7 NAJLEPSZYCH scen akcji w FILMACH MARVELA
Mam wrażenie, że w filmach Marvela większość najważniejszych scen to czysta akcja – bitwy, pojedynki, ucieczki i pościgi. Było więc w czym wybierać, co nie oznacza, że decyzja okazała się prosta i oczywista. W dzisiejszych czasach, przy kilkudziesięcioletniej obecności kina akcji z różnymi gatunkowymi modyfikacjami na filmowym rynku, coraz trudniej o unikalną scenę, inną niż wszystkie, a przez to zapamiętywalną. Jednego jestem pewien, „NAJLEPSZA” scena akcji to taka, która ma własną, niepowtarzalną minifabułę. A tak na marginesie dodam, że to pierwsze moje zestawienie, w którym eksperymentuję z cyfrą 7.
Starcie Thora z Hulkiem na planecie Sakkar (Thor: Ragnarok)
Podobne wpisy
Jakaż była zdziwiona mina Thora, gdy uświadomił sobie, że Hulk ani myśli udawać w walce. Wspomniałem we wstępie, że scena akcji, żeby być unikalną, a nie jedną z tysięcy nawalanek, powinna zawierać coś w rodzaju minifabuły czy też przekazu. Pojedynek Thora z Hulkiem taki jest. To efekciarsko i z humorem opowiedziana minihistoria dojrzewania Thora jako prawdziwego boga. Tam właśnie, na arenie z Hulkiem, przyparty do muru zrozumiał i przede wszystkim poczuł, że jest panem błyskawic. Nie jest mu potrzebny do tego żaden Mjølner. Wszechpotężny Hulk nieźle się zdziwił, gdy oczy Thora zapłonęły jasnoniebieskim, elektrycznym światłem. Takiej mocy nie był w stanie pokonać, chociaż Arcymistrz i tak znalazł sposób na chwilowe jej okiełznanie.
Ucieczka z więzienia na Kyln (Strażnicy Galaktyki)
To było właściwie pierwsze zadanie, jakie zrealizowali wspólnie Quill, Gamora, Rocket, Groot i Drax. A wszystko przez kulę z planety Morag zawierającą fioletowy Kamień Mocy ukradzioną przez Quilla. Całe to towarzystwo zostało aresztowane na Xandarze przez Nova Corp podczas bitki o ów Kamień Nieskończoności jeszcze w postaci skrywającej go kuli. Osadzenie w pilnie strzeżonym więzieniu na Kyln nie było przyjemne, ale też pozwoliło bohaterom poznać się lepiej i uświadomić sobie, że łączy ich znacznie więcej niż złodziejska profesja. Nie licząc mnóstwa drobniejszych pojedynków ze strażnikami i robotami, kulminacją tej jednej z najlepszych sekwencji akcji w filmach Marvela jest Groot. Kamera krąży wokół niego, Rocket panikuje, bo nie ma broni, a Groot osłania siebie i swojego zmodyfikowanego genetycznie przyjaciela przed ogniem przeciwników za pomocą w mgnieniu oka rozrastających się ramion w tarcze zrobione z setek splecionych ze sobą konarów. Wizualnie daje to znakomity efekt. A kiedy Rocket wreszcie dostaje karabin, zaczyna się akcyjny majstersztyk.
Pojedynek Iron Mana, Kapitana Ameryki i Bucky’ego (Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów)
Avengersi najbardziej spośród wszystkich superbohaterów potrafili przeginać z dramatyzmem. Naprawdę się zdziwiłem, że przy dawce emocji, którą przeżył Iron Man, dowiadując się, że Bucky stał za śmiercią jego rodziców, udało mu się utrzymać patos w ryzach. Wydaje mi się, że stało się to dzięki dość wyważonej postawie Kapitana Ameryki. Tak, wiem, że to mój „ulubieniec”, ale jednak pod względem wywoływania u mnie negatywnych uczuć stoi wyżej niż np. Spider-Man. Iron Man z pewnością zabiłby Bucky’ego, gdyby nie Kapitan. Ich walka jest długa, pełna zwrotów akcji, doskonale sfilmowana, z dobrze zaprojektowanymi zwolnieniami akcji, żeby widz miał szansę poczuć złożone emocje bohaterów. Iron Man przegrywa – lecz w jakim stylu. Jego serce zostaje zniszczone, a Kapitan Ameryka ostatecznie udowadnia, że nie jest kryształowym symbolem USA, podobnie jak i owa agresywna demokracja.
Pościg i walka w lustrzanym wymiarze (Doktor Strange)
Zaczyna się dość skromnie, a kończy z niezwykłym rozmachem. Życzyłbym sobie, żeby to właśnie Incepcja Christophera Nolana przyczyniła się do powstania lustrzanego wymiaru, w którym odbywa się pościg Kaeciliusa (Mads Mikkelsen) za doktorem Strange’em i Mordem. Na szczególną uwagę zasługują sposoby, jakimi Kaecilius przeciwdziała ucieczce Strange’a w inny wymiar. Ilekroć doktor rysuje portal, tylekroć przeciwnik tak działa na rzeczywistość, żeby w sposób czysto fizyczny zmieniła ona swoją geometrię, a doktor dosłownie wypadł z toru ucieczki. Po kilku takich próbach miasto i znajdujące się w nim wieżowce przypominają kalejdoskop. Samochody jeżdżą po przyklejonych do sześcianów ulicach, a drapacze chmur łamią się, tworząc kąty proste. Wreszcie, gdy starcie między bohaterami znów przyjmuje postać bardziej fizycznej bitki niż wojny magów lub pościgu z użyciem niewidzialnych sił, świat dookoła zaczyna przypominać rozsypane puzzle. I wtedy pojawia się Starożytna (Tilda Swinton).