search
REKLAMA
Archiwum

GRINCH. O postaci, która zawojowała Boże Narodzenie

Karol Barzowski

24 grudnia 2017

REKLAMA

Był rok 1937. Theodor Seuss Geisel wracał z kolejnego spotkania w wydawnictwie. Po raz 27. (!) odrzucono rękopis jego książki dla dzieci. Według wydawców, nie miała ona w sobie przesłania i nie mogła “zmienić dzieci w dobrych obywateli”. Błąkał się bez celu po Madison Avenue, poważnie zastanawiając się nad porzuceniem pisarstwa. Gdy miał już przed oczami siebie wrzucającego rękopis do paleniska, natknął się na swojego starego kumpla. Okazało się, że ten parę godzin temu został zatrudniony jako wydawca książek dla dzieci w Vanguard Press. I… nie miał żadnego pomysłu na pierwszy druk. Kilka miesięcy później wydano książkę pt. Sam to wszystko widziałem na ulicy Morwowej z ilustracjami autora. Rozpoczęła się wielka kariera Dr. Seussa…

Dr Seuss, bo pod takim właśnie pseudonimem wydawał swoje książki Geisel, to jeden z najwybitniejszych autorów literatury dziecięcej. W 1957 roku napisał swoją najbardziej znaną książkę pt. The Cat In the Hat (w polskim przekładzie Kot Prot) – dzieło wręcz rewolucyjne, bowiem napisane przy użyciu zaledwie 236 słów (z których zdecydowana większość była jednosylabowa), co miało ogromne znaczenie w kwestii nauki czytania przez dzieci. Ale tamten rok przyniósł także inny tytuł – świąteczną opowiastkę How the Grinch Stole Christmas (Jak Grinch ukradł Święta). To prosta historia o zielonym stworze, który nienawidzi świąt i chce popsuć je mieszkańcom Ktosiowa – trochę za bardzo rozentuzjazmowanym ludkom, żyjącym nieopodal “grinchowego” wzgórza. W Polsce nigdy nie została wydana. W Stanach Zjednoczonych zaś jest symbolem. Książka ma zaledwie 90-parę stron wraz z ilustracjami.

To krótka powiastka z dość nietypowym głównym bohaterem, ale jasnym, pokrzepiającym morałem (który chyba jednak mógłby “zmienić dzieci w dobrych obywateli”…). Czyta się ją parę dni przed Bożym Narodzeniem w niemal każdym domu. To element tradycji, tak jak w niektórych polskich rodzinach lektura Opowieści wigilijnej albo… oglądanie Kevina samego w domu. I to właśnie Kevin… jako pierwszy zapoznał Polaków z Grinchem. W jednej ze scen filmu widzimy, jak główny bohater ogląda animowaną adaptację How the Grinch Stole Christmas z 1966 roku. Odrażający zielony stwór w przebraniu Świętego Mikołaja wspina się na pięknie przystrojoną choinkę. Sięga po gwiazdę, wkłada ją do worka i uśmiecha się do nas w wyjątkowo podły sposób. Kojarzycie? No właśnie…

Grinch: Świąt nie będzie z 1966 to pierwsza ekranizacja tej historyjki Dr. Seussa. Wyreżyserował ją Chuck Jones – dawny przyjaciel pisarza. A ma to niemałe znaczenie, gdyż Geisel wcale nie był ochoczo nastawiony do pomysłu ekranizacji którejkolwiek ze swoich książek. Kilka lat wcześniej Dr Seuss pracował nad fabułą i scenariuszem filmu The 5000 Fingers of Dr. T. Okazał się on produkcją przeciętną, a sam autor uznał go za jedną ze swoich największych porażek. Fakt pracy nad nim kazał nawet przemilczeć w swojej oficjalnej biografii. Nie dziwne więc, że bał się po raz kolejny oddać swój tekst w ręce kogoś innego. Jones go jednak przekonał. Dr Seuss został zresztą współproducentem filmu, co pozwoliło mu mieć większą kontrolę nad ostatecznym kształtem ekranizacji. Ekranizacji, którą uznał za wręcz idealną.

 

I rzeczywiście – Grinch – Świąt nie będzie niewiele różni się od książkowego pierwowzoru. 26-minutowa animacja to także krótka, nieskomplikowana historyjka z pozytywnym morałem. Grinch jako główny bohater jest rzeczywiście nietuzinkowy. Ponury i odrażający, a jednocześnie na swój sposób sympatyczny. Naprawdę rzadko zdarza się, by ewidentnie czarny charakter wzbudzał u widzów pozytywne odczucia. Tutaj tak właśnie się dzieje. Kolejnym atutem tej animacji jest też z pewnością sama kreska. Odzwierciedla ona wyobraźnię Dr. Seussa ujawnioną w ilustracjach do książki. Wprowadza nieco surrealistyczny, niepokojący klimat – od początku wiemy, że nie będzie to typowa kreskówka. Świetne są też dialogi (monologi..?) Grincha z jego psem Maxem – jedyną żyjącą istotą, którą toleruje. Nie jest to klasyczny humor z filmów dla dzieci, ale – co ważne – do najmłodszych przemawia on równie dobrze jak do dorosłych. Tyle że w inny sposób. Rok po roku amerykańska telewizja emituje tę bajeczkę w okresie przedświątecznym. Oglądają ją wtedy całe rodziny – ci duzi, ci mali, ci więksi i najmniejsi. I ponoć nigdy im się ona nie nudzi.

Theodor Seuss Geisel zmarł w 1991 roku. Po sukcesie How the Grinch Stole Christmas! jego historie były ekranizowane wielokrotnie. Nawet sam Grinch pojawił się jeszcze dwa razy na szklanym ekranie – najpierw w Halloween is Grinch Night (1977), a następnie w The Grinch Grinches the Cat In the Hat (1982), w którym mamy do czynienia z konfrontacją charakterów dwóch najpopularniejszych postaci wykreowanych przez Dr Seussa. Producentom wciąż jednak marzył się film kinowy z udziałem Grincha. Po latach od wydania książeczki, stał się on postacią kultową, elementem tradycji najważniejszego święta Amerykanów. Film długometrażowy byłby po prostu kurą znoszącą złote jajka.

REKLAMA