search
REKLAMA
Artykuł

Adaptacja bez adaptacji…

Radosław Pisula

20 kwietnia 2012

REKLAMA
Zaklinacz ekranu 2.0 – Clint Eastwood w Za garść dolarów.

Nastąpiło to już w 1964 roku, gdy inny wielki reżyser postanowił przywrócić do korzeni historię Bezimiennego. Tak narodził się spaghetti western Za garść dolarów – początek sławnej Trylogii Dolara.

Samotny rewolwerowiec – Człowiek bez imienia – grany przez Clinta Eastwooda, trafia do małego miasteczka na granicy z Meksykiem, zaliczającego się do jednych z wielu, o których dawno już zapomniały oba sąsiadujące ze sobą kraje. Podobnie jak w poprzednich wersjach, bohater natrafia tutaj na konflikt dwóch grup i widząc w tym możliwość zysku, postanawia grać na obie strony. Film jest praktycznie dokładną kopią filmu Kurosawy, przetworzoną tylko przez oryginalny styl opowiadania historii, charakterystyczny dla Leone. Podobieństwo obu filmów doprowadziło do tego, że Kurosawa, mimo iż podobał mu się film, pozwał Włocha za plagiat. Leone bronił się, tłumacząc, że Straż przyboczna czerpała garściami z Krwawego żniwa, a on po prostu przywrócił historię do domu. Ostatecznie jednak japoński reżyser wygrał sprawę i otrzymał 15% światowych dochodów filmu, a także prawa do dystrybucji filmu na niektóre rynki azjatyckie. Film Leone był wielkim sukcesem, przez co japoński reżyser po latach wspominał, że dzięki tej produkcji zarobił więcej pieniędzy niż za sprawą Straży przybocznej.

W latach 60. pojawił się jeszcze jeden warty wzmianki film, który w dużym stopniu korzystał z opisywanego przeze mnie schematu fabularnego. Jest nim kolejny klasyk spaghetti westernu, krwawy Django Sergio Corbucciego z 1966 roku. Poznajemy w nim twardego protagonistę, który znikąd przybywa do małego, skąpanego w błocie miasteczka, ciągnąc za sobą tajemniczą trumnę. Django, tak jak jego sławni poprzednicy, trafia na dwie walczące strony i mimo iż wydaje się otwarcie z jedną z nich sympatyzować, to ostatecznie i tak ją zdradza, za co zostaje brutalnie okaleczony. Ostatecznie, rozprawia się z niedobitkami i ledwo żywy odchodzi szukać dalszych „atrakcji”.

Franco Nero ze swoim „małym przyjacielem” w Django.

 Przy okazji, zobaczcie jedną z najlepszych sekwencji otwierających w historii kina

Kolejna widoczna adaptacja osi fabularnej Krwawego żniwa, przenosi historię w następny, diametralnie różny gatunek filmowy. Film o jakże oryginalnym tytule The Warrior and the Sorceress, wyreżyserowany przez nieznanego do dnia dzisiejszego Johna C. Brodericka, pojawił się na wielkim ekranie w roku 1984.  Po kinie chanbara i westernie, dostajemy klimaty „plastikowego” fantasy, które jakąkolwiek rację bytu mogło mieć tylko w latach 80. W roli tytułowej wystąpił znany z serialu Kung Fu (1972 – 75), a także uprzykrzania życia Umie Thurman – David Carradine. Główny bohater, tym razem już całkiem imienny – Kain, to najemny wojownik, który prowokuje do walki ze sobą dwóch władców, Zega i Balcaza. Do tego, jak na klasyczne fantasy z muskularnym bohaterem przystało, ważną rolę odgrywa w fabule przepotężny miecz i magia, uosabiana tutaj głównie przez hojnie obdarzoną przez naturę czarodziejkę. Film jest niesamowicie słaby, nawet jak na kino klasy C z lat 80. Do dzisiaj jedynymi elementami, które sprawiają, że powraca w pamięci niektórych kinomaniaków, jest wspomnienie dużego epatowania nagością i nieudolna próba plagiatowania innych filmów.

W 1996 roku pojawił się Ostatni sprawiedliwy Waltera Hilla. Oficjalny remake Straży przybocznej, który (przynajmniej przez umiejscowienie gatunkowe akcji) najbliższy jest książce Hammetta. Obraz Hilla to połączenie westernu i filmu gangsterskiego. Osadzony w czasach prohibicji, mocno inspiruje się również niezwykle popularnym na przełomie lat 80. i 90. gatunkiem heroic blodsheed, wywodzącym się z Hong Kongu – szczególnie krwawym i widowiskowym kinem akcji Johna Woo. Tym razem w rolę protagonisty wciela się Bruce Willis, który w opustoszałym, leżącym obok granicy meksykańskiej miasteczku Jerycho, miesza się w walkę między amerykańskim i irlandzkim gangiem. Bohater umiejętnie posługuje się dwoma pistoletami, łamiąc przy tym prawa fizyki i logiki. Tak jak w poprzednich wersjach, zaczyna prowadzić grę do dwóch bramek, zdradza, rozprawia się z gangami i opuszcza miasto.

Już w kolejnym roku pojawiła się następna adaptacja na nowy grunt gatunkowy. W Apokalipsie wyreżyserowanej przez stałego bywalca okolic kina klasy C, Alberta Pyuna, historia zostaje przeniesiona w świat postapokaliptycznego science-fiction. Jeden z robotów (w tej roli Rutger Hauer), które po wojnie atomowej opanowały Ziemię, zostaje uszkodzony i blokują się jego dyrektywy związane z eksterminacją ludzkości. Przeprogramowany przez niedobitki swoich dawnych wrogów, rusza polować na „złe” maszyny. Trafia do miasta, w którym dwie frakcje – Droidów i Romów, walczą o zapasy broni do wyniszczenia pozostałej części ludzkości. Dalej akcja toczy się już klasycznie. Warto zwrócić uwagę na to, że postać protagonisty prawie zawsze odgrywa aktor, który w swoisty sposób jest ikoną, symbolem jakiejś epoki w historii kina. Mifune i Eastwood na zawsze już zdefiniowali obrazy „twardego” samuraja i kowboja, Carradine przyczynił się swego czasu do propagowania kina sztuk walki i nawet w dwuczęściowym Kill Bill Tarantino, powrócił jako symbol tamtej epoki; Bruce Willis razem ze Szklanymi pułapkami to ikona przełomu lat 80. i 90. w kinie akcji, a Hauer, znany głównie jako Roy Batty z Łowcy androidów, jest postacią kultową dla rynku video lat 80.

Bruce Willis w Ostatnim sprawiedliwym, podczas zabawy w Chow Yun-Fata.

Najnowszym wykorzystaniem fabuły związanej z Bezimiennym jest Sukiyaki Western Django, mistrza kina lejącej się obficie posoki, Takashiego Miike z 2007 roku. Film jest pastiszem i hołdem dla wielu klasycznych obrazów,  na czele z filmami Kurosawy i Leone. Miike umiejętnie łączy kino typu chanbara i jidai-geki  z westernem,  podlewając wszystko gęstym sosem kina postmodernistycznego, w którym akcja obciera się momentami o absurd, katany przecinają rewolwerowe kule, a całość przypomina bardziej kino Quentina Tarantino (który, co ciekawe, pojawia się w jednej z ról), niż typowe filmy kręcone przez tego japońskiego reżysera.

Nie są to oczywiście wszystkie przykłady korzystania z twórczości Hammeta, jedynie te najbardziej widocznie adaptujące elementy fabularne Krwawego żniwa, czy te dodane już przez kolejne filmy, powiązane w jakiś sposób z książką Hammetta. Z dorobku amerykańskiego pisarza obficie korzystają również np. George Miller w Mad Max pod kopułą gromu (1985), gdzie przykładem tego jest konflikt między Entity, a Master Blasterem, czy okaleczenie Maxa; bracia Coen w swojej Ścieżce Strachu (1990), widocznie opierają się na Krwawym żniwie i Szklanym kluczu, a tytuł ich debiutu – Blood Simple (1984), wziął się z jednego z dialogów znajdującego się w pierwszej powieści Hammetta; do kontynuatorów zalicza się także Robert Rodriguez w El Mariachi (1992), czy Paul McGuigan w Zabójczym numerze (2006). Natomiast na początku lat 70. Bernaldo Bertolucci był bardzo zainteresowany wierną adaptacją książki z Robertem Redfordem, Jackiem Nicholsonem albo Clintem Eastwoodem w roli bezimiennego detektywa. Niestety w pewnym momencie z niewiadomych powodów o projekcie po prostu ucichło. Adaptacją dzieła Hammetta interesowali się też m.in. Neil Jordan, Mel Gibson, czy David Lynch.

W tym momencie, kończy się póki co historia jednej z najpopularniejszych i najbardziej rozpoznawalnych filmowych fabuł, która mimo iż nigdy nie została oficjalnie zaadaptowana na wielki ekran jako dzieło Hammetta, to i tak dała nam kilka niezwykłych filmów. Bez tej historii współczesne kino mogłoby dziś wyglądać zupełnie inaczej. Prawdopodobnie większość reżyserów po Kurosawie i Leone nie inspiruje się bezpośrednio książkami Hammetta, ale to istota jego fabuł i niezwykła wyobraźnia, cały czas krąży nad ich pracą, nawet gdy nie są tego świadomi. Szczególnie, że jest to niezwykle solidna, ponadczasowa historia i z pewnością kolejne generacje filmowców przeprowadzą również swoje „krwawe żniwa”.


1 Amerykanin inspirację do swoich opowiadań czerpał m.in. z własnych doświadczeń z czasów pracy w Agencji Detektywistycznej Pinkertona.

Co ciekawe, sam Hammett był blisko związany z przemysłem filmowym. Jest m.in. twórcą scenariusza nominowanej do Oscara za Najlepszy Film Straży nad Renem (1943) Hermana Shumlina w której wystąpili Bette Davis i Paul Lukas. Jeszcze ciekawsze jest to, że Lukas dostał za ten film indywidualną statuetkę aktorską, wygrywając z Humphreyem Bogartem i jego legendarną rolą Ricka Blaine’a w Casablance.

REKLAMA