search
REKLAMA
Seriale TV

BOJACK HORSEMAN. „Fish Out of Water” albo w oceanie wyrzutów sumienia

„Fish Out of Water”, pomimo przewrotnego, tragikomicznego zakończenia, jest odcinkiem, za sprawą którego widz zaczyna odzyskiwać wiarę w głównego bohatera. 

Janek Brzozowski

28 maja 2022

REKLAMA

W poprzednim odcinku #11: BOJACK HORSEMAN. „Fish Out of Water” albo w oceanie wyrzutów sumienia

Nie zastanawiałem się długo, gdy wybierałem mój ulubiony odcinek BoJacka Horsemana. Choć w ramach sześciosezonowego serialu stworzonego przez Raphaela Boba-Waksberga odnaleźć można całe mnóstwo kreatywnych, zabawnych, zaskakujących epizodów (chociażby takich jak oparte na efektownym, dwudziestominutowym monologu Free Churro albo zakończone piękną, a jednocześnie tragiczną sceną w planetarium That’s Too Much, Man!), to jeden wyrasta w moich oczach ponad całą resztę, będąc więcej niż znakomitą wizytówką tego niezwykłego serialu. Jeżeli chcecie zachęcić kogoś do sięgnięcia po BoJacka Horsemana, koniecznie pokażcie mu odcinek Fish Out of Water.

Jak ryba w wodzie

W języku angielskim sformułowania „fish out of water” używa się w odniesieniu do osoby, która czuje się w konkretnej sytuacji niekomfortowo, nieswojo. Tytuł odcinka jest w tym przypadku, jak nietrudno się domyślić, bezpośrednio powiązany ze stanem psychofizycznym głównego bohatera serialu. W Fish Out of Water BoJack odwiedza bowiem Pacific Ocean City, podwodną metropolię, w której odbywa się Pacific Ocean Film Festival (w skrócie PAFF). Przyjeżdża tam, aby promować Secretariata – film biograficzny, który ma szansę stać się punktem przełomowym w jego dogorywającej karierze aktorskiej. Bohater szybko napotyka jednak na swojej drodze różnego rodzaju problemy: w pierwszej kolejności różnice kulturowe i bariery komunikacyjne. Nie pomaga również obecność na festiwalu Kelsey Jannings – pierwszej reżyserski Secretariata, która straciła posadę właśnie z winy BoJacka. Wszystko to sprawia, że główny bohater bynajmniej nie czuje się w Pacific Ocean City jak ryba w wodzie.

W Fish Out of Water twórcy BoJacka stworzyli całkowicie nowy świat, wyglądający inaczej i rządzący się innymi prawami niż rzeczywistość lądowa, wykreowana na modłę Stanów Zjednoczonych. Chyba najwięcej w Pacific Ocean City elementów kojarzących się ze współczesną Japonią: bogata aglomeracja miejska, pełna nowoczesnych drapaczy chmur (jakkolwiek dziwnie to nie brzmi w kontekście podwodnego miasta), wyraźne odcięcie od świata zewnętrznego, wszechobecność wody (Japonia to wszak wyspa), a także charakterystyczna estetyka reklam telewizyjnych, z zachodnimi celebrytami w rolach głównych (w reklamie mleka dla koników morskich pojawia się tutaj Mr. Peanutbutter). Z tego względu Fish Out of Water często bywa porównane do Między słowami Sofii Coppoli, zresztą nie bez słuszności – BoJack i portretowany przez Murraya Bob Harris mają ze sobą wiele wspólnego. Wulgarne znaczenie kciuka uniesionego w górę, funkcjonujące jako jeden z kilkukrotnie powracających gagów, to natomiast dość klarowne nawiązanie do reguł społecznych obowiązujących w niektórych państwach Bliskiego Wschodu – na terenie Iraku gest ten uznawany jest za odpowiednik naszego środkowego palca.

Twórcy serialu wiele czasu poświęcili estetycznej warstwie morskiej krainy. Początkowo eksperymentowali jedynie z niebieskimi i błękitnymi filtrami, które nie dawały jednak pożądanego efektu – Pacific Ocean City wyglądało zbyt ponuro, mało atrakcyjnie. Kluczem do wyjścia z impasu okazało się oświetlenie. Reżyser odcinka, Mike Hollingsworth, wspomina, że za rozwiązanie problemu odpowiedzialne były przede wszystkim osoby zatrudnione przy postprodukcji. To one nadały całości „połysku, poświaty i lśnienia”. Efekty ich pracy zachwycają zwłaszcza podczas krótkiej sekwencji, rozgrywającej się w podwodnej jaskini. BoJack ląduje w niej przypadkiem, razem z nowo narodzonym konikiem morskim. Przez moment na ekranie panuje niemalże zupełna ciemność. Dopiero po chwili oczom widza (oraz bohaterów) zaczynają ukazywać się reagujące na dotyk, emanujące kolorowym światłem rośliny. Kilkuminutowa podróż przez jaskinię zamienia się w zapierającą dech w piersiach feerię barw: żywych, neonowych, stymulujących zmysły odbiorcy.

Morze marzeń

Fish Out of Water to odcinek wyjątkowy z jeszcze jednego względu – przez kilkanaście minut nie pada w nim ani jedno słowo. Podczas pobytu pod wodą BoJack ma na sobie specjalny hełm, uniemożliwiający komunikację werbalną. Z jednej strony jest to logiczne rozwiązanie fabularne (w końcu nasz bohater jest koniem, który nie potrafi oddychać pod wodą), z drugiej zaś stanowi dość klarowną metaforę bariery językowej, niesamowicie trudnej do przełamania. Ta odważna decyzja artystyczna (BoJack Horseman to przecież serial, w którym lwia część humoru zakodowana jest w inteligentnych grach językowych i świetnie napisanych dialogach) powoduje, że narracja odcinka staje się czysto wizualna – momentami wspomaga ją jedynie subtelna, elektroniczna ścieżka dźwiękowa, służąca przede wszystkim budowaniu dramaturgii (w okresie kina niemego bliźniaczą funkcję pełniła muzyka towarzysząca seansom na żywo). Fish Out of Water wyciąga z kina jego esencję: sztukę ruchomych obrazów. Na skraj perfekcji doprowadzili ją niegdyś radzieccy awangardziści, niemieccy ekspresjoniści, a także, last but not least, wielcy amerykańscy komicy, tacy jak Chaplin, Keaton czy Lloyd. Rzadko korzystający z łopatologicznych napisów międzyujęciowych (niejednokrotnie powielających to, co widać na ekranie), stawiający raczej na wizualia, ruchy, gesty. Nic więc dziwnego, że w Fish Out of Water odnaleźć można tak wiele elementów slapstickowych, na czele z fenomenalną sekwencją, rozgrywającą się w zmechanizowanej fabryce „Słodkowodnych Ciągutek”. Skojarzenia z Dzisiejszymi czasami Chaplina jak najbardziej wskazane.

Niemy charakter Fish Out of Water znajduje również swoje uzasadnienie na poziomie skomplikowanej konstrukcji głównego bohatera. BoJack to postać, która notorycznie ucieka przed odpowiedzialnością, często pozostawiając problematyczne (z jego perspektywy) kwestie w sferze niedopowiedzenia. Tak było chociażby w przypadku jego przyjaźni z Herbem Kazzazem, twórcą fikcyjnego serialu Horsin’ Around. Gdy Herbowi groziło odsunięcie od pracy nad serialem, BoJack, pomimo wcześniejszych zapewnień, nie wsparł go w konflikcie z producentami. Ostatecznie Kazzaz stracił posadę, a Horseman z dnia na dzień przestał się do niego odzywać, gwałtownie odpychając od siebie odpowiedzialność za to, co spotkało przyjaciela. Przyjął wątpliwą moralnie postawę konformisty, posłusznie wykonującego odgórne polecenia – ze spokojem mógłby zastąpić Jeana-Louisa Trintignanta w słynnym filmie Bertolucciego.

W podobny sposób BoJack zachował się, gdy z jego powodu pracę straciła Kelsey Jannings. Nigdy nie skontaktował się z reżyserką, błyskawicznie przechodząc nad problemem do porządku dziennego. Jednym z głównych wątków fabularnych Fish Out of Water jest właśnie epistolarna próba przeprosin Kelsey. Pierwsze notki pisane przez BoJacka są wyjątkowo niezdarne, pozbawione wartościowej treści: „Kelsey, dziwne, że nie gadaliśmy. Trzymaj się, BoJack!”, „Kelsey, szkoda, że Cię wywalili. Beznadziejna sprawa. BoJack Horseman. PS: Między nami spoko, prawda?”. Autentyczne przeprosiny bohaterowi udaje się sformułować dopiero pod koniec odcinka. Szalone przygody, których doświadczył podczas próby oddania zagubionego dziecka w ręce ojca, sprawiają, że BoJack staje się bardziej refleksyjny i autokrytyczny. Wracając taksówką z morskich peryferii, pisze na odwrocie etykiety mleka dla koników morskich jedne z najpiękniejszych zdań, jakie pojawiają się w serialu Boba-Waksberga: „Kelsey, jedynym, co mamy na tym przerażającym świecie, są więzi, które tworzymy. Przykro mi, że zwolnili Cię z mojego powodu. Przepraszam, że nigdy się nie odezwałem”. Paradoksalnie więc bariera komunikacyjna, wymuszająca skorzystanie z języka pisanego, umożliwia BoJackowi klarowne wyrażanie własnych myśli; daje mu odwagę do tego, aby nawiązać kontakt z osobą, której unikałby jak ognia w rzeczywistości lądowej. Jak na złość, wszechobecna woda rozmywa pismo głównego bohatera, sprawiając, że wiadomość staje się nieczytelna. Pomimo szlachetnych, godnych podziwu intencji BoJackowi nie udaje się przeprosić Kelsey – nie otrzymuje upragnionego rozgrzeszenia, nadal topiąc się w oceanie wyrzutów sumienia.

Odcinek puentuje piosenka Sea of Dreams grupy muzycznej Oberhofer. To właśnie dzięki BoJackowi poznałem ten fantastyczny zespół, którego lider, Brad Oberhofer, kilka lat później skomponował wspaniałą ścieżkę dźwiękową do Pamiętnika Andy’ego Warhola. Jednym z głównych tematów piosenki jest ulotna wartość słowa i potrzeba wyzwolenia się spod jego panowania – podmiot liryczny śpiewa o tytułowym „morzu marzeń”, w którym „nikogo nie obchodzą już jego słowa”. Jestem pewien, że BoJack bardzo chciałby znaleźć się w takiej krainie. Beztroskiej i bezkonfliktowej: krainie czystego sumienia. Wcześniej musiałby jednak domknąć wszystkie sprawy, które domagają się domknięcia, wgryzają głęboko w duszę, nie dając spokoju. Fish Out of Water, pomimo przewrotnego, tragikomicznego zakończenia, jest odcinkiem, za sprawą którego widz zaczyna odzyskiwać wiarę w głównego bohatera. Wiarę w to, że potrafi on wyjść ze swojej strefy komfortu, przekroczyć ciasne bariery egoizmu i stać się dobrym człowiekiem – lub koniem.

Janek Brzozowski

Janek Brzozowski

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA