search
REKLAMA
Anime

ANIME o SAMURAJACH i NINJA, które MUSISZ zobaczyć

Michał Włodarczyk

4 czerwca 2019

REKLAMA

Winter Cicada (2007, reż. Yoshihisa Matsumoto)

Animowana odpowiedź na Tajemnicę Brokeback Mountain. Na horyzoncie majaczą wydarzenia, które rozpoczęły epokę Meiji, uprzednio obalając szogunat Tokugawów. Na pierwszym planie zaś dzieje trudnej miłości dwójki samurajów ze zwaśnionych obozów.

Pełna realizmu i seksu opowieść, która choć fikcyjna, mogła zdarzyć się naprawdę. Anime skłania do refleksji nad relatywnością takich pojęć jak miłość czy pokój, nie popadając przy tym w banał. A wszystko to w ślicznej oprawie i ze spokojną, liryczną muzyką.

Bakumatsu Kikansetsu Irohanihoheto (2006, reż. Yoshimitsu Ohashi)

Pozycja nie posiada angielskiego tytułu, ale jakoś to przeżyjemy. Historia tutaj przedstawiona rozgrywa się u schyłku epoki Edo, a fabuła koncentruje się na poszukiwaniach pewnej czaszki obdarzonej tajemniczą właściwością.

Przez dwadzieścia sześć odcinków jesteśmy świadkami wciągającej przygodowej historii, podczas której bohaterowie nie raz i nie dwa razy zmuszeni będą wyjąć katanę z pochwy. Gatunkowo jest to klasyczny shounen (anime skierowane przede wszystkim do chłopców), który charakteryzuje się szybką, wartką akcją i elementami fantasy. Na uwagę zasługuje także rewelacyjna oprawa audiowizualna. Uczta dla oczu i uszu.

Rurouni Kenshin: Tsuioku Hen (1999, reż. Kazuhiro Furuhashi)

Ta czteroodcinkowa seria OVA jest prequelem do wydarzeń znanych z serialu i opowiada o młodzieńczych latach Kenshina Himury i o tym, jak stał się bezlitosnym zabójcą. Do czerpania przyjemności z seansu w ogóle nie jest potrzebna znajomość serialu.

Anime utrzymane w realistycznej konwencji. W łącznie dwóch godzinach zmieszczono zaskakująco wiele. Przeszłość i transformacja protagonisty, ciekawa intryga, poruszający wątek miłosny i brutalne, krwiste pojedynki. Oprawa jak na rok 1999 bardzo dobra. Zobaczyć zdecydowanie trzeba.

Gintama (2006, reż. Shinji Takamatsu)

XIX-wieczna Japonia. Do Edo (Tokio) nie dopływa flota zachodnich przybyszów, lecz… kosmici, którzy nie mają pokojowych zamiarów. Swoisty relikt przeszłości, samuraj Sakata Gintoki, wraz z grupą przyjaciół prowadzi grupę Yorozuyę – oddział, który podejmie się każdego zadania…

Komediowe, a miejscami parodystyczne podejście do tematu samurajów i kodeksu bushido, wyszło zaskakująco dobrze. Ponad sto odcinków czystej przygody i śmiechu, a to wszystko w schludnej, “miękkiej” oprawie. Jeśli ktoś dysponuje dużą ilością czasu, a w anime ceni sobie przede wszystkim humor, może w Gintamę śmiało uderzać.

Samurai Champloo (2004, reż. Shinichiro Watanabe)

Piętnastoletnia dziewczyna imieniem Fuu zatrudnia dwóch wojowników: milczącego ronina Jina i rzezimieszka Muugena, aby pomogli jej odszukać samuraja pachnącego słonecznikiem. W swojej podróży przyjdzie im się skonfrontować z brutalną rzeczywistością feudalnej Japonii oraz, co gorsza, zmierzyć z własną przeszłością…

Chyba najlepsze kino drogi w wydaniu anime. Oprócz pochwał pod adresem absorbującej do ostatniego, 26 odcinka, fabuły, plejady kapitalnych bohaterów (także epizodycznych, vide: Miyamoto Musashi), stylowej oprawy graficznej czy dynamicznej animacji, dodać należy odważny, postmodernistyczny styl całej opowieści (narracja, muzyka, zmiana konwencji). Polecam każdemu, nawet twardzielom pierdzącym przy sikaniu.

REKLAMA