Nóż w wodzie: muzyka Krzysztofa Komedy
Autorem tekstu jest Dominika Grochowska.
Film jest dla kompozytora przygodą,
dzięki której odkryć można szereg rzeczy nowych.1
Doktorze Trzciński – tak moglibyśmy się do niego zwracać, gdyby ambicje tego młodego mężczyzny ograniczały się jedynie do medycyny, jednak, na całe szczęście, miał on także drugą pasję – muzykę, a w szczególności jazz. Wielu ludzi z jego środowiska nadal podzielało zasadniczą wątpliwość: czy poważny młody człowiek, dyplomowany lekarz medycyny i pracownik nauki może publicznie występować jako jazzman i czy powinien zajmować się rzeczą tak odległą od jego zawodu i błahą?2 Na szczęście Krzysztof Trzciński Komeda takich wątpliwości nie miał.
W 1957 roku Komeda rozpoczął swoją współpracę z Polańskim, komponując muzykę do etiudy studenckiej młodego reżysera pt. Dwaj ludzie z szafą. Znany dziś bardzo i szanowany twórca stawiał wówczas swoje pierwsze kroki, nikt o nim jeszcze nie słyszał, za to Krzysztof Trzciński miał już pewna renomę, jego nazwisko w świecie jazzu było już bardzo mocno osadzone. Fakt, że zgodził się skomponować muzykę do etiudy studenckiej, jest zadziwiający i godny uwagi. Przytaczając słowa prof. Marka Hendrykowskiego z książki Komeda – (…)tandem Komeda-Polański oznaczał połączenie w jedno: dwóch wspaniałych talentów, dwóch olbrzymich pasji twórczych i dwóch niebywale pracowitych i aktywnych młodych ludzi.3
Obydwaj artyści na tej współpracy niezwykle skorzystali, dla Komedy początek tworzenia z Polańskim był także początkiem jego kariery jako kompozytora – w szczególności muzyki filmowej – zarówno w Polsce, jak i w Europie. Powołując się jeszcze raz na książkę Komeda – Poczynając od Dwóch ludzi z szafą dokonuje się istotna zmiana. W coraz większym stopniu koncentruje się odtąd na tworzeniu, aranżowaniu i wykonywaniu kompozycji własnego autorstwa.4
Duet ten razem zrealizował aż 10 filmów, w tym debiut pełnometrażowy Romana Polańskiego – Nóż w wodzie z roku 1961, w którego muzykę warto się zagłębić, gdyż, jak powiedział Komeda, Jazz dobrze harmonizuje z atmosferą filmów o współczesnej tematyce, przede wszystkim psychologicznych (co określa gatunek Noża w wodzie), kryminalnych, sensacyjnych.5
W kontekście analizowania ścieżki dźwiękowej ww. filmu warto przytoczyć jedno z „przykazań” kompozytora – Muzyka powinna pojawiać się w filmie tylko tam, gdzie jest naprawdę konieczna i raczej powinno być jej za mało niż za dużo.6 Muzyka w Nożu w wodzie nie “jest”, a “pojawia się”, a miejsca jej występowania są kluczowe dla odbioru całego dzieła.
Jej opis zacznę od przedstawienia składu kwartetu jazzowego: na saksofonie tenorowym gra Bernt Rosengren, na kontrabasie Roman Dyląg, na perkusji Leszek Dudziak, a na fortepianie Krzysztof Komeda.
Pierwsze dźwięki muzyki pojawiają się wraz z pierwszym ujęciem. Najpierw słyszymy piony akordowe fortepianu, a po chwili dołącza do nich reszta składu. Utwór, który słyszymy, nosi tytuł Ballad for Bernt. Dla wyjaśnienia warto przytoczyć słowa saksofonisty – Bernta Rosengrena: Krzysztofa Komedę poznałem na jednym z pierwszych festiwali w Warszawie. Po występie zapytał mnie, czy nie pojechałbym z nim do Wrocławia, by nagrać muzykę do “Noża w wodzie”. Wyjechaliśmy na małą trasę i zostałem w Polsce przez półtora miesiąca. (…) Od mojego imienia nazwał temat przewodni filmu “Nóż w wodzie”. Reszta muzyki była improwizowana. Patrzyliśmy na ekran i graliśmy to, co czuliśmy. A potem pozostawili z tego najlepsze fragmenty. Graliśmy tak po prostu na dwóch akordach, czy coś w tym rodzaju.7 Saksofon jest tu elementem dominującym, zaś fortepian typowo akompaniującym, tworzy przestrzeń harmoniczną dla dźwięków tematu. Ballad for Bernt przewija się w filmie kilkakrotnie, temat ten jest spokojny, brak w nim dynamizmu czy jakichkolwiek napięć, które, bardzo charakterystyczne, będą się pojawiać w późniejszych fragmentach. Monotonia muzyki idealnie pokrywa się z powolnym tempem jazdy Krystyny, jednej z głównych bohaterek, a także określa w pewien sposób drogę i cel podróży, które najprawdopodobniej są parze dobrze znane, dźwięki te zdecydowanie nie są zapowiedzią jakiegoś niebezpieczeństwa czy pułapki. Jednorodność melodii odzwierciedla także rutynę życia tego małżeństwa.
Kolejny utwór, jaki pojawia się w Nożu w wodzie, to Crazy girl, napisany przez Krzysztofa z myślą o jego żonie – Zofii Komedowej. Jak powiedziała w wywiadzie z Markiem Różyckim juniorem –(…)byłam szaloną dziewczyną, bo mówiłam ludziom prawdę w oczy i bali się mnie. A jak tańczyłam – to tańczyłam do upadłego; a jak piłam… Wszystko robiłam do końca. Całą siebie wkładałam w każdą czynność, której się podejmowałam – tytuł kompozycji jest więc znamienny.
Jest to jeden z niewielu momentów w filmie, gdy muzyka styka się z dialogiem bohaterów, który ponadto ma tu ogromne znaczenie. Wypowiedziane przez Chłopaka słowa chce pan grać dalej stają się motorem napędowym dalszej historii, a ponadto możemy je także potraktować jako zdanie skierowane do muzyków, którzy na propozycję ochoczo przystają.
Właściwy temat utworu poprzedza tryl saksofonu, który buduje napięcie i uświadamia nam, że moment zaproszenia młodzieńca na pokład jest momentem przełomowym, zapowiedzią niebezpieczeństwa. Można to uznać także za element grozy, charakterystyczny dla gatunku thrillera, którego ślady nosi w sobie Nóż w wodzie.
Z chwilą ulokowania się autostopowicza na żaglówce rozpoczyna się główny temat utworu. Leniwa melodia saksofonu sprzyja klimatowi odprężenia i relaksu, który odczuwają bohaterowie, a który lada moment udziela się także widzom. Przyjemne dla ucha dźwięki podkreślają sielską – póki co – atmosferę.
Muzyka zostaje na chwilę zagłuszona przez stado ptaków, jednak wraz ze zmianą planu na ogólny, w pełnej krasie, ze zwiększoną głośnością, jednak wciąż leniwą aurą, powraca i doskonale harmonizuje się z płynącą wodą.
Następne ujęcie, któremu towarzyszy muzyka, to obraz ciągniętej przez mężczyzn żaglówki. Jego napięcie budowane jest przez nietypową (free jazzową) improwizację. Chaos dźwięków podkreśla rywalizację, jaka tworzy się między dwoma głównymi bohaterami, a brak określonej struktury czy formy muzycznej odpowiada nieregularnemu tempu płynięcia ciągniętej żaglówki.
Całkowita zmiana charakteru muzyki następuje wraz ze ściemnieniem. Drugi raz słyszymy główny temat Noża w wodzie, czyli Ballad for Bernt. Powrót do monotonnej, jednostajnej melodii jest również powrotem do atmosfery odprężenia, jaka panowała wcześniej. Audiowizualna harmonia tworząca klimat relaksu udziela się także widzom. Ponadto spokojna muzyka znakomicie współgra ze statycznymi ujęciami kamery.
Śledząc dalej ścieżkę dźwiękową filmu, zauważamy dwie następujące po sobie melodie saksofonu wykorzystujące pochód chromatyczny, który doskonale synchronizuje się z obrazem. W pierwszym przypadku dźwięki Bernta nadają tempo wspinającemu się na maszt żaglówki Chłopakowi, im wyżej znajduje się bohater, tym głośniejsze jest brzmienie saksofonu. W drugim wypadku pochód chromatyczny instrumentu jest szybszy i żywszy, a i sytuacja wydaje się być bardziej dramatyczna. Młody chłopak, wyśmiewając patent ze ścierką doświadczonego marynarza, chce mu pokazać, że gorący garnek można trzymać gołymi rękami. Znów mamy tu moment rywalizacji między mężczyznami. Ostatni wydłużony i zarazem wibrujący dźwięk przywołuje w wyobraźni obraz gwiżdżącego czajnika. Zaraz po tym, jak przestajemy słyszeć saksofon, nasz bohater upuszcza gorący garnek z zupą, co, odwołując się do wcześniej metafory czajnika, byłoby momentem, w którym woda osiąga najwyższą temperaturę.
Następny utwór występujący w Nożu w wodzie nosi tytuł Cherry. Temat ten jest bardzo energetyczny i wpadający w ucho. Szybkie tempo muzyki i improwizacja saksofonu, przypominająca wariację, podkreślone dodatkowo przez ruchomą, momentami trzęsącą się kamerę ilustrują zdenerwowanie bohaterów. Wysoki poziom emocjonalny dźwięków potęguje ilość i siłę emocji na ekranie.
Tak jak muzykę cechuje brak dbałości o formę, tak niezdarne są ruchy miotającego się na żaglówce Chłopaka. Warto tu zwrócić także uwagę na grę fortepianu, który w tym wypadku wybija się ponad funkcję akompaniamentu, akordy Komedy są bardzo mocno akcentowane.
Niedługo po tym w filmie kolejny raz słyszymy kawałek pt. Crazy girl, jednak tym razem zagrany mocniej, żywiej i szybciej. Tu również tytuł utworu wydaje się mieć większe znaczenie niż za pierwszym razem, ponieważ podkreśla poczucie wolności bohaterów i ich pragnienie szaleństwa. Co więcej wydaje się, jakby muzyka była wiatrem, który steruje falami wody i jednocześnie prowadzi żaglówkę.
Przełomowym momentem melodii jest swobodne przejście w improwizację saksofonu, który znów za pomocą trylów stopniowo degraduje klimat obrazu i buduje napięcie. Mniej harmonijna niż wcześniej muzyka o nieprzewidywalnym charakterze zwiastuje niebezpieczeństwo. Dźwiękowa przepowiednia niestety się sprawdza i żaglówka po chwili uderza w mieliznę.
Następnie, a dokładniej już po raz trzeci, pojawia się wspominane już wielokrotnie Ballad for Bernt, jednak grane szybciej i żywiej niż poprzednio. Wraz ze zmianą pogody (mamy ulewę, której wtóruje wiatr) wzrosło tempo i siła utworu. Kawałek ten towarzyszy nam jednak bardzo krótko i wprowadza najdłuższą w filmie ciszę muzyczną, którą przerywa solowa improwizacja kontrabasu.
Delikatne dźwięki wydobywane przez Dyląga subtelnie budują napięcie w momencie poszukiwania w wodzie podobno nieumiejącego pływać i być może już martwego chłopaka. Oparcie linii melodycznej na pewnym schemacie rytmicznym odzwierciedla bezproduktywne krążenie bohaterów wokół boi w poszukiwaniu zaginionego kompana. Solo kontrabasu buduje kryminalną atmosferę wiszącej w powietrzu zbrodni, znów – charakterystyczną dla thrillera.
Dalej mamy cichutkie brzmienie saksofonu ze specyficznie powyciąganymi dźwiękami. Melodia ta buduje lekko nostalgiczny nastrój i niweluje moment burzliwego rozejścia dwojga kochanków. Zamienia go w zwykłe, pozbawione nacechowania emocjonalnego rozstanie, po którym następuje powrót do prozy życia.
Ostatni utwór filmu to, jak łatwo się domyślić, Ballad for Bernt, który słyszymy także w Nożu w wodzie jako pierwszy, tworzy on więc klamrę kompozycyjną dzieła. W tym użyciu temat zwraca uwagę na bezrefleksyjny powrót bohaterów do ich codzienności.
Osadzając muzykę Komedy w filmie Romana Polańskiego możemy zauważyć audiowizualny kompromis. Cytując jeden z fragmentów książki pt. Nóż w wodzie autorstwa prof. Marka Hendrykowskiego – W tym punkcie estetyka jego filmu styka się bezpośrednio z estetyką muzyki jazzowej, tworząc nową na gruncie naszego kina jakość. Jakość tę, inaczej niż w tradycyjnych fabułach, buduje przemyślnie zaprojektowana struktura napięciowa, oparta nie na rozległych – szeroko rozstawionych – biegunach konstrukcji fabularnej, lecz na serii małych konfliktów i mikrospięć, które tworzone są i rozładowywane w granicach poszczególnych scen.8 Napięcia w filmie zsynchronizowane są z dźwiękami muzyki, której funkcje odnośnie do poszczególnych epizodów są najróżniejsze, bywa ona zwiastunem niebezpieczeństwa, komentarzem do działań czy sposobów zachowania bohaterów, a także siłą władającą nad naturą, jednak co najważniejsze, nigdy nie pojawia się przypadkowo, co, pamiętając o cytowanym już wcześniej jednym z przykazań Krzysztofa Komedy (Muzyka powinna pojawiać się w filmie tylko tam, gdzie jest naprawdę konieczna i raczej powinno być jej za mało niż za dużo) jest z pewnością ogromną zasługą wyśmienitego polskiego kompozytora, który nadał kształt temu dziełu. Jak sam powiedział w wywiadzie dla Kwartalnika Filmowego – Muzyka jazzowa odznacza się swoistym rodzajem ekspresji (bardzo potrzebnym nieraz w filmie), którego nie może zastąpić żaden inny rodzaj muzyki.9
1 Marek Hendrykowski, Komeda, Poznań 2009, s. 189.
2 Ibidem, s. 107.
3 Ibidem, s. 127.
4 Ibidem, s. 129.
5 Kwartalnik Filmowy, 1961, nr 2.
6 Marek Hendrykowski, op.cit., s. 189
7 Jazz Forum, 2000, nr 3.
8 Marek Hendrykowski, Nóż w wodzie, Poznań 2005, s. 58.
9 Kwartalnik Filmowy, 1961, nr 2.