bardzo męska, pełna wnikliwych charakterystyk, rysujących przed czytelnikiem panoramę twardych charakterów. Już początkowy, żywy opis pracy przy szybie naftowym przybliża realia jednego z najbardziej niebezpiecznych zajęć na świecie. Książkę cechuje niezwykła dbałość o szczegół i barwne przedstawienie sprzętu (ciężarówki) i ludzi (lęk) w najważniejszym rozdziale książki, opisującym przewóz nitrogliceryny na dwóch ciężarówkach. Arnaud wprowadza czytelnika w świat brudu, znoju, tytanicznego wysiłku, poświęcenia sprawie (choć dla forsy) i wreszcie strachu, którego stężenie jest tak wielkie, że sprawia wrażenie gąbki szczelnie otulającej bohaterów. Obrazy rysowane przez autora książki (choćby krwawy snop światła rozświetlający noc podczas eksplozji pierwszej ciężarówki) przyprawiają czytelnika o gęsią skórkę i podwyższone ciśnienie. Akcja, dla wzmożenia napięcia, prawie w całości osadzona została w nocy. Świt nastaje dopiero po tym, jak ciężarówka Gerarda przejechała przez kałużę ropy. Do filmów Clouzota i Friedkina nie dostał się, niestety, książkowy motyw przejazdu przez miasteczko, w którym ksiąd,z w obawie o eksplozję i zniszczenie kościoła i domostw, kieruje załogi ciężarówek objazdem, uprzednio usuwając z drogi tablice ostrzegające o bardzo złym stanie tamtejszej nawierzchni. W książce z kolei brakuje głazu / drzewa, z którymi na trasie przejazdu zmagać muszą się filmowi bohaterowie. Nie ma też w książce przejazdu przez rozlatujący się pomost – filmowej sekwencji tak przecież szarpiącej nerwy. Książka oferuje za to niesamowicie sugestywny opis zmiażdżonej, zaatakowanej gangreną nogi Johnny’ego. Tak sugestywny, że może się z nim równać jedynie opis zapalenia pęcherza z Zielonej Mili Stephena Kinga, gdzie Paul Hedgecomb „sikał żyletkami”. Georges Arnaud znakomicie i – co oczywiste – zdecydowanie obszerniej niż twórcy filmowi oddał klimat nieprzerwanego strachu, lęku przed śmiercią, która może nadejść niezapowiedziana w każdej sekundzie.
„Strach. Tak, jest tutaj, tępy, masywny wszechobecny, nie ma czego ukrywać. Ma się ogień za dupą i nie można uciec. Co jednak człowiek może poradzić na strach? Może się nań nie zgodzić; przychodzi polecony list z piekła i nie chce się go przyjąć. Ale ten strach czeka dalej przy drzwiach. Ściele sobie łóżeczko tam, z tyłu, w zbiornikach z nitrogliceryną, i stamtąd czyha. Żyje sobie w zgodzie z tą miksturą nagłej Śmierci. Jak para kotów albo tygrysów, udających, że śpią, żeby móc lepiej wybrać chwilę skoku. Jeśli jednak pierwsza skoczy nitrogliceryna, strach zostanie oszukany, wykiwany, spóźni się. A przecież tam jest, przycupnięty za plecami, gotów do skoku jak prawdziwa bestia z Apokalipsy…” (Georges Arnaud „Cena strachu”, 1957, przekład Jan Błoński)
Podobne wpisy
Czy zatem potrzebna była amerykańska wersja? Okazało się, że tak. A przynajmniej tak pomyślał William Friedkin. W roku 1977 był już znanym i cenionym reżyserem. Miał na swoim koncie takie dzieła jak Francuski łącznik i Egzorcysta. Kolejnym filmem w jego dorobku reżyserskim miał być właśnie remake francuskiego klasyka. Friedkin zmienił nieco realia, w których dzieje się akcja i pomieszał trochę w motywacjach i charakterach głównych bohaterów. Pozostawił jednak długą ekspozycję. Podobnie jak u Clouzota, właściwa akcja (przewóz nitrogliceryny) rozpoczyna się dopiero pod koniec pierwszej godziny filmu. Friedkin postawił na dosłowność. To, co nie zostało wyjaśnione / pokazane w wersji oryginalnej i w książce, amerykański reżyser wyłożył kawą na ławę. Film Friedkina mimo dłużyzn ogląda się całkiem nieźle. A już przekraczanie mostu linowego w strugach deszczu, w takt niezwykłej, sugestywnej muzyki Tangerine Dream, to jedna z najciekawszych sekwencji w kinie akcji. Szkoda jedynie, że o jej wartości decyduje raczej widowiskowość i niesamowitość – olbrzymia ciężarówka bujająca się na wątłym moście linowym – niż fakt, że „na pace” znajduje się nitrogliceryna, o której w trakcie seansu niemal zapominamy (!). U Friedkina zagubił się gdzieś klimat oryginału, gdzieś zapodziało się napięcie tak ważne w tej opowieści. I chociaż nie jest to film zły, to w konfrontacji z klasycznym oryginałem zdecydowanie przegrywa.
- Niektóre imiona i nazwiska postaci zostały zmienione. Odpowiednio (Arnaud – Clouzot – Friedkin): Gerard Sturmer – Mario – Jackie Scanlon, Johnny Mihalescu – M. Jo – Nilo, Luigi – Luigi – Victor Manzon, Bimba – Bimba – Kassem.
- Cena strachu z 1953 roku była pierwszym filmem w historii, który otrzymał zarówno Złotą Palmę w Cannes, jak i Złotego Niedźwiedzia w Berlinie.
- Dziewczynę szalejącą za Mario zagrała żona reżysera Vera Clouzot. Poza Ceną strachu zagrała jedynie w dwóch filmach, m.in. w Les Diaboliques, również w reżyserii męża.
- Zespół Tangerine Dream robił muzykę do filmu Sorcerer mając do dyspozycji jedynie wstępny zarys scenariusza.
- William Friedkin do roli Jackiego Scanlona chciał pozyskać Steve’a McQueena, ale ten zażądał, by główną rolę żeńską zagrała jego żona – Ali MacGraw i ze współpracy nic nie wyszło. Po prostu w scenariuszu nie było żadnej roli dla kobiety. Friedkin chciał także do roli Scanlona pozyskać Clinta Eastwooda i Jacka Nicholsona, ale wówczas byli nieuchwytni.
- Friedkin, obsadzenie w roli głównej Roya Scheidera uważa za największy błąd obsadowy w swojej karierze reżyserskiej.
- Oryginalny tytuł remake’u Ceny strachu to Sorcerer czyli „Czarnoksiężnik”. Miało to nawiązywać do „złego czarnoksiężnika przeznaczenia”.
- „Sorcerer” to imię ciężarówki głównego bohatera, wypisane na kabinie, pod drzwiami.
- W książce Arnauda w ciężarówce Gerarda po wyjechaniu z kałuży ropy pęka przednia opona. Z kolei pęknięta opona staje się bezpośrednią przyczyną eksplozji pierwszej ciężarówki w Sorcerer Friedkina.
- Cena strachu Williama Friedkina to rzadki przykład filmu, w którym zamiast jednego prologu przed rozpoczęciem właściwej akcji mamy ich aż cztery. Zapoznają nas z czterema postaciami dramatu.
- Sorcerer nominowany był do Oscara w kategorii „Najlepszy dźwięk”.
- Produkcja filmu Friedkina pochłonęła sporą jak na tamte (1977) czasy sumę 21 milionów dolarów (rozrosła się z planowanych 15 milionów ze względu na trudne zdjęcia w dżungli). Film zarobił w kinach zaledwie 9 milionów, ponosząc tym samym finansową klapę.
Zobacz zwiastun oryginału:
Zobacz zwiastun remake’a:
Tekst z archiwum film.org.pl (11.02.2007)