LEKTORZY FILMOWI. Saper myli się raz, lektor – co drugie zdanie
Artykuł zainspirowany spotkaniem z Maciejem Gudowskim, które odbyło się 21 maja 2018 w Lublinie – w Centrum Języka i Kultury Polskiej na UMCS-ie.
Czasy się zmieniają, kino i telewizja również, ale jedna rzecz w polskiej telewizji od wielu lat pozostaje niezmienna. Niemal w każdej stacji telewizyjnej filmy zagraniczne czytane są przez lektora. Mimo iż na Zachodzie ta metoda przekazywania treści filmu jest trudna do zaakceptowania, w naszym kraju jest wciąż preferowana jako rozwiązanie praktyczne i niedrogie. Stanowi pewien kompromis między napisami a dubbingiem. Dla osoby piszącej te słowa – osoby wychowanej w epoce kaset wideo – voice-over, czyli podkładanie głosu lektora, jest najlepszą z technik audiowizualnych. Dobry lektor potrafi swoim głosem zbudować klimat, ale należy też pamiętać, że wiele zależy od zgranej współpracy lektora z jego dwoma współpracownikami: tłumaczem i realizatorem dźwięku.
Pomysł na taką technikę audiowizualną wiąże się z pomysłem na ograniczenie kosztów. Realizacja dubbingu pochłania sporo czasu i pieniędzy, więc stosuje się go tylko w wyjątkowych przypadkach. Rzecz jasna, najlepiej sprawdza się w animacjach i filmach dla dzieci. Przygotowanie napisów także jest bardziej czasochłonne i kosztowne niż wersja lektorska. Również rozdzielczość telewizorów nie jest w pełni przystosowana do tego, by stosować napisy. Dlatego na dłuższą metę ta metoda sprawdza się tylko w kinie. I niech tak pozostanie, choć czytanie lektora na żywo podczas kinowego seansu też może być całkiem niezłym doświadczeniem, jak to było na przykład niedawno w Centrum Kultury w Lublinie, kiedy Maciej Gudowski czytał slasher Śmiertelne Spa (1989) w cyklu Najlepsze z Najgorszych. Lektor potrafi zmienić odbiór filmu, może sprawić, że dobra komedia nie będzie śmieszna, a słaby horror wyda się całkiem znośny.
Pewnie współczesnym widzom trudno w to uwierzyć, ale do lat dziewięćdziesiątych obok lektora korzystano dosyć często z dubbingu przy filmach i serialach aktorskich. Produkcje takie jak Wszystko o Ewie, Dwunastu gniewnych ludzi, cykl przygód Winnetou były emitowane w wersji dubbingowej, podobnie jak seriale Siedemnaście mgnień wiosny, Pogoda dla bogaczy, Ja, Klaudiusz, Kroniki młodego Indiany Jonesa. Stacja Canal+ nadawała z dubbingiem między innymi sitcom Przyjaciele. Wśród aktorów i reżyserów dubbingu można wyróżnić: Zofię Dybowską-Aleksandrowicz, jej córkę Miriam Aleksandrowicz oraz m.in. Joannę Wizmur, Joannę Węgrzynowską, Annę Apostolakis, Wojciecha Paszkowskiego i Jarosława Boberka.
Kiedyś mówiło się nawet o polskiej szkole dubbingu. Osoby zajmujące się dubbingiem nie muszą na razie obawiać się utraty pracy, jednakże pozycja lektora wciąż rośnie. Radio, telewizja, rynek płyt DVD – tutaj wciąż przybywa nowych głosów, ale i tak najczęściej słychać Macieja Gudowskiego i Piotra Borowca. Z kolei Tomasz Knapik, z wykształcenia doktor inżynier elektrotechniki, we wrześniu będzie świętował 75. urodziny i jest najstarszym aktywnym lektorem. Obecnie bardzo rzadko można go usłyszeć w nowych produkcjach, ale tego zawodu oficjalnie jeszcze nie porzucił. Jak sam mówi, teraz wybiera, co chce czytać, dawniej brał każde zlecenie. Z pewnością jednak Knapik jest emerytem, jeśli chodzi o pracę na uczelni. Przez wiele lat wykładał na Wydziale Transportu Politechniki Warszawskiej i był promotorem ponad dwustu prac inżynierskich i magisterskich. Na pytanie, czy dba jakoś szczególnie o swój głos, mówi, że raczej nie, bo pije mocne trunki i regularnie pali papierosy. Różni się więc od tych, którzy piją wyłącznie niegazowaną wodę, nie jedzą lodów i ssą pastylki Vocaler. No ale z drugiej strony, gdyby Knapik rzucił palenie, jego baryton mógłby stracić tę charakterystyczną barwę.
Wspomniałem, że Knapik jest najstarszym aktywnym lektorem. Najstarszym nieaktywnym spośród żyjących jest Ksawery Jasieński, który we wrześniu skończy 87 lat. Doskonały reprezentant starej szkoły. Cechuje się aksamitną barwą głosu, świetną dykcją i techniką. Potrafi czytać lirycznie bądź z emfazą, akcentując odpowiednie słowa. Legendą w branży jest Lucjan Szołajski (1930-2013). Większość współczesnych lektorów musiało się z nim zetknąć na początku pracy w tym zawodzie. Nazywano go “Lucek – maszyna do czytania”, bo potrafił przeczytać długi i przegadany film bez żadnego błędu. W pracy z pewnością bardzo pomagała mu znajomość języków obcych: angielskiego, francuskiego, rosyjskiego i esperanto. Sprawdzał się świetnie w południowoamerykańskich telenowelach, z których najsłynniejsza to Niewolnica Isaura. Jego głos wielokrotnie można było usłyszeć na kanale Polonia 1 (Ptaki Alfreda Hitchcocka, Siedem czarnych nut Lucia Fulciego) oraz na Polsacie (Terminator 2: Ostateczna rozgrywka, serial Herkules), także na VHS-ach (Łowca androidów, seria Mad Max). Jego syn Konrad nakręcił w 2012 film dokumentalny o lektorach pt. Głosy (produkcja mocno rozczarowująca, z której niewiele można się dowiedzieć o pracy lektora).
Szołajski był także znanym spikerem radiowym, natomiast spikerem telewizyjnym był drugi legendarny lektor – Jan Suzin (1930-2012). Dzisiaj sporo osób kojarzy go z nazwiska, ale z podaniem tytułów filmów, które wzbogacił swoim głosem, może być problem. Bo telewizja już nie przypomina filmów z jego podkładem. Wycofał się z branży 20 lat temu i wiele młodych osób go nie pamięta. Po latach, włączając Polonię 1, można było jeszcze trafić na jego głos – na przykład w średnio udanym westernie z Burtem Lancasterem Dolina zemsty oraz w znakomitym thrillerze z Gregorym Peckiem i Robertem Mitchumem Przylądek strachu. W swoim czasie można go było usłyszeć w Wejściu smoka, a także w serialu Kennedy z Martinem Sheenem w roli JFK. No i kiedy kilka lat temu Telewizja Polska emitowała pierwsze sezony Bonanzy, z pewnością wiele osób pomyślało: „Szkoda, że lektorem jest Marek Ciunel, a nie Jan Suzin”. Wspomniany Ciunel czytał m.in. serial Netflixa Dark i trudno mu cokolwiek zarzucić.