search
REKLAMA
Zestawienie

AGNIESZKA HOLLAND. Oceniamy wszystkie filmy na dwa głosy

REDAKCJA

6 października 2020

REKLAMA

Trzeci cud

The Third Miracle (1999)

Przemysław Mudlaff: Interesujący dramat religijny, który pochyla się nad znaczeniem wiary chrześcijańskiej, kościoła jako instytucji i wartości świętych. Agnieszka Holland, która sama określała siebie jako upadłą katoliczkę, nie pokusiła się jednak tutaj wyłącznie o zjadliwą krytykę religii. Wydaje się bowiem, że autorka w okresie lat 80. i 90. XX wieku nie jest ostatecznie pewna swoich religijnych przekonań. Jej życie duchowe to seria zwrotów akcji. Być może zdarza jej się więc być w Trzecim cudzie czasami twórczynią ironiczną, ale nie można odmówić jej starań o obiektywizm. Film ma jednak problem, a jest nim rozpadający się pod koniec scenariusz. Plusem jest z kolei świetna kreacja Eda Harrisa oraz klimatyczna muzyka Jana A.P. Kaczmarka.

Tomasz Raczkowski: Fabularny zarys Trzeciego cudu wygląda jak zapowiedź katechetycznej powiastki z tezą pouczającą współczesnego modernistycznego racjonalistę o realności i znaczeniu wiary w życiu. Agnieszka Holland jednak robi z historią księdza weryfikującego doniesienia o domniemanych cudownych zdarzeniach i objawieniach coś znacznie ciekawszego. Jak przystało na renomowaną specjalistkę od społecznego zacięcia o realistycznych korzeniach, reżyserka tworzy frapującą, pozbawioną cienia dydaktyzmu opowieść o kryzysie wiary i jej miejscu we współczesnym świecie oraz pozbawiony pozytywnych bądź negatywnych stereotypów obraz chrześcijańskiej duchowości. Polecam ten film szczególnie wszystkim tym, którzy próbują w ostatnich latach przypiąć reżyserce łatkę wojującej antyklerykałki i materialistycznej cyniczki. Trzeci cud to film uduchowiony, religijny w dobrym tych słów znaczeniu.

Strzał w serce

Shot in the Heart (2001)

Tomasz Raczkowski: Jeden z mniej znanych, telewizyjnych filmów Agnieszki Holland to bodaj pierwsze pełnoprawne podejście tej reżyserki do thrillera kryminalnego. W Strzale w serce opowiada historię Gary’ego Gilmore’a – zabójcy domagającego się w latach 70. wykonania na sobie kary śmierci (pomimo obowiązującego w jego stanie zawieszenia), którego w Pieśni kata z 1982 roku zagrał Tommy Lee Jones. Holland centralną postacią czyni jednak nie skazanego Gary’ego, a jego brata Mikala, który wkrótce przed egzekucją odwiedza skazanego. Strzał w serce to film „telewizyjny” właściwie w pełnym metaforycznym sensie tego określenia – kręcony na skromnym planie, oparty głównie na ciągnących się rozmowach oferuje umiarkowanie angażującą dramaturgię i niezbędne minimum wrażeń z oprawy. Atutem filmu jest jednak z pewnością główna rola jednego z najbardziej niedocenionych aktorów w Hollywood, Giovanniego Ribisiego – autentycznie poruszającego w kreacji Mikala, który próbuje mierzyć się z ostateczną decyzją brata.

Przemysław Mudlaff: Poruszający, niepokojący i precyzyjny film telewizyjny. Warto się z nim zapoznać głównie ze względu na fantastyczne kreacje Eliasa Koteasa i Giovanniego Ribisiego. To historia Gary’ego Gilmore’a, zabójcy, który pragnie, aby wykonano na nim karę śmierci. Co ciekawe, nie opowiedziana z punktu widzenia wspomnianej wyżej postaci, lecz z perspektywy jego brata, obiecującego dziennikarza, który odbywa serię spotkań z Garym na tydzień przed egzekucją. Strzał w serce to produkcja minimalistyczna, oparta na dialogu. Reżyserka mówi o konieczności zmierzenia się ze spuścizną starszego rodzeństwa, na którą często nie mamy wpływu. Agnieszka Holland opiera się jednak pokusie oceny swoich bohaterów. Nawet jeśli są mordercami z wyrokiem. Pozwala im być sobą, abyśmy to my, widzowie, mogli wysunąć na podstawie ich gestów i słów odpowiednie wnioski.

Julia wraca do domu

Julie Walking Home (2002)

Przemysław Mudlaff: Znakomita część filmów Agnieszki Holland pozbawiona jest taniego sentymentalizmu. Trudno więc zrozumieć, co robi on w produkcji Julia wraca do domu. Z jednej strony to film z pewnością przemyślany, z drugiej zaś kompletnie przekombinowany. Holland nie udaje się zaangażować widza w historię Julii i jej synka, ponieważ nagromadziła w jednym obrazie zbyt wiele motywów. Mamy więc do czynienia z na pewno wzruszającą opowieścią, która inspirowana była podobno wydarzeniami z życia przyjaciółki reżyserki i mnóstwem pytań pozbawionych odpowiedzi. Na plus – jak zwykle u Holland – wybitne aktorstwo i ciekawe zdjęcia Jacka Petryckiego, jednego ze stałych współpracowników reżyserki.

Tomasz Raczkowski: Po naprawdę imponującej serii mocnych jakościowo filmów w latach 80. i 90. w XXI wiek Agnieszka Holland wkroczyła już w nieco mniej efektownym stylu. Julia wraca do domu to opowieść o matce podejmującej rozpaczliwą próbę ocalenia umierającego na raka syna przez zawiezienie go do słynnego rosyjskiego uzdrowiciela. Łączący ulubione motywy Holland – kameralne studium rodzinnej intymności i egzystencjalne doświadczenie śmiertelności – z metafizycznym podszyciem kontynuującym duchowy zwrot w twórczości reżyserki w Trzecim cudzie, film na papierze wygląda jak materiał na kolejne wielkie dzieło, przepracowujące dramat matki dręczonej przez widmo śmierci dziecka. Niestety splot religijnej zadumy, obyczajowego natchnienia i podważania racjonalnej wizji świata wypada tu dużo mniej przekonująco niż we wcześniejszych, nasyconych dyskretną magicznością filmach Holland. Zaskakują dosyć szablonowe potraktowanie Europy Wschodniej (ukazywanej w typowo amerykańskiej, egzotyzującej optyce) i ocierająca się o banał kreacja psychologiczna postaci. Na poziomie opowiadanej historii Julia wraca do domu to film wciąż ciekawy, jednak podany w nieco zbyt standardowej formie. W pamięć zapadają za to z pewnością role Mirandy Otto i Lothaire’a Bluteau (w roli uzdrowiciela), którzy byli w stanie zbudować przekonującą, realistycznie osadzoną relację przed kamerą.

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA