7 sposobów na URATOWANIE filmowego ŚWIATA DC
Z DC Films nie jest za dobrze i pierwszy problem pojawia się już, kiedy chcemy nadać im wspólną nazwę – DC Extended Universe (Rozszerzony Świat DC) poszło już ponoć do lamusa i dziś mamy określać całość mianem Worlds of DC (Światy DC). Nawet na tym przykładzie widać, że Warner Bros. dwoi się i troi, żeby swoje dziecko rozkręcić, ale na razie każdy – poza Wonder Woman – film napotyka na problemy realizacyjne i spotyka się z, w najlepszym wypadku, mieszanym odbiorem.
Poniżej kilka moich przemyśleń i możliwych rozwiązań czy pomysłów, by w końcu uniwersum to wyszło na prostą. Najpierw…
Odpuścić Batmanowi
Ledwo po zakończeniu jakże cenionej (zostawmy kwestię, czy zasłużenie) i dochodowej trylogii Christophera Nolana Warner Bros. wprowadziło do kin Człowieka ze stali Zacka Snydera. Film wyraźnie inspirowany stylem, tonem i konwencją Batmanów Nolana. Wszystko wskazywało na to, że Warner Bros. po zakończeniu przygody z Człowiekiem Nietoperzem pozwoli na stworzenie kolejnej wysokobudżetowej trylogii, tym razem o Supermanie. Nic jednak bardziej mylnego, bo już po premierze filmu Snydera ogłoszono, że bohater ten będzie dzielił czas ekranowy właśnie z Batmanem. Co oczywiście skończyło się filmem Batman v. Superman: Świt sprawiedliwości (znów nie będę skupiał się na mojej ocenie), który nie zwojował serc i portfelów widzów. Z jeszcze gorszym odbiorem spotkała się Liga Sprawiedliwości, w której de facto centralnym bohaterem ponownie był obrońca Gotham. Gdzieś po drodze ogłoszono solowy film o Batmanie, który pierwotnie miał wyreżyserować sam Ben Affleck, a który następnie przeszedł w ręce Matta Reevesa, by w końcu coraz rzadziej pojawiać się chociażby w plotkach. Skoro studio nie potrafi przyciągnąć fanów tak flagową postacią i filmy z jej udziałem przeżywają tak trudną drogę na wielki ekran, i kiedy jednocześnie widzowie oraz recenzenci potrafią zachwycić się Wonder Woman, to może warto nie wciskać wszędzie Batmana, licząc, że film się wtedy sprzeda, a lepiej przemyśleć dobór ekranowych bohaterów i…
Zrobić film o Supermanie
Podobne wpisy
Twórcy związani z ekranową wersją pierwszego superbohatera wciąż nie są w stanie przepracować serii filmów z Christopherem Reeve’em i wciąż wpadają w pułapkę narzuconej przez te filmy interpretacji Supermana. Nawet – jakże świeże – Tajemnice Smallville w finale uciekły się do charakterystycznych elementów z filmu Donnera, podobnie Joss Whedon w Lidze Sprawiedliwości, nie wspominając już o Bryanie Singerze w Supermanie: Powrocie. Od Supermana IV (1987 rok!) do dzisiaj tylko Zack Snyder w Człowieku ze stali i Batman v. Superman miał odwagę postawić na swoją, jakże inną interpretację tej postaci. A właśnie przez to społeczne zakotwiczenie w filmach z Reeve’em wciąż pokutuje przekonanie, że Superman to nudna, trudna do przeniesienia w konwencję ekscytującego kina akcji postać. Tymczasem osiemdziesiąt lat komiksowych przygód Ostatniego Syna Kryptonu czeka – to historie o różnych konwencjach, z paletą niezwykłych przeciwników i dziejące się w różnych miejscach, od prowincjonalnego Kansas po najdalsze zakątki kosmosu i innych wymiarów. Po prostu nie można pozwolić, żeby przecież tak idealnie wybrany Henry Cavill skończył swoją przygodę z tą postacią jako CGI-powtorek z usuniętymi wąsami w zeszłorocznej Lidze Sprawiedliwości. A skoro o tym mowa, należy…
Zrebootować Ligę Sprawiedliwości
Liga Sprawiedliwości była kompletnym niewypałem. Filmem, który na skutek ogromnych i groteskowych wręcz zawirowań w produkcji stał się tworem filmopodobnym, gdzie każdy element odstrasza, odrzuca i boli. W ten oto sposób jedna z najbardziej klasycznych (a przy tym najlepszych) komiksowych grup superbohaterskich, do której należą najwięksi i najbardziej popularni herosi świata, doczekała się obrazu, który tak rozczarował krytyków, fanów i zwykłych widzów, że w konsekwencji nikt nawet nie zająknął się o potencjalnym sequelu. A szkoda, bo jest tu ogromny potencjał, który wciąż można zamienić w sukces na miarę serii o Avengers. Tylko nie róbmy z tego bezpośredniego sequela, ale raczej subtelny reboot, udający, że zeszłoroczny koszmar nie miał miejsca. Zróbmy nową historię z bohaterami, których uda się widzom najpierw polubić. Fani czekają na film o Supermanie. Niedzielni widzowie pokochali Wonder Woman. Filmy o Aquamanie i Shazamie mają wciąż duże szansę na sukces. Skupmy się na nich. Dodajmy do tego kogoś z Korpusu Zielonych Latarni, może Flasha, no i oczywiście – nauczeni lekcją w postaci Wonder Woman z Gal Gadot w roli tytułowej – dodajmy do drużyny więcej kobiet, by jeszcze mocniej…